Amerykańskie cła i „widmo wojny handlowej” – czy to zagrożenie?
Posted by Marek | Posted in ciekawostki | Posted on 06-03-2018 6:49 am
3
Ostatnio po wprowadzeniu przez Donalda Trumpa ceł na import aluminium i stali, sporo komentatorów mówi o „widmie wojny handlowej”, jakby totalnie zapomnieli, że przecież ona cały czas trwa i nie jest niczym nadzwyczajnym. Wystarczy popatrzeć na Chiny, które sztucznie zaniżają kurs swojej waluty, by być bardziej konkurencyjnym krajem od reszty. To też element wojny handlowej 🙂
Bardzo ciekawie opisał wszystko Rock, w komentarzach do wpisu o S&P500, także by nie odeszły one do zapomnienia, postanowiłem zebrać je w niniejszym wpisie, gdyż naprawdę są to celne spostrzeżenia, bystrego umysłu.
Cła zaporowe USA, wpisują się w reformę podatkową Trumpa. Skoro celem tej reformy jest repatriacja kapitału (powrót dolarów do USA), to trzeba tym dolarom stworzyć warunki do inwestycji rzeczowych w USA. Takimi instrumentami są m.in. cła, która gwarantują ochronę rynku wewnętrznego, a tym samym zwrot z inwestycji.
USA na skutek gigantycznego deficytu na rachunku obrotów są bardzo zależne od zagranicy. Przez ostatnie lata ten deficyt był finansowany przez dodruk dolarów przez FED, ale FED nie tylko z tym skończył, ale zapowiedział, wprowadzenie działań odwrotnych (QT – Quantitative Tightening). W sytuacji zwijającego się petrodolara, mogłoby to się skończyć katastrofą dla USA, stąd reforma podatkowa i repatriacja kapitału, dalej ochrona własnej gospodarki, aby zmniejszyć zależność gospodarki od kapitału zewnętrznego.
Nie piszę, żeby to usprawiedliwić.
Jak katastrofalne skutki przynosi deregulacja (tzw. wolny rynek) przekonała się PL. Po 1989 r., kiedy słabiutki rynek został otwarty, Polska stała się importerem netto wszystkiego, co wcześniej potrafiła sama wyprodukować (boleśnie przekonało się o tym wiele polskich miast, ale symbolem jest Łódź – trzeba tam pojechać, żeby zobaczyć skutki upadku przemysłu lekkiego). Przez ponad 25 lat mieliśmy permanentny deficyt na rachunku bieżącym, który zmuszał nas do zaciągania długu za granicą (o zależności dłużnika od wierzycieli nie trzeba pisać).
2017 r., po raz pierwszy od prawie 30 lat, zamknął się w PL nadwyżką na rachunku obrotów bieżących…
USA to naprawdę kompletny bankrut z gigantycznym bezrobociem ukrytym w kreatywnej statystyce (z bezrobocia wyłącza się ludzi bez pracy > 12M, bo uznaje się, że jak nie znaleźli pracy, to znaczy, że jej nie chcą). Gdyby w USA liczyć bezrobocie metodami jak w PL to byłoby ponad 20%. USA to gigantyczny deficyt budżetowy i na rachunku obrotów bieżących.
Mają jednak póki co kilka asów w rękami (lotniskowce kontrolujące handel morski całego świata, silne i sprawne służby typu CIA oraz mit założycielski przekładający się na dumę narodową).
Zależności między gospodarkami są efektem globalizacji, czyli liberalizacji przepływu wszystkiego. Ale uwaga: od słabych do silnych.
Gospodarka RFN jest bardzo złym przykładem, bo jedzie na sztucznie zaniżonej walucie, która gwarantuje jej eksportową konkurencyjność i ta konkurencyjność rośnie z każdym rokiem wraz z kłopotami gospodarek południa Europy. Oczywiście na tym dopalaczu można jechać do czasu, aż nie wybuchnie inflacja.
Inny efekt kłopotów krajów południa Europy jest taki, że nie mając kontroli na własną walutą (bo pozbyły się jej na rzecz Europejskiego Banku Centralnego z siedzibą we Frankfurcie) mogą konkurować jedynie niskimi kosztami pracy (co jest i tak ograniczone z powodu socjalizmu europejskiego itd.)
Jeśli chodzi o produkcję podzespołów przez Europę Środkową na rzecz gospodarki RFN, to wynika to z podażowego charakteru gospodarek Europy Środkowej (niskie koszty pracy dla wzrostu konkurencyjności gospodarek zachodnich). To się jednak kończy, bowiem większość tych gospodarek od 2 lat przestawia się na gospodarek podażowych na popytowe. Tylko to pozwoli im na przetrwanie. Żeby pewne rzeczy zrozumieć, trzeba wyjść poza ramy ekonomii jako religii (mentalność ukształtowana w latach 90-tych).
Aha, konkurencyjność eksportu Chin jest sztucznie podtrzymywany przez zaniżanie kursu Juana.
Historia jak zawsze zatacza koło i jak widać w każdym aspekcie. Świat idealny jest niemożliwy do stworzenia, bo zawsze znajdzie się ktoś kto zechce obejść zasady (ot ewolucja 😉 Pytanie klucz, co zrobić by mieć u nas taką gospodarkę jak z początku lat 90’tych ubiegłego wieku, która w perspektywie kilku- kilkunastoletniej odgrywałaby znaczącą rolę w tej części świata?
Mocny blog to mocni czytający
Ciekawe przemyślenia, choć na pierwszy widok „fantazyjne”. Głębszy ogląd daje dużo do myślenia.