Dwudziesta druga edycja „obiadu czwartkowego” już za nami :-)

Posted by Marek | Posted in ciekawostki | Posted on 30-03-2017 9:39 pm

6

Tym razem już po raz XXII spotkaliśmy się wspólnie w gronie Absolwentów, by omówić zagrania i podyskutować na tematy rynkowe 🙂 Wiele razy na „obiad czwartkowy” przylatywały osoby z odległych zakątków Europy, także nadszedł czas na lokalizację dogodną dla mieszkańców z regionów Morza Śródziemnego i spotkaliśmy w stolicy Malty delektując się potrawami z lokalnej kuchni, gdzie królują potrawy z królika.

Była także okazja, by odwiedzić zarazem kolejną giełdę 🙂

Dzięki wszystkim za przybycie i miło spędzony czas 🙂 Do następnego razu!

JSW – przegląd wykresu

Posted by Marek | Posted in akcje | Posted on 24-03-2017 10:42 am

17

Ostatnimi czasy dostaję sporo zapytań dotyczących JSW, także czas rzucić okiem na wykres spółki, która niedawno powróciła do indeksu WIG20 🙂

Na wykresie mamy klasyczną strukturę na grę „od bandy do bandy”, czyli jest to typowa walka byków z niedźwiedziami o przejęcie dominacji i póki co żadna ze stron nie chce odpuścić 🙂

Do tego tak jak pisałem na blogu pod koniec listopada, nastąpiło już pełne wyjście z tego waloru wśród moich Uczniów, a rejony zakupowe były również opisywane na blogu, także była informacji o czasie na zakupy i czasie realizacji zysków. Także JSW można uznać za „zaliczone” i na pewno wchodzenie po bieżących cenach nie przyniesie takiej stopy zwrotu jak zakupy w przedziale 9-9,5zł.

Sam niestety postawiłem swój kapitał wtedy na ropie, o czym też był osobny wpis 😉

Ropa – przegląd wykresu i ocena trafności ubiegłorocznej prognozy

Wracając do JSW, to dodam jeszcze parę swoich spostrzeżeń na temat tego waloru, gdyż moim zdaniem w horyzoncie 10-letnim nadciągają istne czarne chmury.

Pomijamy tutaj wszelkie „dolegliwości” jakie od czasu PRL towarzyszą niektórym spółkom narażonym na „zawirowania polityczne”, gdyż w zależności od rozdania partyjnego, trafiają się rozmaici „eksperci”. Wystarczy tutaj przypomnieć Jarosława Z., byłego prezesa JSW, który pomimo negatywnych prognoz cen węgla, zadłużył w 2014 spółkę na 700 mln złotych oraz 163,75 mln dolarów, by kupić jedną z kopalń od Kompanii Węglowej. Owe zadłużenie omal nie doprowadziło do bankructwa i do tej pory odbija się czkawką, ciążąc niczym kula u nogi. W Chinach mają swoje sposoby na radzenie sobie z nieudolnymi zarządcami. Yu Tieyi, były dyrektor chińskiego państwowego przedsiębiorstwa górniczego za doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzania mieniem państwowym i korupcję został skazany na karę śmierci.

Tak samo zresztą „eksperci” z nadania przysporzyli nie lada problemu dla KGHM. W 2014 roku zaciągnięto bagatela 2,5 mld dolarów kredytu na inwestowanie w przynoszące obecnie gigantyczne straty pokłady w Sierra Gordzie, co do tej pory rzutuje na wynikach.

Jak widać sowicie opłacani ludzie z „nadania” nie zawsze posiadają zmysł strategiczny i nie ma co ukrywać, że oderwanie niektórych od takiego koryta musiało być dla nich naprawdę traumatycznym przeżyciem. Niestety cierpią za to podatnicy, gdyż utopione miliardy mogły pójść na inny cel, choćby na rozruszanie polskiej kinematografii poprzez duży mecenat w produkcje, których nie trzeba będzie się wstydzić, a tematów jest ogrom. Gdyby znaleźć fundusze na bitwę pod Kircholmem z profesjonalnymi scenami batalistycznymi i obsadzić w rolach głównych aktorów z górnej półki (Robert Downey Jr. jako Jan Karol Chodkiewicz i Leonardo DiCaprio jako Karol Sudermański), to mielibyśmy kasowy hit.

Tak wiem, marzyciel ze mnie 🙂

Pominiemy także kwestie pracownicze, które również zaczerpnięte są jeszcze rodem z czasów PRL’u, czyli „lenienie się”. Jakiś czas temu było głośno o tego typu kartkach w KHW, ale wtajemniczeni wiedzą, że to od zawsze był temat tabu.

Chodzi o prosty mechanizm „dodatkowych urlopów”. W jeden tydzień Heniek odbija 4 karty: swoją, Wieśka, Romka i Sebka, dzięki czemu przez resztę miesiąca „ma wolne”, gdyż w kolejnym tygodniu odbija za niego kartę Wiesiek, w następnym Romek a na końcu Sebek. Proceder jest o tyle niebezpieczny, gdyż w razie wypadku wybuchu metanu rejestr pokazuje więcej ludzi niż jest ich faktycznie, czym wprowadza w błąd służby ratownicze. Oczywiście kary są za to dotkliwe, jednak w sytuacji, gdy sporo osób jest beneficjentem, wszystko jest owiane zmową milczenia. Kiedyś jeden ze znajomych górników (obecnie już emeryt) powiedział mi, że gdyby ktoś się miał za to zabrać, to 90% załogi wyleciałoby na bruk. Nie wiem na ile te szacunki są wiarygodne, więc bezpieczniej przyjąć wersję, że ktoś na pewno wyleciałby na bruk.

Tego typu akcje są szczególnie popularne, kiedy buduje się dom, gdyż wtedy samemu można wykonać większość prac i stosunkowo niskim kosztem zrealizować tego typu inwestycję. Choć może trafniejsze byłoby stwierdzenie, że inwestycja jest realizowana „kosztem podatników” 🙂

Kolejna sprawa to kwestie ekologiczne. Choć węgiel nie jest sam w sobie problemem, tylko problemem jest jego nieudolne spalanie o czym pisałem w grudniowym wpisie, kiedy to zaangażowałem się w społeczną akcję walki ze smogiem chodząc na spotkania z władzami samorządowymi i docierając do polityków, by wytłumaczyć merytorycznie w czym jest problem. Niestety było to jak grochem o ścianę, nawet jak przedstawiłem instrukcję obsługi kotłów wiodącego producenta, który zaleca „rozpalać od góry”, to kompletnie nie byli zainteresowani wdrożeniem jakichkolwiek działań edukacyjnych mimo, że zaoferowałem opracowanie materiałów „pro publico bono”, by nie musieli angażować swojego czasu. Przez tego typu krótkowzrocznych polityków węgiel, którego pokłady posiadamy, odchodzi w odstawkę.

Na świecie trend również się zmienia. Chiny, będące niegdyś niekwestionowanym liderem w dewastacji środowiska dokonują gwałtownego zwrotu o 180 stopni i zamykają na potęgę trucicieli, gdyż raz na zawsze zamierzają odciąć się od smogu. Dla przykładu kilka dni temu w Pekinie zamknięto ostatnią już w tym mieście elektrownię węglową, która zużywała ponad 8 000 000 ton rocznie. Czas węgla powoli przemija.

Reasumując, na JSW czas wielkiego rajdu już był i przy obecnych cenach do ugrania jest zdecydowanie mniej niż poprzednio, a do stracenia jest coraz więcej. Nie będę dokonywał tutaj żadnych działań (nawet jeśli gra od bandy do bandy wygląda kusząco) i to nawet nie ze względu na fakt, że do czasu powrotu do Polski z kolejnej wyprawy postanowiłem nie zawierać transakcji na rodzimym rynku akcyjnym 🙂

 

Nie ma chleba bez mąki? Rzut okiem na pszenicę :-)

Posted by Marek | Posted in ciekawostki, Płody rolne | Posted on 15-03-2017 11:55 am

50

Kiedy w 1921 roku Armand Hammer, wówczas jeszcze wielki pasjonat systemu komunistycznego, spełnił swoje wielkie marzenie i jako student medycyny udał się do Moskwy, by zasmakować życia w prawdziwym państwie socjalistycznym, a przy okazji pomóc miejscowej ludności walczyć z tyfusem, doznał lekkiego szoku. Jego idealistyczne wyobrażenia dotyczące ZSRR okazały się wybujałą fantazją i czar prysł. Puste sklepy, ludzie odziani w łachmany i wszechobecny głód, to wszystko było na porządku dziennym.

Hammer mając ze sobą grube pliki dolarów nie miał jak z nich skorzystać, gdyż wszystko było na kupony, a to co nazywano żywnością przypominało resztki wygrzebane ze śmietnika. Po udaniu się do Jekaterynburga spotkał go kolejny wielki wstrząs. Na stacji kolejowej piętrzyły się stosy zwłok ludzi zmarłych na skutek głodu, które przed transportem na prowizoryczny cmentarz obdzierano z ubrań, gdyż odzież była również deficytowa.

Po otrząśnięciu się z szoku, postanowił wykorzystać rodzinną smykałkę do interesów i zainwestować swój pierwszy milion, który zarobił na produkcji syropu na kaszel. Był to oczywiście dosyć specyficzny syrop, gdyż składał się on ze spirytusu z dodatkiem imbiru, a biorąc pod uwagę fakt, że w owym czasie panowała prohibicja, to tego typu syrop stał się szybko hitem i jak na osobę z żydowskimi korzeniami przystało, Hammer szybko stał się bardzo majętny. Pieniądze zainwestował w zakup pszenicy i dostarczenie jej do ZSRR. Interes okazał się hitem i w 1930 roku Hammer powracając do kraju był w posiadaniu olbrzymiej ilości dzieł sztuki należących ongiś do carskiej rodziny Romanowów, miał między innymi drogocenne jaja, których twórcą był Carl Gustawowicz Fabergé.

Produkcja żywności była zawsze w systemach komunistycznych wielkim problemem i pomimo, iż niegdyś carska Rosja była jednym z największych eksporterów produktów rolnych, to za czasów ZSRR niedobory były na porządku dziennym i wraz z upływem czasu było coraz gorzej. Utworzenie obowiązkowych sowchozów i kołchozów, wraz z konfiskatą ziemi, narzędzi i całego inwentarza żywego było kolejnym gwoździem do trumny. Głodujący rolnicy jak tylko się dowiedzieli, że muszą oddać swoje zwierzęta hodowlane do kołchozów, postanowili je niezwłocznie pozabijać i najeść się do syta. W wyniku tych działań liczba bydła spadła z ponad 30 milionów sztuk do niecałych 17 milionów, a entuzjazm do pracy drastycznie spadł. ZSRR w późniejszych latach stał się największym na świecie importerem żywności.

Jak opisywał Jegor Timurowicz Gajdar: „Kolektywizacja, pozbawienie rolników wolności w zakresie miejsca zamieszkania i wyboru wykonywanego zawodu, a także zmuszanie rolników do pracy bez wynagrodzenia, oznaczało w praktyce powrót pańszczyzny”. Czyli historia zatoczyła koło, najpierw omamiono masy, że czas na rewolucję, by obalić cara w obronie uciskanych, po czym powrócono do stanu poprzedniego i  dodatkowo dokręcono śrubę jeszcze mocniej.

Każdy komunistyczny system jest zły, gdyż jedynie pracując na własny rachunek przejawia się prawdziwą pasję, dba o jakość i przykłada do wykonywanego zawodu, wszakże słaba wydajność punktuje po kieszeni a kiepskie standardy usług odstraszają klientów. Natomiast kiedy pracuje się na „wszystkich” to nie ma żadnej motywacji, przecież „czy się stoi, czy się leży” każdy dostaje to samo.

Wróćmy jednak do sedna wpisu, czyli waloru, na którym w poprzednim stuleciu krocie zarobił Armand Hammer. Z pszenicy produkuje się mąkę, a z mąki chleb, zatem warto rzucić okiem na wykres, by wiedzieć jakich cen chleba będzie się można spodziewać 🙂

WHEAT – interwał tygodniowy

Pewne formacje z geometrii euklidesowej mają swoje wybicia, ale mają także ruchy powrotne, które czasem przynoszą na czekoladę i taki właśnie ruch powrotny się realizuje. Wykres pozostawiam do samodzielnych przemyśleń i suwerennych decyzji 🙂

Wzrosty na giełdzie i poszukiwanie „cynków”

Posted by Marek | Posted in indeksy | Posted on 05-03-2017 9:12 pm

11

Ostatnimi czasy dostaję olbrzymie ilości maili, w których powtarzają się mniej lub bardziej bezpośrednie prośby o „cynk”, a z giełdą jest jak z pracą na roli. Jest czas siania i jest czas zbiorów. Największą uwagę przyciągają pola, kiedy dojrzewają na nich dorodne kłosy i popularne są wtedy jako plenery dla sesji fotograficznych. Podobnie jest z giełdą, największą uwagę przyciąga ona, kiedy są pobijane historyczne rekordy cenowe (czyli dorodne wyrośnięte kłosy) i każdy by chciał od razu taki kłos zapominając, że zanim on wyrośnie trzeba uprzednio zasiać ziarna na odpowiednio żyznym gruncie 🙂

Kiedy był na giełdzie czas siania, dałem o tym znać na blogu, tak by każdy z Czytelników mógł w odpowiednim momencie wsiąść do pociągu i ruszyć na zakupy akcji, gdy był na to odpowiedni czas potwierdzony niskimi cenami. WIG – indeks szerokiego rynku – oscylował wówczas w okolicy 37 000 punktów. Owe ujawnione na blogu miejsce na zakupy zostało oznaczone na poniższym wykresie.

WIG - interwał dzienny

Obecnie indeks WIG ma nieco ponad 59313 punktów, czyli jesteśmy ponad 22 000 punktów wyżej, a kilkadziesiąt walorów zanotowało już swoje rajdy dające po kilkaset procent zysku (m.in. JSW). Był szereg czytelnych sygnałów, także było w czym wybierać na rynku akcyjnym i spokojnie pomnażać kapitał.

Jednak czas łatwych zysków już był i niestety ze stosunkowo bezpiecznych walorów (tzw. „pewniaków”) już nic nie ma. Teraz pozostały już tylko walory, gdzie zysk jest po prostu premią za poniesione ryzyko i każdy powinien kalkulować wszystko mając świadomość możliwych strat.

Nie ma co ukrywać, mamy już 9 rok hossy, także niestety kto późno na giełdę przychodzi, ten sam sobie szkodzi. Najlepsze kawałki tortu zostały już zjedzone, także teraz pozostaje już tylko walka o to co pozostało (a co nieco walorów ma jeszcze pewien niewykorzystany potencjał).

Cześć i chwała Bohaterom!

Posted by Marek | Posted in Patriotyzm | Posted on 01-03-2017 12:04 pm

3

„Krwawa okupacja sowiecka bestialstwem przewyższyła niemiecką. Aresztowania w każdej wsi, mordy, gwałcenie dziewcząt, grabież. Aresztowanych dziesiątki tysięcy; wywożą w nieznanym kierunku na amerykańskich samochodach lub torturują nagich w lochach z wodą.” — raport ppłk Władysława Liniarskiego do Centrali i Komendy Głównej Armii Krajowej, 27 marca 1945 roku

„Berlingowcy i NKWD stosują niesłychany terror do ludności polskiej. Grabieże, mordy, gwałty. Dnia 7.3. spalono wieś Futy, pow. Ostrów Mazowiecki. Ludność wymordowano. Dzieci i kobiety żywcem rzucano w ogień.” — Raport Komendanta Okręgu Białystok do Naczelnego Wodza w Londynie, 2 maja 1945 roku

Przeglądając dokumenty podziemia niepodległościowego, jak również raporty i sprawozdania UB i MO  ciągle natrafiałem na nazwiska ofiar „władzy ludowej”. Byli to zarówno oficerowie i żołnierze Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Batalionów Chłopskich i Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, jak również mieszkańcy wiosek i miast chełmskich nie zaangażowani w działalność konspiracyjną. Ci ostatni ginęli najczęściej tylko za to, że byli Polakami, lub też mieszkali w wioskach uważanych przez  sowietów i ubeków za „reakcyjne”.

W wielu przypadkach jedyną winą ofiary  NKWD/UB/MO było udzielenie schronienia żołnierzom podziemia antykomunistycznego, czy przekazanie im bochenka chleba. Strzelano zarówno do mężczyzn, jak i kobiet i dzieci (najmłodsza ustalona przeze mnie ofiara Anna Dziachan miała 4 lata), nie oszczędzano też całych  rodzin. Dla wzbudzenia postrachu u innych mieszkańców okolicznych wiosek zabudowania ofiar palono, a ich ciała wrzucano do ognia.

– Jerzy Masłowski, historyk, absolwent Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, badacz archiwów UB

Właśnie taki niezwykle smutny obraz codzienności zastali powracający do domów żołnierze. Czerwoni gwałcili kobiety i mordowali ludzi dla zabawy, a do tego byli bezkarni. Często dokonywano aresztowań ludzi z ulicy, by rodzina musiała zbierać środki za wykupienie. Kto nie miał ukrytego majątku, z reguły zostawał zakatowany na śmierć, a w protokole wpisywano przesłuchanie „elementu wywrotowego”. Panowało olbrzymie bezprawie, dlatego Żołnierze Niezłomni podjęli walkę, by pokazać ubeckim karierowiczom, że nie są bezkarni i za zbrodnie dosięgnie ich ręka sprawiedliwości. Był to jasny sygnał dla ubeków, że za każdy mord będzie czekała ich kara.

To była walka o godność Polski i o godność Narodu. Czy ktoś wracając z wojny do domu i widząc na własne oczy jak robiące zawrotną karierę pachołki strzelają do 4-letniej dziewczynki mógłby pozostać wobec tego obojętny? Ktoś liczący na szybkie wzbogacenie i ciepłą komunistyczną posadkę na pewno by pozostał. Żołnierze Niezłomni do takich osób nie należeli.

Dziś 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Data nie jest przypadkowa, gdyż to właśnie pierwszego marca 1951 roku w mokotowskim więzieniu komuniści strzałem w tył głowy zamordowali Łukasza Cieplińskiego, Mieczysława Kawalca, Józefa Batorego, Adama Lazarowicza, Franciszka Błażeja, Karola Chmiela i Józefa Rzepkę. Polskich patriotów, przywódców IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (WiN). Sprzeciwiali się oni sowietyzacji Polski i dewastacji kraju przez wojska radzieckie. To właśnie ta organizacja poinformowała także Radę Bezpieczeństwa ONZ o sfałszowanym referendum ludowym w 1946.