Rok 2020 przeszedł już do historii, a był to rok niewątpliwie pełny turbulencji. Ten rok natomiast jest rokiem pełnym wyzwań i nadziei. Nadziei na rychłe zniesienie ograniczeń.
Teraz niby mamy ferie, ale narty trzeba odpuścić, gdyż Austria ma zamknięte hotele i restauracje do 24.01, Francja zamknęła wyciągi i restauracje to końca stycznia, bliżej nas, na Słowacji, również zamknięte są stoki i hotele. U nas z kolei – chyba, że to ja mam pecha – często trafiam na takie zjawisko 🙁 Więc tegoroczne ferie są jakie są i wszyscy żyjemy nadzieją, że będzie lepiej.
A wielka nadzieja sprawia, że wszystko w temacie szczepień galopuje. Kiedyś b. Premier powiedziała coś takiego (3 minuta, 40 sekunda), ale żyjąc nadzieją na „lepsze jutro”… uruchamia się pośpiech i przymyka oko na niefortunne pytania typu „czy ozdrowieńcy z wiosennej fali mają dalej przeciwciała, czyli przechorowanie daje odporność” itd.
Wzorowi obywatele z klasy średniej chcą już końca pandemii, bo po prostu prócz problemów ekonomicznych, zaczynają się pojawiać problemy emocjonalne, bo ludzie są gatunkiem stadnym i potrzebują kontaktu na żywo z innymi, a puby, kawiarnie, restauracje, kina są zamknięte.
Przedsiębiorcy mają już dość pandemii, bo ciągłe lockdowny jakie wprowadzają nawet najbogatsze kraje Europy (np. p. Merkel szacuje, że lockdown potrwa aż do Wielkanocy, a w Niemczech jest wprowadzony zakaz opuszczania domu bez ważnego powodu i zamknięte są nawet zakłady fryzjerskie), mieszają w wielu biznesach.
Politycy z kolei chcą najszybszego końca pandemii, gdyż elektorat – ze względu na wyczerpanie pandemią ma już dość ograniczeń i chciałby żyć jak dawniej – zaczyna się robić nerwowy.
Dlatego ten rok, będzie rokiem szczepień i na jesieni się okaże dopiero czy one coś dały. Oczywiście miejmy nadzieję, że to bezpieczne, doskonale przebadane i skuteczne specyfiki, a wydarzenia ze Szwecji, Portugalii, Szwajcarii czy USA, to zwykłe zbiegi okoliczności – nie mnie to oceniać, pozostawiam to ekspertom w swoich dziedzinach.
Ekonomicznych skutków pandemii nie sposób dokładnie oszacować. Na pewno w skali światowej wiele firm powiązanych ściśle z turystyką zniknie z powierzchni ziemi. Wielu osobom świat się wali na głowę. Ktoś mający jeszcze rok temu dobrą pracę i kredyt, z dnia na dzień może zostać bankrutem.
Z drugiej strony mamy powtórkę tego co miało miejsce po upadku PRL’u. Wiele firm bankrutowało, ale też wiele zostało przejętych za bezcen i stanowiło zaczątek wielkich fortun tworzonych błyskawicznie w czasie transformacji ustrojowej.
Bez dwóch zdań wielkim wygranym pandemii są Chiny, a po tym jak od długiego czasu blokowali ekspertów WHO chcących zbadać początki pandemii, nikt chyba już nie ma złudzeń, że to „szczęśliwy zbieg okoliczności”, który powalił na kolana ich głównych konkurentów do globalnej hegemonii. Chiny szybko zdławiły u siebie pandemię, gdyż mają zdyscyplinowany naród. Zdyscyplinowany siłowo, jak wiemy za udostępnianie memów o prezydencie idzie się tam do więzienia (skazany na więzienie 20-latek). Aż strach pomyśleć co spotkałoby redakcję pewnej gazety i dziennikarzy pewnej stacji, gdyby władał nami Xi Jinping…
Jeśli szczepionka się sprawdzi, euforia w sojuszu z tanim pieniądzem, da kolejną nadzieję. Jeśli szczepionka okaże się bezużyteczna i zaszczepieni na jesiennej fali dalej będą chorować i umierać, to nadzieja może zamienić się depresję. Co będzie? Sprawdzimy w listopadzie, teraz pozostaje mieć nadzieję, że będzie dobrze.
Pandemia na pewno wpływa na rynek nieruchomości. Studenci nie potrzebują tylu kwater, a niektóre biurowce świecą pustkami. Na pewno w wielu miejscach na świecie spadną mocno ceny powierzchni biurowych, a wiele budynków – zwłaszcza mocno zakredytowanych – pójdzie pod młotek.
Pojawił się też kolejny problem. U nas NBP, wzorem innych krajów, mocno zaszalał w drukowaniu. Zatem kiedyś nadejdzie inflacja – zarówno lokalna, ale też taka w skali ogólnoświatowej, chyba, że schowa się ją w jakiś zbiornik, a potem ten zbiornik nakryje deklem i zaspawa. Ciekawym zbiornikiem, gdzie można wyeksportować inflację, wydają się kryptowaluty, których kapitalizacja przekroczyła już bilion dolarów. Nadmiar gotówki – u tych, którym się przelewa – szerokim strumieniem płynie w kierunku kryptowalut, a nie na zakup krajowych towarów i usług, więc w obiegu jest mniej wolnych środków. Po jakimś czasie, kiedy banki centralne uznają, że eksport zakończony, wystarczy zablokować rewers do systemu, czyli zablokować wymienialność kryptowalut na inne waluty. Każdy bank po prostu będzie mógł środki z wymiany konfiskować, albo obłoży się to 99% podatkiem – pomysłów jest wiele. To oczywiście wariant hipotetyczny. Dostępne są też takie warianty jak cypryjski ze strzyżeniem depozytów, czy zimbabwyjsko-wenezuelski w formie galopującej hiperinflacji. Ale to warianty na inflację globalną. O lokalnej wolę lepiej nie myśleć.
Nie wiem, który wariant się wydarzy, na pewno jednak nadmiar pustego pieniądza trzeba będzie kiedyś jakoś rozwiązać. Pytaniem otwartym pozostaje kiedy to nastąpi i jakie zostaną użyte środki. Ja tego nie wiem.
Pandemia to też niepokoje społeczne i zdejmowane przez ludzi maski. W końcu pokazują swoje prawdziwe oblicze. Pojawia się rasizm i ksenofobia. Sklepy z polskimi produktami wylatują w Holandii w powietrze. W UK ofiarą w szkole pada 7-letni Gabryś. Na sile przybiera astroturfing. Politycy zamiast tonować nastroje, podburzają je. Przykładem niech będą ostatnie wydarzenia na Kapitolu. W Polsce też walka o procenty w sondażach wymknęła się już dawno z ram logiki. O zepsuciu rodzimej sceny politycznej wypowiadał się jakiś czas temu prof. Kołodko, były wicepremier i minister finansów z czasów rządów SLD. Można sobie wygooglować jego wypowiedź wpisując w wyszukiwarce frazę:
„To, co robi opozycja urąga przyzwoitości”.
Tak na marginesie, całkiem niedawno profesor Kołodko dostał prestiżową Special Book Award of China za wybitne publikacje naukowe. Można zatem uznać, że jest to nasz najbardziej utytułowany międzynarodowo ekonomista i wie co mówi.
Nienawiść zaczyna „blokować zwoje mózgowe” w kwestiach ideologicznych. To co zdrowy rozsądek i logika podpowiadają, przestaje mieć znaczenie. W USA np. pod naciskiem lewicy usunięto pomnik Lincolna, który – uwaga! – powstał wyłącznie z datków byłych niewolników, którzy postanowili go w ten sposób uhonorować. Wielu z nich walczyło w szeregach Unii. Nie byli oni majętni, oddali na zbiórkę swój przysłowiowy „wdowi grosz”, by przyszłe pokolenia mogły ten pomnik oglądać.
I co? „Napluto tym ludziom w twarz”, gdyż pomnik Lincolna znoszącego niewolnictwo, uznano za… rasistowski i usunięto! Zszargano pamięć ludzi, którzy z bronią w ręku walczyli w szeregach Unii o zniesienie niewolnictwa, a później zrobili zrzutkę na pomnik, pomimo tego, że nie byli majętni. Smutne…
Reasumując, rok 2021 to rok wielkich wyzwań: opanowania pandemii, zdławienia fali nienawiści, rozwiązania wielkiego problemu wiszącej w powietrzu inflacji, zadbania o środowisko, by nasze kurorty nie zmagały się ze smogiem, gdy wiatr ustaje i „przeczyszczenia zwojów mózgowych”, by zaczęto się kierować logiką, a nie emocjami.
A Wy co byście jeszcze dodali do listy wyzwań na ten rok?