Bartek, bystry umysł, który olał studia i został podróżnikiem :-)

Posted by Marek | Posted in Podróże | Posted on 27-05-2014 11:24 am

25

Czasem zdarza się, że to Uczeń motywuje swojego nauczyciela do działania i tak też postanowił zrobić Bartek, Adept Listy Absolwentów, o którym już wcześniej na blogu co nieco pisałem.

Bartek

Bartek jest osobą, która miała odwagę pójść nieszablonowo i olać studia. Biorąc pod uwagę inflację tytułów naukowych, gdzie nierzadko widać bardzo wyraźnie, że niejeden świeżej daty magister ma dużo mniejszą wiedzę i zdolność logicznego myślenia aniżeli starej daty abiturient, który na studia się nie wybrał, można śmiało rzec, że Bartek podszedł do tego bardzo zdroworozsądkowo.

Analizując swój okres studiów jak i mając kontakt ze studentami podczas prowadzenia wykładów gościnnych na uniwersytetach, odniosłem wrażenie, że mało kto studiuje dla siebie by zdobyć wiedzę, a większość robi to dla „papierka” lub dla zadowolenia rodziców. Prawdziwi pasjonaci głodni wiedzy i rozwoju w danej dziedzinie stanowią jedynie dziesięć, może piętnaście procent, a reszta niepotrzebnie się męczy. Studia powinny dawać radość z poznawania interesujących rzeczy, a nie męczyć. Naprawdę nie ma sensu robić czegoś na siłę by uzyskać czyjś poklask. Ważne by być sobą i Bartek również to dostrzegł, a zaoszczędzony czas postanowił przeznaczyć na podróże. I to nie byle jakie podróże, gdyż podróże z pewnym kluczem  😉

A wszystko zaczęło się od tej strony… 🙂
Gdy zobaczyłem plan Pana Marka, a w nim pozycję odwiedzenia każdej giełdy na świecie-pomyślałem przecież i ja mogę postawić sobie taki plan 😀 Innymi słowy troszkę zgapiłem ale jestem z tego bardzo zadowolony 🙂 No i myślę że Pan Marek również nie ma nic przeciw 😉
W ten oto sposób udało mi się zaliczyć 7 Giełd a więc i 7 Państw w dokładnie 8 miesięcy, wynik satysfakcjonujący 🙂

BartekwLondynie

Czasami trafiają się też tripy które nie dochodzą do skutku, tak na przykład było z Norwegią-bilety były już zakupione-jednak wycieczka ze względów osobistych nie doszła do skutku-ważne by się nie poddawać i planować dalej 🙂
Każda wyprawa jest zawsze bardzo ciekawa, sam okres przygotowań planowania jak i późniejsza radość ze zwiedzania aż po zadowolenie trwające długo po powrocie… to bardzo miłe uczucia 😉
Oczywiście nie sam plan w tym by zobaczyć tylko Giełdę, zawsze obowiązkowe jest zwiedzanie najciekawszych atrakcji, a tych niezależnie od Państwa jest sporo. Jako że moje wyprawy trwają przeważnie 2-3 dni jest bardzo intensywnie 🙂

Jedną z ciekawszych rzeczy było podróżowanie metrem.

Pierwsze metro było największe(z tych którymi jeździłem) a zarazem najstarsze na świecie- Metro w Londynie 12 linii i 275 stacji, policzyłem że w ciągu 4 dni zwiedzania zmieniałem linie/stacje ponad 100razy! Komunikacja świetnie zorganizowana – każdemu wybierającemu się polecam kartę Oyster Card zdecydowanie ułatwia podróżowanie, a przy takiej ilości przejazdów koszt zwraca się kilkukrotnie 🙂
Kolejne metro: Berlin   10 linii i 175stacji Tutaj organizacja w porównaniu z Londynem wygląda średnio, stacje są dość zaniedbane, doskwierał też brak map 🙂
Kolejne metro: Czechy tutaj 3 linie 57 stacji, organizacja dość dobra, ciekawą przygodę zaliczyłem wyjeżdżając poza miasto na 1 z przypadkowych stacji by zobaczyć obrzeża-były to faktyczne obrzeża-prawie całkowity brak ludzi, atrakcji żadnych 🙂
I ostatnie metro Warszawa: 1 linia 22 stacje. I tutaj nawet nie było gdzie się przesiadać.. troszkę nam jeszcze brakuje do innych stolic. Jednak idziemy w dobrym kierunku 🙂

Zawsze ciekawą częścią jest poszukiwanie budynku Giełdy, ponieważ nigdy nie poruszam się z nawigacją zostaje tylko mapa (dużo daje wcześniejsze przygotowanie się oglądając np. google street view) pomimo tego poszukiwania bywają czasami ciężkie 😉 O ile trafić na Londyn – City to nie problem o tyle znaleźć Giełdę w Berlinie było już wyzwaniem, okolica bardzo nieciekawa dodatkowo numeracja budynków była bardzo myląca 😉 Poszukiwania trwały dość długo… jednak nie wolno się poddawać 🙂

Berlin
Dużym zaskoczeniem jest też sam wygląd budynków Giełdowych. Warszawski można śmiało pochwalić, ale już na przykład budynek w Bratysławie

Bratysława

można pomylić ze sklepem spożywczym… 😉

Wygląd poszczególnych miast również jest imponujący: Praga piękna, Londyn zachwyca ilością ludzi oraz atrakcji, Bratysława

Bratysława2

swoimi wąskimi uliczkami, Budapeszt nocą

Budapeszt

jest to widok w którym można się zakochać 🙂

We Wiedniu udało się zobaczyć dodatkowo pokazy świetnych akrobacji na rowerach oraz hulajnogach –zapierające dech w piersiach 😀

akro

W Budapeszcie pokaz ‘sztucznej mgły’

mgla

Takie niezaplanowane atrakcje również bywają bardzo ciekawe 🙂

Podsumowując udało mi się odwiedzić: Londyn, Pragę, Budapeszt, Berlin, Bratysławę, Warszawę, Wiedeń 🙂
W planach jest już:

Hiszpania, Szwajcaria, Monako oraz oczywiście USA 🙂

Każdego zachęcam do podróżowania, jest to coś świetnego! Dzięki temu poszerzamy swoje horyzonty, widzimy gdzie żyje się lepiej a gdzie gorzej, widzimy że mamy z czego się cieszyć, ale też i że mamy do czego dążyć.

Większość tych podróży można realizować niskobudżetowo a naprawdę przyjemnie 🙂

Miło się patrzy jak Uczeń podejmuje podobne wyzwania, a do tego czasem wyprzedza, gdyż dwie z Bartka giełd są jeszcze na mojej liście do odwiedzenia, także motywuje mnie do przyspieszenia tempa odhaczania kolejnym punktów na mapie 🙂

Kończąc wpis, potwierdzę jeszcze to co Bartek dał do zrozumienia w ostatnim zdaniu swojej relacji. Pieniądze nie są nigdy przeszkodą, trzeba tylko dostosowywać destynacje do swoich możliwości finansowych i mieć chęci do działania. Jakiś czas temu rozmawiałem ze znajomym majstrem, który żalił mi się, że nie może sobie pozwolić na wakacje, a w trakcie piętnastu minut naszej rozmowy wypalił ciągiem kilka papierosów. Jeśli się wakacje „puszcza z dymem” to pretensje można mieć jedynie do siebie. Znam wielu palaczy, którzy dzięki ograniczeniu wypalanych paczek tygodniowo odłożyli niezłą sumkę by wydać na swoje hobby (niekoniecznie podróże), także jest to możliwe do realizacji 😉

Kolejna sprawa, to podróżując poza szczytem sezonu turystycznego, kiedy to hotele przeżywają najazd tłumów, można pozwolić sobie na dużo więcej bez nadwyrężania domowego budżetu. Warto jednak pamiętać by nie robić nic na siłę. Wszystko ma sprawiać frajdę, a nie być błędną bieganiną. Warto też „mieć przysłowiowe jaja” i wiedzieć jakie działania odrzucić.

Jako zapalony podróżnik lubię wymieniać się doświadczeniem z innymi podróżnikami co czasem nie do końca jest dobrze spożytkowanym czasem. Niedawno miałem tę nieprzyjemność by otrzeć się o pewnego „podróżnika”, który chełpił się jaki to nie jest mądry i jak sobie tanio urządził podróże lotnicze. Wykorzystał do swoich celów wiarę w uczciwość i przyzwoitość ludzką, którą obdarzyli innych organizatorzy maratonu w Skopje. By promować zdrowy tryb życia poprzez bieganie, każdy uczestnik maratonu dostawał od organizatorów w prezencie kupon o wartości 20€ do wykorzystania na przeloty liniami Wizz Air, który był przesyłany drogą mailową po rejestracji. Ten gest wykorzystał owy „podróżnik” rejestrując całą swoją rodzinę, znajomych i fikcyjnych ludzi do udziału w maratonie korzystając z hurtowo zakładanych do tego celu skrzynek mailowych. Łącznie zgłosił do maratonu aż 40 osób i tyleż kuponów uzyskał. Oczywiście ani przez myśl mu nie przyszło by w maratonie wystartować, chodziło po prostu o to by zabrać kupony przysługujące jedynie prawdziwym biegaczom uczestniczącym w danym wydarzeniu w stolicy Macedonii.

Nie patrzył na to, że organizator z entuzjazmem oczekuje przyjazdu rzeszy biegaczy, zapewnia zaplecze, koszulki itp. Na pytanie czy nie czuł się z tym źle, odpowiedział „przecież tak robią wszyscy”. Jako, że mam zasadę by nie owijać w bawełnę powiedziałem mu co o tym myślę. Po prostu tak robią jedynie ludzie bez honoru, bez godności, bez choćby minimalnej dozy uczciwości. Jeden z przysłuchujących się dyskusji nestorów dodał bez ogródek: „tak robią tylko frajerzy”. Myślę, że nie sposób się z nim nie zgodzić i również się pod tym podpisuję. Jak widać, nie każdy „ma jaja” by postępować uczciwie i dla paru euro jest w stanie zszargać naszej Ojczyźnie reputację, utwierdzając błędne stereotypy. Pamiętajcie, że godność ma się tylko jedną. To nie jest jak przeglądarka internetowa, że można sobie usunąć historię przeglądania 😉

Komentarze 25 komentarzy

Bardzo fajny wpis. Naprawdę. Po drugie gratulacje dla Bartka za odwagę. Odnośnie imprezy w Skopje, z tego co wiem zgłoszeń z Polski mogło być kilka tysięcy. Na allegro chodziły wouchery z tej imprezy w ilościach nawet po 100 sztuk. Jako maratończyk (12 ukończonych maratonów) mogę tylko powiedzieć, że ci co się świadomie zgłaszali nie mając zamiaru startować to istne skurwysyny. Przepraszam za łacinę podwórkową, ale zabrakło mi słów by ich nazwać.

Niektórzy powinni dostać mocnym sierpem po twarzy za wyrabianie nam takiej opinii za granicą.

Nie chcę generalizować, ale tacy jesteśmy… kombinatorzy, często nawet złodzieje, po to, by pokazać jak to potrafimy oszukiwać innych nazywając ich frajerami… Nie opłaca sie nam robić promocji, gratisów, bo nie potrafimy z tego korzystać w cywilizowany sposób. Na każdym kroku tylko kwestia nachapania się, niezależnie czy mi to potrzebne czy nie…
Ps. Przepraszam tych, którzy poczuli sie dotknięci opinią, na tej stronie jest na pewno sporo takich osób, których to nie dotyczy…

Myślę, że głównie dotyczy to ludzi zakompleksionych, którzy próbują się sztucznie w ten sposób dowartościować wmawiając sobie, że jak kogoś okradli to są lepsi od niego.

Pamiętam jak kiedyś poprosiłem zwycięzcę jednego z konkursów o kontakt, gdyż w komentarzu nie podał prawdziwego maila a chciałem jak najszybciej przesłać nagrodę, to nagle dostałem maila od trzech osób twierdzących, że to oni wygrali i zgłaszają się po nagrodę 😛 Na szczęście identyfikacja prawdziwego zwycięzcy nie była trudna, wystarczyło tylko zadać jedno pomocnicze pytanie, ale sam fakt, że dwóch oszustów próbowało ukraść nagrodę zwycięzcy jest porażający.

Na szczęście większość stanowią uczciwi ludzie, po prostu ci z kompleksami robią więcej szumu i wydaje się, że jest ich dużo.

Marku, wierze w to, że Twoja ostatnia teza jest prawdziwa, ponieważ ja w swoim środowisku nie spotkałem się z takimi postawami. Ale w końcu to każdy wybiera sobie otoczenie w jakim się znajduje.
Ja dziękuje Bogu za to, że dobrze mi w moim otoczeniu 🙂

Otóż to 🙂

Na studia warto iść kiedy na pewno się wie co chce się w życiu robić i poza studiami tej wiedzy nie można samemu zdobyć.

Problem polega na tym, że 90% studentów sama nie wie czego chce od życia. Wybierają studia, które ich nie interesują i dryfują od sesji do sesji metodą 3Z: zakuć, zdać, zapomnieć. Prace magisterską robią kopiując co popadnie z Wikipedii, zmieniając szyki zdań by system anty-plagiatowy nie wyłapał.

Po drugiej stronie jest elita, która pilnie się uczy, zdobywa prestiżowe nagrody, publikuje w zagranicznych periodykach i dostaje sowite granty na badania tworząc prawdziwe innowację. Tylko oni najczęściej wyjeżdżają na prestiżowe uczelnie zagraniczne …

Też uważam, że jeśli ktoś ma głód wiedzy z konkretnego działu, gdzie wiedza jest trudno dostępna w warunkach domowych i chce naprawdę w danej dziedzinie się rozwijać, to warto iść w takie miejsce gdzie ten rozwój zostanie przyspieszony. Na przykład jeśli ktoś chce zostać chirurgiem, to wiadomo, że dobre studia medyczne są dla niego najlepszym rozwiązaniem.

Tak samo jeśli ktoś ma smykałkę do tworzenia rzeczy inżynieryjnych, to właściwe zaplecze znajdzie na dobrej politechnice i za jakiś czas o jego wynalazkach będą pisać na całym świecie, no i Wikipedia też jego badania uwzględni 😉

Natomiast jeśli ktoś idzie na studia by tylko kopiować z Wiki, to nie ma tutaj żadnego rozwoju nauki. Tysiące prac mgr, które drążą podobne tematy bez wnoszenia żadnych innowacji i pchania nauki do przodu są według mnie tylko niepotrzebnym marnowaniem czasu i trwonieniem zasobów.

Życie ma być radosne. Nie ma sensu marnować go na zajmowanie się rzeczami, które nie przynoszą frajdy i są robione na siłę by uzyskać „papierek”. To takie moje subiektywne zdanie 😉

A ja już teraz obserwując otoczenie zastanawiam się jak”pokierować” moimi synami aby nie musieli studiować (jak będą mieli takie ambicje lub pasje to oczywiście nie zabronię) a jednak dali sobie rade w życiu.
Wg mnie teraz są takie czasy, że zamiast 4-6 lat studiować warto w tym czasie poznać ze dwa zawody z autopsji, nabrać praktyki. Większość magistrów trafia w różnego rodzaju trybiki a to nie jest najlepszy sposób na przeżycie 40 lat pracy. Oczywiście przy wyborze swojej drogi ważne są predyspozycje i zainteresowania bo tylko tak jest szansa na zadowolenie z pracy.
W związku z tym mam pytanie: jakie wg Was zawody mają przyszłość? Z tych wymagających studiów to oczywiście inżynierowie, lekarze czy prawnicy pracę będą mieli ale co z zawodami bez studiów? Ja stawiam na różnego rodzaju usługi m.in. mechanik samochodowy, hydraulik, rehabilitant, branża turystyczna albo złotnik. Biorę pod uwagę to, że chińczycy będą dominowali wszystkie branże związane z produkcją co eliminuje raczej zawody rzemieślnicze. Bezpieczniejsze wydają się te zawody gdzie liczy się kreatywność i bezpośredni kontakt z klientem.

@Rudi, przede wszystkim ważne by robić to co się lubi i robić to lepiej niż inni. Wtedy w każdej branży można dać sobie radę, a do pracy będzie się chodzić z uśmiechem na twarzy 😉

Wszystko pieknie opisujecie, jednak życie nie do końca jest takie cukierkowe i nie każdy może (ma fundusze) żeby sobie pozwolić na „zycie radosne”. Często niestety ten papierek w Polsce jest niezbędnym biletem do porządnej, dobrze płatnej pracy. Jak ja startowalem na rynku pracy 95% dobrych ofert zaczynało się od podstawowego wymagania – wyższe wykształcenie.
A to ZZZ też świadczy o człowieku, powyżej opisaliście jedynie negatywne tego cechy a te dobre? Takie jak upór, konsekwencja, dążenie do wyznaczonego celu, pokonywanie przeciwności losu itd.
Kolejny cyctat „Życie ma być radosne. Nie ma sensu marnować go na zajmowanie się rzeczami, które nie przynoszą frajdy i są robione na siłę by uzyskać „papierek””
tylko uzykiwanie tego papierka to nei tylko nauka ale zycie studenckie – które teraz z perpektywy czasu mogę ocenić jako właśnie njaradośniejszy okres w moim życiu i wiele osób również z mojego otoczenia tak sądzi (dyskusje i balangi do świtu, otwarty akademik i polityka otwartych drzwi, wspólne wyjazdy za granicę do pracy, masę koncertów i wypadów auto-stopem, dziesiątki zawartych znajomości na całe życie). Ludzie to też są studia 🙂

Ja też uważam, że na studiach można było poznać fajnych znajomych i przeżyć fajne przygody, zwłaszcza zagraniczne eskapady po studencku mile wspominam 😉 Tylko, że poza studiami również poznałem masę fajnych ludzi 🙂

Co do reszty to w pełni szanuję Pana zdanie, ale po prostu mam odmienny punkt widzenia 🙂 Bill Gates rzucił studia by realizować swoją pasję, która wprowadziła go na szczyty listy Forbesa najbogatszych ludzi świata. Sylwester Stallone marzył o tym by zostać aktorem i mimo iż go odrzucano, wiedział, że nie może zajmować się czymś co mu nie będzie sprawiało frajdy i koncentrował się tylko na dążeniu do celu, aż w końcu mu się udało, mimo iż inni gadali po swojemu 🙂

Wszystko jest w głowie. Każdy postrzega otoczenie tak jak chce. Jeśli żona będzie sobie wmawiać, że jej mąż to nierób i nieudacznik, to takiego go będzie widzieć i będzie w związku marnieć. Jeśli będzie dostrzegała plusy życia z mężem i na nich się koncentrowała, to będzie kwitnąć i tryskać radością 🙂

Znam osobę wysoko postawioną w korporacji, zarabiającą miesięcznie więcej niż statystyczny Polak w ciągu całego roku, a za każdym razem jak się widzimy, to narzeka jak mu źle, że na nic nie ma czasu i że ledwo mu wystarcza wypłaty by budżet domowy dopiąć.

Znam też osobę co mając 10 euro w kieszeni, wyruszyła na autostopową podróż po Europie. Przez 7 miesięcy przemierzając Hiszpanię, Francję, Włochy, Niemcy i całe Bałkany 🙂 Jedzenie zdobywała zajmując się dumpster divingiem (freeganizm), czyli nie kosztowało ją to ani grosza i co mnie zszokowało, powiedziała, że odżywiała się wtedy dużo lepiej niż w Polsce 😉

Zatem punkt widzenia zależy od tego co kto przelicza na sukces 😉 Jeden pieniądze, drugi dokonania 🙂 Po prostu moim skromnym zdaniem dużo większą odwagę ma ten, kto potrafi iść pod prąd (olać studia), aniżeli iść z nurtem (podążać uklepanym schematem). Ja takiej odwagi nie miałem, ale przynajmniej płacili mi za studiowanie – stypendia naukowe czy nagroda od dziekana za wybitne osiągnięcia, więc narzekać nie mogę 😉

czasy sie zmieniają, 19 lat temu studia miały być przepustką do „lepszego” życia, dziś stawia się na umiejetności, choć patrząc na oczekiwania korporacji generalnie warunkiem zaproszenia na rozmowy nadal jest wyksztalcenie wyższe… Oczywiście, mozna iść inną drogą, bo dzis są znacznie większe możliwości, gdybym mógl cofnać czas, nadal wybralbym studia, tylko zupełnie inne… Z perspektywy czasu studia dające dobry zawód jak najbardziej ok, byle jakie studia dla uzyskania papierka juz nie… Komu dziś potrzebny mgr od zarządzania i marketingu…

Mgr od marketingu potrzebny każdej firmie zatrudniającej więcej niż 50 osób 🙂 czesto w liczbie więcej niż 1.

Ja się z tym nie zgodzę. Jestem szefową HR w firmie zatrudniającej 375 osób i szukając kogoś do działu promocji nigdy nie pytałam o studia. Mówię, pokaż co umiesz, sprzedaj mi swoje CV. Liczy się kreatywność. Na rekrutacjach osoby bez studiów radziły sobie często dużo lepiej i gdybyśmy stosowali ten archaiczny wymóg wyższego wykształcenia stracilibyśmy wielu cennych pracowników. Jako przykład wymienię naszego obecnego zastępcę dyrektora IT. Gdy do nas przyszedł miał ukończone jedynie technikum. Na rozmowie kwalifikacyjnej powiedział, że znalazł kilka błędów konfiguracji naszego serwera i może nam pokazać jak łatwo można się do nas włamać 🙂 Po krótkiej demonstracji, dostał pracę. Studia to tylko dodatek. Na rynku pracy liczy się dziś wiedza i kreatywność.

Temat studiów jest wrażliwy. Każdy kto na nie poszedł będzie bronił swojej decyzji by nie wyjść na głupka 😛

Ja świadomie po bardzo dobrym zdaniu matury w Staszicu wybrałem emigrację do UK. Chyba cała reszta z mojej klasy poszła na studia.

Parę lat temu zrobiliśmy spotkanie klasowe z okazji 10-lecia ukończenia liceum. Po tym co zobaczyłem i wysłuchałem, nie mam najmniejszych złudzeń co do słuszności swojej decyzji. Połowa z tych co się pojawili (frekwencja była bardzo duża, brakowało tylko 3 osób) mieszkała dalej z rodzicami lub teściami. Część wynajmowała mieszkanie, a Ci co mieli swoje, zapakowali się w 30-letnie kredyty hipoteczne.

Do tego część ekipy zmieniła się nie do poznania. Jeden niegdyś fajny luzak, zmienił się w totalnego bufona. Przez pół godziny chwalił się ile to nie zarabia w kpmg i jaka to ich firma nie jest elitarna. Nie chciałem mu robić przykrości, ale ja w UK zarabiam tyle samo, tylko nie za miesiąc, ale w tygodniówce. Do tego markowe ciuchy, perfumy z górnej półki i elektronika są dużo tańsze w UK niż w Polsce. Czyli koszty życia na wysokim poziomie są niższe, wypłata 4x większa a kwota wolna od podatku duuuużo większa.

Gdybym poszedł na studia też miałbym pewnie taki los. Nie mówię, że byłoby to złe. Nie miałbym porównania z lepszym światem, więc pewnie żyłbym złudzeniem i cieszył się, że jeszcze 25 lat i spłacę cały kredyt hipoteczny 😉

Każdy kto wyjechał na Wyspy w odpowiednim momencie jest o 15-20 lat do przodu niż jakby pozostał w kraju. Z poznanym tu rodaków NIKT nie zamierza wracać.

Z emigracją jest jak z giełdą, zysk jest premią za ryzyko. Gratuluję odwagi 🙂

Dodam jeszcze, że tak jak na giełdzie trzeba kupować w dobrych miejscach, tak w przypadku emigracji trzeba było to robić przy dobrym timingu. Znam wiele osób, którym się niestety nie udało, gdyż wyjechały w okresie nadpodaży siły roboczej.

No i ze studiami, nie można wrzucać wszystkich do jednego wora. W Polsce mamy około 1,6 miliona studentów. Zakładając, że pasjonaci stanowią 15%, mamy zatem 240 000 studentów naprawdę łaknących wiedzy, którzy zamierzają rozwijać naszą naukę, wprowadzać innowacje i dbać o reputację naszego kraju na arenie międzynarodowej poprzez starty w licznych konkursach międzynarodowych 😉 To ogromna liczba 🙂

Czyli mam rozumieć, że w tej Anglii kupiłeś sobie meiszkanie za gotówkę bez kredytu?
Widzisz drogi kolego, gratuluję sukcesu (tak jak pisze Marek premia za ryzyko).Jednak jesteś wyjątkiem bo ja rownież spędziłem na Wyspach trochę czasu i niestety większość Polaków (70-80%) których tam spotykałem niestety, delikatnie mówiąc dobrego świadectwa o nas nie zostawiają – i jak opisujesz swojego kolegę bufona to podchodzą mi pod ten opis, dodałbym jeszcze trochę niewyszukanego języka 🙂 (może trafiłem na nieodpowiednią dzielnicę).

Z drugiej strony jak patrzę na Zarządy/RN giełdowych Spółek to ze świecą szukać ludzi bez wyższego wykształcenia więc część drzwi ono otwiera.

@Shaqall – u mnie w firmie (branża PR) w radzie nadzorczej zasiadają m.in. mgr leśnictwa i mgr inż. mechatroniki. Dostali fuchę bo mieli plecy, a nie odpowiednie kwalifikacje.

Poza tym tak szczerze mówiąc, jeśli byłbym właścicielem firmy to też ładowałbym na wysokie stanowiska swoich przyjaciół. Jeśli mam dać zarobić obcemu lub swojemu, to wolę swojemu. Z tego miliona studentów to nawet promil nie otrze się o tak wysokie stanowisko 😀 Takie są realia, ale pomażyć można.

Ja bym się tak nie skupiał i nie dzielił na ludzi ze studiami i tymi bez. Wszyscy są wartościowi, wykształcenie nie ma nic do rzeczy.
Nie każdy od razu jest pewien swojej życiowej drogi, śmiem twierdzić że 90% nie jest. Dlatego jest LO żeby być ogarniętym ze wszystkiego. Później studia. Trudna sprawa, dla mnie, głównie stracony czas ale! gdybym nie poszedł na nie, to nie mógłbym wykonywać pracy którą kocham, uwielbiam. Dopiero pod koniec 3ciego roku złapałem bakcyla do programowania. Nie idąc na studia skąd miałbym wiedzieć żeby wybrać programowanie? jak kompletnie mnie to nie bawiło? Każdy idzie swoją drogą i patrząc wstecz zauważa pewne „kropki” (jak mawiał Jobs) które łączą się i prowadzą nas podświadomie do celu. Także nieważne czy studia, czy nie, czy zarobiony, nazwij to jak chcesz, wartość jest w każdym z nas.

Trudno się z tym nie zgodzić 🙂

Niemniej jednak w jednym aspekcie będę twardo nieugięty. Mianowicie uważam, że jeśli ktoś ma swoje upodobania i wie co chciałby robić, to powinien się rozwijać w tym co lubi robić, a nie męczyć się na studiach, które go nie interesują, a są robione np. dlatego, że rodzice kazali itp. 😉

Ma to wiele zalet i jest dobre dla naszych kieszeni, bo nawet „darmowe” studia nie są przecież darmowe, tylko my się na to wszystko składamy czy to kupując w sklepie (płacimy VAT) czy to rozliczając PIT od zysków giełdowych 🙂

Studia – temat rzeka 😛

Powiem jak ja to widzę. Swoje studia uważam za czas stracony. Niby wszystko poszło jak chciałem. Dobre studia i dobra praca. Tylko z perspektywy czasu zazdroszczę Bartkowi tej beztroski.

Dziś mogę zapomnieć o większej liczbie wyjazdów niż dwa razy do roku. Latem dwa tygodnie w Grecji lub Hiszpanii. Zimą tydzień na narty w Chamonix. Na majówkę czasem uda się wyskoczyć na Mazury lub w Tatry i to wszystko. Urlop rozpływa się i zostają marzenia. Gdybym mógł cofnąć czas wyjechałbym na saksy zarobić trochę grosza a potem wydałbym to na liźnięcie świata.

Hajer
Narty w Chamonix da się zamienić na jakiś wypad w mniej cywilizowane strony. Jak zrezygnujesz z wygód to pewnie koszty będą te same, ale za to przygoda większa.
Wg mnie to nie jest kwestia braku urlopu tylko zbyt mały poziom determinacji albo zbyt duże przyzwyczajenie do wygody. Powiem szczerze, że u mnie jest podobnie, żeby nie było, że się wymądrzam.
Pozdrawiam

@Hajer – a później po tych wojażach i wydaniu ciężko zarobionych saksów na podróży (jak najbardziej warto!) wracasz i co? Zaczynasz od przysłowiowego zera?
Mój nabliższy przyjaciel przerabia właśnie taką ścieżkę i wiesz co mówi teraz? Że załuje że nie poszedł po LO na studia 🙂 dokładnie w drugą stronę. Zawsze chciał być architektem jednak po LO zamarzyło mu się zwiedzanie, pojechał na saksy, objechał świat – wrócił do Polski zaczął studia architektury i…….. to już nie tem sam umysł co wczesniej, nie to zacięcie – to co po LO by się nauczył w kilka dni teraz przychodzi mu z wielkim trudem i …. żałuje. Druga sprawa saksy wydane na podróze – studia architektury kosztują, życie w Warszawie również – trzeba pracować po szkole, co z tego wynika ? Brak życia prywatnego co jeszcze zwiększa depresje bo tylko szkoła – praca – szkoła.

Dla mnie wyjazd za granicę to jest łatwizna, wsiadasz w samolot, znajdujesz pracę (jakąkolwiek) i żyjesz dużo lepiej niż przeciętny pacownik umysłowy z przysłowiowym wyższym w Polsce ale ile tak można ?
Ja przez to przechodziłem – pracowałem jako kelner w jednej z najlepszych resteuracji w Londynie, jakaś ścieżka kariery była (na managrze resteuracji kończąc), kasa tam na start z napiwkami niewiele mniejsza niż teraz po 7 latach w korporacji ale sorry 10xbardziej wolę mniej zarobić ale pracować przy tworzeniu strategii/komcepcji dużych organizacji (czuć, że mój mózg do czegoś się przydaje) niż podawać z uśmiechem obiad Kevinowi Spacy czy innemu celebrycie.

Prawdziwym wyzwaniem jest osiągnać sukces w tym kraju i nie ważne czy ze szkoła czy bez 🙂

Nie generalizujmy, nie kazdy idzie na kelnera czy zmywak. To bezsensowne stereotypy. Tez olalem studia i ruszylem do Anglii. Ukonczone LO profilowane (mat-inf) a od gimnazjum robilem strony www. Porozsylalem portfolio do wielu miejsc i sie udalo. Pracuje jako grafik & webdesigner za pensje jakiej nigdy nie mialbym w kraju. Do tego dochodza wyjazdy na delegacje, zwiedzanie i przede wszystkim ciagle szlifowanie jezyka z native speakerami. Nie mam w pracy innych Polakow, wiec angielski jest ciagle w ruchu. Czesto robimy cos dla bankow i przez to zainteresowalem sie futures i forex. Rozszerzajac zainteresowanie trafilem na te strone i mimo tego, ze rodzina mnie wysmiewala (epitety typu „zostaniesz bulionerem”) postanowilem sie udac na szkolenie do Marka, ktore bylo jedna z lepszych decyzji jakie podjalem w ostatnich latach. Gdybym zostal w kraju pewnie nie mialbym na to srodkow. Jeśli jakims cudem bym na to uzbieral to nie mialbym kapitalu na inwestycje. Kazdy ocenia rzeczy na bazie swojego bagazu doswiadczen. Ja nie zaluje swoich decyzji. Dzieki dobrej pensji i rezygnacji z balang odlozylem niemale srodki. Dzieki skorzystaniu z cennej wiedzy Marka moge te srodki skutecznie pomnazac (w co jeszcze kilka lat temu watpilem). W tym roku kupuje za gotowke kawalerke w Warszawie z przeznaczeniem na wynajem. Chce dywersyfikowac dochody: praca + inwestycje + wynajem by byc niezaleznym finansowo od roznych zdarzen. Porownujac sie z rowiesnikami widze, ze dokonalem wlasciwego wyboru, czego kazdemu zycze. Czy w Polsce czy na emigracji kazdemu zycze sukcesu.
Pozdrawiam serdecznie.