Ropa w ujęciu geopolitycznym – warto ją posiadać, czy może lepiej jej nie mieć?
Posted by Marek | Posted in Surowce | Posted on 04-02-2019 7:20 pm
17
Dziś wiele krajów UE uznało samozwańczego prezydenta Wenezueli, czyli kraju, który na pierwszy rzut oka jest dla wielu badaczy książkowym przykładem obrazującym jak w XXI wieku ideologie komunistyczno-socjalistyczne potrafią doprowadzić kraj do ruiny. Jeśli jednak zerkniemy na całą sytuację głębiej, to problem wydaje się bardziej złożony.
Najpierw zerknijmy na udokumentowane zasoby ropy naftowej państw członkowskich OPEC.
Jak widać największe złoża posiada Wenezuela. Na czwartym miejscu jest Irak, a na siódmym Libia.
Wenezuela jeszcze dwie dekady temu nie miałaby z tej ropy – klasyfikowanej jako bardzo ciężką – aż tak wielkiego pożytku, gdyż jej wydobycie było skomplikowane technologicznie, mało wydajne i dosyć kosztowne. Jednak z biegiem lat technologia obróbki ciężkiej ropy poszła bardzo do przodu. Nawet nasi naukowcy w tej dziedzinie nie odstają od czołówki, wystarczy wymienić tutaj prof. dr hab. Włodzimierza Kotowskiego (hydrokraking). Natomiast naukowcy z Uniwersytetu w Calgary odkryli zastosowanie bakterii beztlenowych, które tanio rozwiązują problem z ciężkimi frakcjami (tutaj co nieco więcej).
Także śmiało można rzec, że Caracas ma potencjał, by przebić z rozmachem Dubaj, gdyż przeszkody w materializacji swoich złóż stają się jedynie „melodią przeszłości”. Pomijając wpływ ustroju, który gdyby nie wysokie ceny ropy naftowej odszedłby do lamusa już za Chaveza, ze względu na wysoką korupcję i nieefektywność gospodarki, to problem „ciężkiej ropy” był znaczącym hamulcem w rozwoju, a na dzień dzisiejszy staje się on już coraz mniej odczuwalny. Dodając do tego nowatorskie systemy odzyskiwania wanadu i niklu z roponośnych złóż w delcie Orinoko, mamy coraz ciekawsze perspektywy 🙂
I w tym przełomowym momencie władze Wenezueli, jakby nie umiały wyciągać wniosków z historii, postanawiają w 2017 roku rozliczać ropę – szacując jej ceny – wyłącznie w yuanach, rublach, euro i rupiach.
Ktoś powie, że to niby to nic nie znacząca zmiana, ale czy pamięta ktoś, że tego typu działanie omijające dolara zrobił niegdyś Irak wprowadzając rozliczenia w euro? The Guardian pisał wtedy: „Iraq nets handsome profit by dumping dollar for euro„. Parę lat później po tych działaniach nie było już śladu, tak jak i po rzekomej broni masowego rażenia, która miała być tam wytwarzana. Niedawno nawet Tony Blair przepraszał za wplątanie UK w tę bezsensowną wojnę.
Kolejnym krajem, który popełnił duży błąd była Libia. Zaczęła ona realizować wizję wprowadzenia rozliczeń za ropę w walucie opartej na złocie. Zaznaczyć tutaj trzeba, że w Libii system redystrybucji dóbr ze sprzedaży ropy naftowej był godny podziwu, począwszy od szkolnictwa poprzez ochronę zdrowia, czy warunki bytowe. Istny pragmatyczny socjalizm. Pieniądze przeznaczano na nowatorskie i genialne pomysły, takie jak na przykład sieć podziemnych studni, gromadzących i transportujących wodę do miejsc, gdzie jest ona potrzebna.
Coś takiego przydałoby się u nas w kraju, by wodę z roztopów gromadzić i przesyłać w rejony, gdzie susza daje się mocno we znaki. Ograniczyłoby to ryzyko powodzi do minimum, a plony nie byłyby niszczone w czasie bezdeszczowych okresów 🙂
W Libii w przeciągu paru dekad, z pustynnego kraju planowano zrobić silnego afrykańskiego producenta żywności.
Wracając jednak do meritum, dziwne zbiegi okoliczności tam wyszły, czyż nie? A może te wydarzenia to po prostu naturalna obrona własnych interesów i powinnyśmy trzymać się lidera rozdającego karty? Idąc tym tropem, czy zamiast debat nad sensem przyjęcia euro, czy nie lepiej przyjąć dolara? Choć własnej złotówki nic nie zastąpi i lepiej, by pozostała z nami jak najdłużej 🙂
A co Wy sądzicie o „ropnym przedwiośniu” w Wenezueli? 🙂
Pewnie co nieco powiedziałby na ten temat dr Jacek Bartosiak, ale na pewno jest to skutek działania dużych graczy. I obstawiam, że to żaden przypadek to co się dzieje w Wenezueli, bo przypadek to trafić w 6 w lotka 😉
Ktoś na tym „przypadku” mocno skorzysta 🙂
Zależy jak się potoczy, ale u buka obstawiłbym na USA;)
To duzo szerszy temat i odpowiedzi nie dokonca sa takie proste. Dokladnie te watki (m.in. Libia, Irak) sa poruszane w tym ciekawym dokumencie (chociaz przydlugim) i stawiane tezy sa podobne do Twoich (+ plus wiele innych). Film HyperNormalisation https://www.youtube.com/watch?v=fh2cDKyFdyU
Bardzo fajny watek Blackrock od 1h.18 min…
Katar nie należy do OPEC 😉
I pewnie za jakiś czas na geografii będzie omawiany jako kraj wyspiarski 🙂
była wojna zastępcza w Syrii, teraz powtórka z rozrywki w Wenezueli
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Maduro zachowuje się jak szaleniec:
– nie wyciągnął wniosków z historii (Irak, Libia czy w wersji soft Brazylia),
– nadepnął na odcisk USA, w której strefie wpływów jest cała Ameryka Łacińska,
– nie przygotował się odpowiednio na przewidywalne skutki zmiany waluty rozliczeniowej ropy z USD na yuany i ruble,
– skoro Maduro porzucił USD na rzecz CNY czy RUB, to dlaczego najpierw nie postarał się o stosowny protektorat (np. baza wojskowa Chin czy Rosji z bronią atomową)?; przecież zmiana waluty rozliczeniowej na inną (bo nie na złoto) praktycznie służy tylko i wyłącznie emitentom tej waluty; inne korzyści są marginalne,
– skoro inne korzyści zmiany waluty rozliczeniowej są marginalne, Wenezuela nie otrzymała realnej ochrony i jest w strefie wyłącznych wpływów USA, to dlatego wykonała ten samobójczy krok? Każdy polityk, wie czym jest geopolityka, zawieranie sojuszy, soft i hardpower, ekspansja zastępcza, a ponadto wyciąga wnioski z historii, która się powtarza, choć metody mogą być inne, bo postęp technologiczny itd.
Jestem przekonany, że wojowanie z silniejszymi jest bez sensu (m.in. oznaka słabości psychicznej).
Jestem przekonany, że trzeba mieć jak najwięcej sojuszników (w miarę możliwości dobre relacje ze wszystkimi grubasami, przy czym można z każdym budować relacje na innym polu, bo wiadomo, że między grubasami występują sprzeczności interesów).
Jestem przekonany, że główny protektor musi być daleko, żeby nie przyszło mu do głowy wchłonąć krain, nad którymi rozpiął parasol ochronny. To się zawsze tak kończy.
Jestem przekonany, że jeśli jest się średnikiem (np. populacja, demografia, armia, gospodarka, uzależnienie od importu jakiegoś ważnego inputu itd.), to można wyjść z tej klatki poprzez ekspansję zastępczą (vide UE, która jest właśnie takim wehikułem dla Niemiec czy Trójmorze, które było takim wehikułem dla Rzeczpospolitej).
Jestem przekonany, że bardzo ważna jest spójna polityka wewnętrzna (silna armia, silna gospodarka i silne społeczeństwo) – patrz rozpad I RP.
Ale może Maduro wcale nie reprezentuje Wenezueli? Czy historia nie zna przykładów takiego mechanizmu?
Wersja z marionetką i krecią robotą Maduro jest oczywiście brana pod uwagę, ale pytanie co miałby dostać za swoją „robotę”? Bo był u szczytu, choć co prawda takiego pałacu jak Erdogan nie kazał sobie wybudować 🙂
@Marek
Bardziej myślałem, że nie reprezentuje Wenezueli, lecz jest niewolnikiem własnego egotycznego umysłu, który karmi się pychą itd. O taki mechanizm mi chodziło. A dalej, ktoś to wykorzystał, żeby prowadzić wojnę proxy, o czym pisał Wojtek.
Czasem, manipulując może popchnąć kogoś w jakąś stronę, żeby pogrążyć (uwikłać i osłabić) kogoś trzeciego, który jest rzeczywistym celem. Historia (także XX. wieku) zna kilka takich przypadków.
Zapewne wiele nam umyka, kiedy oceniamy wyłącznie w kategoriach czysto rozumowych (czy wszyscy i zawsze jesteśmy w pełni racjonalni?).
Autokorekta
Oczywiście w czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów, nawet w jej szczytowym okresie historii (I poł. XVII w.; ok. 1 mln km2), nigdy nie było Trójmorza – nawet „dwumorza” 🙂
Z pewnością jednak, obecna koncepcja Trójmorza nawiązuje do geostrategii z tamtych czasów (natomiast obrano inną drogę, bo też człowiek jest na innym etapie rozwoju …)
Tylko etap wdrażania „Trójmorza” jest o tyle trudny, że zbyt wiele państw trzeba do tego przekonać, a że są to biedniejsze kraje, łatwo ktoś trzeci będzie mógł jakiś przekupić, by wszystko poszło na marne.
BTW
Polska z Wielkim Księstwem Litewskim była od morza do morza za Jagiełły;)
Można tak powiedzieć, choć za Władysława II Jagiełły Korona Królestwa Polskiego i Wielkie Księstwo Litewskie były osobnymi państwami – tylko król był wspólny 😉 i żadne z nich nie dochodziło do Morza Czarnego. Tylko lenna litewskie sięgały do Morza Czarnego.
Chyba, że masz na myśli Hospodarstwo Mołdawskie, które złożyło (kilka razy) hołd lenny królom Polski. To zawsze jednak było osobne państwo (m.in. kulturowo), choć była wspólnota interesów.
Był to jednak na pewno przykład sojuszu od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego.
Dokładnie o to mi chodziło.
Lenna litewskie przy Morzu Czarnym + Hospodarstwo Mołdawskie były zależne;)
Wiele wyjaśni poniższy artykuł. Mnie już nie dziwi że pech spotyka kraje, które rezygnują przy rozliczaniu ropy z dolara na rzecz innych walut.
http://www.adamduda.pl/2008/07/18/ekonomia-imperiow/
Pretendentom zależy na zdetronizowaniu światowego hegemona, a jak najlepiej osłabić jakieś państwo ? wciągając je do wojny a innymi. Wojna kosztuje. i to dużo. Być może pretendenci manipulują innymi aby hegemon dał sie wciągać w wojny, ciekawe ile wojen jeszcze będzie trzeba aby u hegemona wystąpił kryzys ?