Snake oil i sprzedawcy marzeń
Posted by Marek | Posted in Edukacja finansowa | Posted on 08-01-2013 3:48 pm
22
Dziś w ramach edukacji finansowej będzie o tym jak nie dać się zrobić w konia przez oszustów sprzedawców marzeń.
Taki proceder trwa niestety od niepamiętnych czasów. Weźmy na przykład sławny w Ameryce Północnej w swoim czasie snake oil, który był środkiem na praktycznie wszelkie dolegliwości. Naciągacz po prostu napisał większość chorób, na które narzekało społeczeństwo i zagrał na ich marzeniach o uzdrowieniu.
Temat likwidacji chorób jest niestety dalej modny wśród naciągaczy. Będąc w ubiegłym roku w Lublinie natknąłem się na przezabawny baner, na którym była usługa „leczenia cukrzycy, chorób serca, białaczki czy bólu pleców, głowy, zęba” poprzez … telefoniczny przekaz energii. Jest to smutne, że w dzisiejszych czasach ludzie się dalej na takie rzeczy nabierają.
Niestety sprzedawcy marzeń są aktywni także w finansach. Mnożą się e-booki, czy kursy on-line mające dać wolność finansową (w praktyce dają tylko zarobek autorom tych e-booków i kursów on-line).
W październiku 2012 roku spory szok spadł na fanów Roberta Kiyosakiego, gdy jedna z jego firm mając 24 miliony $ długu złożyła wniosek o upadłość. Sprawę opisywał m.in. Forbes czy New York Post (Rich ‘Dad,’ bankrupt Dad: Kiyosaki’s Rich Global LLC filed for bankruptcy). Część jego fanów przejrzała wtedy na oczy. Fanatyczni „wyznawcy” jednak zaczęli się doszukiwać geniuszu swojego guru (Skorzystał z usług Learning Annex – firma, której Kiyosaki jest winien 24mln $ za usługi – na których zarobił, po czym ogłosił bankructwo by nie spłacać zobowiązań).
W moich oczach Kiyosaki jest totalnie spalony. Jeśli bankructwo ma być ucieczką przed zapłatą należnych zobowiązań za wykonane usługi, to jest biznesowym zerem i z taką wiarygodnością może się schować. Ma kasę, ale nie ma twarzy – pokazał swoje prawdziwe piorytety. Jeśli natomiast bankructwo jest wynikiem jego nieudolności w gospodarowaniu pieniędzmi i faktycznie nie ma tych 24 mln $ by spłacić kontrahenta, to chyba czas na organizację wielkiego ogniska z jego książek? W końcu każdy już wie jaki jest finał ze stosowania się do jego rad 😉
U nas takich klonów Kiyosakiego też jest trochę. Niedawno dostałem kilka maili aktywnie mnie namawiających bym „sprzedał” swoich Subskrybentów. Miało to zostać dokonane poprzez akcję bombardowania ich skrzynek mailowych przygotowanymi odgórnie materiałami silnie zachęcającymi do kupna kursów online. Stawka oczywiście była bardzo dobra. Jednak jest jeszcze coś takiego jak honor. Szanuję moich Czytelników i nie są oni na sprzedaż. Dodatkowo jeden z moich uczniów miał styczność z owym delikwentem proponującym mi ten deal i miał o nim bardzo negatywne zdanie. Na newsletter wrzucam okazjonalne bonusy w postaci gotowców. W ub. roku były typy akcyjne dające kilkadziesiąt procent oraz później było także podane z wyprzedzeniem zagranie na parze AUD/USD (ono również dało sowicie zarobić). Nie wysyłam mailingu za często by nie rozleniwiać Subskrybentów, ale okazjonalnie bonusy będą podrzucane.
Dodam także, że odmawiam udziału w webinarach i tworzenia kursów on-line, gdyż moim subiektywnym zdaniem nauka giełdy przez internet jest jak lizanie lizaka bez odwijania papierka. Tym bardziej nie będę polecał tego typu form, bo wiem jakie będą wyniki takiej nauki. Formy nauki on-line wymyślono by ich autorzy na nich zarabiali. Wiadomo przecież wszem i wobec, że internet odmóżdża 😉
Wracając jeszcze do pisarzy, jak ktoś jedyne czym ma się pochwalić to tym, że napisał ileś książek to super, niech prowadzi kursy z pisania książek 🙂 Niestety w wielu w wielu branżach za edukację biorą się osoby, które zwietrzyły w tym interes, a nie osoby, które faktycznie znają się na danej dziedzinie. Dlatego trzeba być czujnym.
Ostatnio też spotkałem znajomego i tak rozmawiając co nieco temat przeszedł na inwestycje. Powiedział, że nie rozumie tych narzędzi finansowych, bo niby zarabia, ale nie zarabia. Okazało się, że został wpakowany w 15-letnią polisę inwestycyjną i mimo iż na funduszach zarobił przez rok o wiele więcej niż na lokacie, to saldo było mniejsze niż suma wpłat. Po prostu wynik był za niski by pokryć wszelkie koszty tej 15-letniej polisy.
Jako, że jestem z nim w dobrych relacjach, bez owijania w bawełnę powiedziałem by poszedł do tego kto mu tę polisę podłożył i zapytał się go czy odda mu część zarobionych na nim pieniędzy na poczet wyjścia „na zero”. Niestety sprzedawca polisy upierał się, że zaproponował mu polisę „bo to bardzo dobry produkt i że on na tych polisach nie zarabia”. Ten ostatni tekst ubawił mnie bardzo. Dlatego przy sprawach finansowych trzeba być nadzwyczajnie czujnym 😉
Kiedyś byłem wielkim fanbojem Kijosakiego, wiele lat. Z czasem na szczęście wyczułem tandetę jaką emanuje. Jego grupą docelową są ludzie średnio inteligentni łapiący się na jego populistyczne hasła. To taki Hugo zachodu. Jak człowiek co nieco przemyśli, odkrywa bajki Kijosaka.
No i kolejny bardzo dobry artykuł na czasie.
Bardzo dobry wpis, co do Kiya to dawno pisałem, że to naciągacz, żyjący nie z obrotu nieruchomościami, akcjami itd. tylko ze sprzedaży swoich fajansiarskich książek. A to co zrobił potwiewierdza to, że jest ekonomicznym zerem.
Wartościowy artykuł. Rozsyłam go do wszystkich znajomych.
Ostatni akapit przypomniał mi kolegę z podwórka. Z fałszywym uśmieszkiem polecał większości naszych znajomych takie polisy regularnego oszczędzania na 30 lat. Dziś nikt go nie lubi, a jego samochód ma czasem dziwne właściwości magnetyczne. Konkretnie jego lakier. Regularnie przyciąga ostrą część gwoździa, która rysuje mu karnego kutasa.
„karny kutas” gwoździem?
Są kluczowe zasady:
1/ Rodzinie i bliskim znajomym polisy wciskają tylko frajerzy.
2/ Polisy wciskamy tylko frajerom.
Szukamy frajera i mamy z niego hajs jak podpisze umowę. Frajer ładuje rodzinę i znajomych w polisy co daje nam dodatkowy hajs (prowizja za jego zwerbowanie, czyli odbieranie mu części hajsu). Potem frajer jest już niepotrzebny i zaczynamy zabawę od początku.
Bardzo fajny tekst, ja sam swego czasu wpadając w chwilowe sidła marzeń biznesowych, nakupowałem książek kiyosakiego i innych wielkich guru od motywacji i pisania książek (bodo shafer, brian tracy), po przeczytaniu kilku takich książek wiem że popełniłem błąd (a mam ich jeszcze z 6 nieprzeczytanych :D) i moge powiedzieć tyle – wszystkie one opowiadają o jednym i tym samym w kółko, czyli o niewiadomo czym 🙂 Każdą z tych książek można by zamknąć w jednym rozdziale z ilością stron równą 20, a dalej to już jest lanie wody. Nie wiem, może ktoś inny znalazł tam dla siebie pewne wskazówki i pomogła mu książka w czymś, ale dla mnie większość z nich była bezużyteczna. Najgorsze jest to że gro ludzi poleca je jako świetne, i jak w tym nawale znaleźć faktycznie dobrą książke? 🙂
Potwierdzam 🙂 Też przez to przechodziłem. Ten shit poleca kółko wzajenej adoracji mające w tym interes, czyli sprzedawcy marzeń 😉
Nigdy nie czytam na blogach wpisów dłuższych niż 3 zdania. To jest mój pierwszy blog, gdzie przeczytałem cały wpis z zapartym tchem. Dodaję stronę do ulubionych. Pozdro
Dziękuję, kiedyś zapisalam sie na subskrybcję.
Marku, opowiadałem Ci na szkoleniu o moim byłym wspólniku, który okazał się cwaniaczkiem. Oszczędzał na wywozie ścieków zatruwając glebę mieszkańców w tempie 10 ton na dobę. Co ciekawe, nie miał problemu z ubezpieczeniem działalności od ryzyka skażenia środowiska, choć pani broker ubezpieczeniowa doskonale wiedziała o procederze. I to jest właśnie dno, od którego należy jak najdalej uciekać jak od ciemnej uliczki w szemranej dzielnicy.
Należysz do tej małej garstki osób z zasadami, której z kolei zdecydowanie należy się trzymać i piszę to z niekłamaną szczerością. Obyś nigdy nie zszedł na złą drogę, bo widzę, że mnóstwo osób ufa Tobie i Twojemu warsztatowi (ja zresztą też!) 🙂
Kolejny bardzo dobry tekst, który powinien być wbijany do głów w szkole średniej ludziom do głów… pt.: „nie dajcie się oszukać i nabić w butelkę”. Przykładów takich można mnożyć i mnożyć, lecz smutek w tym, że nie brakuje jeleni, którzy kupują te książki i ufają tym naciągaczom. Wszystko z braku właściwego wykształcenia, którego w państwowych szkołach się nie dowiemy. Sam się dałem nabrać na kilka sztuczek i całe szczęście umiem teraz oddzielić bełkot i ściemy od fachowego tekstu.
Prawie cała branża motywacyjna to takie BullShit Inc. zrzeszające osoby, które wzajemnie się klepią po pleckach, polecają wzajemnie i promują produkty od których IQ na ziemię spada.
Czytając fragment o ebookach przypomniała mi się wypowiedź Andrzeja Pilipiuka (polski pisarz fantasy, jakby ktoś nie kojarzył) na jednym z for internetowych. Długie, ale warto:
http://www.weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?p=97086#97086
Dzięki wielkie za link. Nawet nie wiesz ile jest dla mnie wart. Dzięki temu dowiedziałem, którzy profesorowie archeologii są wybitnymi fachowcami 😀
Nie muszę już samodzielnie odsiewać pozerów 😀
Nie ma za co:)
Znasz jakieś ciekawe książki o archeologii? Coś z literatury popularnonaukowej, do poczytania wieczorem?
Zależy co lubisz 😉
„Polskie pola bitew w świetle archeologii”
„Zakazana archeologia”
„Polska starożytna”
„Atlantyda w Andach”
Generalnie ciężko coś polecić, bo to zależy od indywidualnych preferencji 🙂
No to się zdziwiłem 😮
Świetny artykuł, widzę że będę miał czym palić w kominku… 😉 Ja również życzę Tobie Marku oraz Nam Wszystkim abyśmy nie dali się ściągnąć na manowce.
Czy nie uważacie że szykuje się coś większego na S&P500?
co parenaście sesji jest coś większego.
Marku, wielki szacun za poszanowanie danych Twoich subskrybentów.
Dzięki 🙂
Marku,
czytam Twojego bloga od dość dawna i zawsze ceniłem Cię za fachowość i profesjonalizm. Swoją decyzją, którą opisujesz w swoim dzisiejszym wpisie, pokazałeś KLASĘ. Połączenie tych dwóch przymiotów jest nader rzadkie.
Gratuluję i serdecznie pozdrawiam!
Dzięki za ciepłe słowa 🙂