Inflacja puka do drzwi – czy wzrost ceny chleba o 600% to dużo?
Posted by Marek | Posted in Edukacja finansowa | Posted on 12-07-2019 11:00 am
6
Coraz częściej w statystykach królują wzrosty wynagrodzeń. Jeśli zerkniemy na ostatnie depesze GUS’u
to może się wydawać, że społeczeństwo dynamicznie się bogaci. Jest to jednak w dużej mierze efekt psychologiczny, gdyż wydaje nam się, że jesteśmy bogatsi, ale gdy wzrost wynagrodzeń nie podąża za wzrostem wydajności pracy, powstaje presja inflacyjna.
Dla przykładu, jeśli mamy sad i zbiór mechaniczny powoduje straty rzędu 30% (np. poobija za bardzo niektóre owoce, które nie będą się już nadawały do sprzedaży), to gdy wprowadzimy ulepszenia (np. mój wujek, emerytowany rolnik samodzielnie tworzył wiele ulepszeń poprawiających przemysłowe rozwiązania), które spowodują spadek strat o połowę, to dzięki poprawie wydajności, możemy sobie przyznać podwyżkę.
Natomiast jeśli mamy pracownika, który zbiera ręcznie w tym samym tempie (tego typu zbiór, przy wprawnej ekipie, daje o wiele niższe straty niż zbiór mechaniczny) i chcemy mu dać podwyżkę o 20%, to by zachować poprzedni bilans, musimy podnieść ceny owoców.
W każdej firmie, gdzie wzrost wynagrodzenia nie idzie w parze ze wzrostem wydajności (bądź jakości), ceny produktów będą szły w górę.
Koszty pracy zwiększają inflację i tu koło się zamyka. Ludzie zarabiają więcej, ale realnie, wobec rosnących cen, stoją w miejscu.
Jednak prócz wynagrodzeń, w przyszłym roku urośnie cena prądu. U nas jej zużycie mocno rośnie (na tle średniej unijnej dosyć znacznie), a nowe moce produkcyjne kuleją i choć wiele osób dokłada się do produkcji przy użyciu OZE, to jest to kropla w morzu potrzeb. Ja w tym roku, z tego co nie zużyłem na własne potrzeby, wysłałem jako producent do sieci ok. 1100kWh. Gdyby nie deszczowa wiosna, wynik byłby lepszy, ale i tak jest to wartość znikoma jak na pół roku.
Kuleje u nas kwestia atomu, zwłaszcza, że noblista z fizyki ma już sposób ta tanią utylizację odpadów, poprzez przyspieszenie rozpadu z kilku tysięcy lat do kilku minut. Czyli największa zmora elektrowni jądrowych zostanie za niedługo komercyjnie rozwiązana.
U nas niestety budowa elektrowni, która miała się zakończyć teraz w 2019 roku, dopiero niedawno ruszyła na etapie koncepcyjnym. Także przyszłoroczny wzrost cen prądu odbije się na cenie towarów.
Mieszkać też gdzieś trzeba. Jak wyglądają średnie ceny?
Od 2015 wzrosły prawie o 20%, czyli jak ktoś otrzymał 15% podwyżkę wynagrodzenia, to w kwestii mieszkaniowej jest jeszcze bardziej w tyle.
Na koniec żywność. Każdy sam, w zależności od swoich wydatków, może sobie wyznaczyć własny poziom inflacji dla żywności.
U mnie w kwestii owoców nastąpiła deflacja, gdyż nasadzenia z poprzednich lat, przynoszą już plony.
Mam zatem je prawie za darmo (prawie, gdyż nawożę kompostem wytwarzanym ze skoszonej trawy czy liści z własnych drzew i krzewów, ale do kompostowników sypię pół paczki specjalnych bakterii przyspieszających rozkład, więc ~ 100 kg naturalnego nawozu kosztuje mnie w granicy 5zł).
Natomiast w kwestii chleba, zamiast 3zł za bochenek płacę obecnie dużo więcej, gdyż postanowiłem piec pieczywo samodzielnie 🙂
Podliczając, wszystko cena za taki bochenek wychodzi ok. 21zł (mąki bio, miód eko itp.). Pomijam wszelkie dodatkowe wydatki takie jak np. kamień szamotowy do pieczenia, który przy częstej eksploatacji co jakiś czas trzeba wymienić.
Także od czasu przejścia na własny wypiek, za chleb płacę o 600% więcej, ale tego smaku nie można wyceniać na pieniądze 🙂
Pieczesz sam czy piecze żona? Wkurza mnie jak faceci przypisują sobie zasługi.
Na pieczenie akurat wrzuca się do piekarnika, ale wyrób ciasta na chleb, bułki czy pizzę to męska robota w naszym domu 🙂
U mnie akurat robot kręci ciasto drożdżowe a piekarnik piecze. Co jedynie składniki po kolei trzeba dokładać i jaka w tym filozofia ale co niektórzy to nawet wodę potrafią przypalić no cóż 🙂
Ja akurat lubię ugniatać. Mam też wtedy pełną kontrolę nad grubością skórki, no i miksera nie trzeba potem czyścić 🙂
A co do wypieków, to pamiętam jak przyjechałeś na „obiad czwartkowy” do Wrocławia z własnymi bułeczkami. Przez miesiąc czy dwa nie byłem potem w stanie przegryźć tych sklepowych 😉
Przepraszam Marku ale piszesz o wzroście zapotrzebowania na energię elektryczną (co jest prawdą), a pokazujesz wykres zużycia energii pierwotnej (który jest znacznie szerszym pojęciem). Otóż na energię pierwotną składają się wszystkie rodzaje energii zużywanej w gospodarce.
Energia elektryczna, energia cieplna do ogrzewania, czy mechaniczna do napędzania samochodów pozyskiwane są z nośników energii pierwotnej – odnawialnych (słońce, wiatr, geotermia) i nieodnawialnych (węgiel, gaz, ropa, atom).
Wzrost zużycia energii pierwotnej jest ściśle skorelowany ze wzrostem gospodarczym, który w ostatnich latach był wyższy w Polsce niż krajach innych UE stąd taki odjazd na wykresie.
Jeśli chodzi o stricte zużycie energii elektrycznej to w tym roku przez pierwsze sześć miesięcy zużyliśmy prawie tyle samo co rok wcześniej (wzrost +/- 0%). Jest to głównie efekt wysokich cen energii, które już widzi przemysł, a Kowalski zobaczy pewnie w przyszłym roku (dzięki populistycznej zagrywce zafundowanej nam przez Ministra Energii – Ustawa o rekompensatach cen prądu).
Dzięki wielkie za doprecyzowanie!