Sezon wakacyjny w pełni, także dziś podzielę się roboczym fragmentem II tomu przygód Andrew Fresheta. 🙂
– – –
Taksówka dowiozła Fresheta na długo przed czasem. Korki były o wiele mniejsze niż pokazywała to jego aplikacja w telefonie. Wszedł do biurowca, wpisał się na recepcji i otrzymawszy identyfikator udał się na dziesiąte piętro, gdzie miała się odbyć debata. Nie skorzystał z windy, tylko powolnym krokiem wchodził po schodach. Po pierwsze, by się odstresować, a po drugie, miał jeszcze dwa kwadranse w zapasie.
Dziesiąte piętro, w porównaniu z reprezentacyjnym parterem, wyglądało jakby od lat czekało na remont. Gdzieniegdzie kruszył się tynk, a wydeptana wykładzina, gdyby tylko potrafiła mówić, wołałaby o ratunek. Jak na dużą i dochodową stację telewizyjną za bardzo oszczędzano. W głównym holu stały trzy spore, podniszczone kanapy i małe stoliki kawowe. Andrew postanowił zająć jedną z nich, ale najpierw skorzystał z automatu stojącego naprzeciwko wind, mającego w swojej ofercie napoje i przekąski. Kupił butelkę wody i czekoladowego batona, którego od razu postanowił zjeść.
Kanapa, pomimo wyglądu sugerującego konieczność jej wymiany, okazała się całkiem wygodna. Gdyby jeszcze tak nie skrzypiała przy każdym ruchu, zapewniałaby idealne miejsce na relaks przed nagraniami.
W pewnym momencie na dziesiątym piętrze zatrzymała się winda, wydając przy tym odgłosy, może nie takie jakby w każdej chwili miała runąć, ale takie, które sugerowały, że kolejny przegląd techniczny powinien odesłać ją do gruntownego remontu. Potwierdziły to dodatkowo chyboczące się w trakcie otwierania i skrzypiące drzwi. Z owego solidnie już wyeksploatowanego urządzenia wysiadło dwóch elegancko ubranych, szczupłych mężczyzn w średnim wieku. Andrew skinął lekko głową na przywitanie, ale zignorowali go i siedli w przeciwległym kącie kontynuując swoją rozmowę.
– Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego te akcje tak mocno rosną – rzucił wyższy i przejechał ręką po swoich przetrzebionych, rudych włosach.
– Zaraz ci wytłumaczę – dodał drugi ochoczo, poprawiając okulary.
– Rohan, wytłumaczyć to i ja potrafię. Wszystko można wytłumaczyć po fakcie. Wolałbym jednak wiedzieć z wyprzedzeniem dlaczego tak się dzieje, bo miesiąc temu wszystko sprzedałem.
– Znam ten ból.
– Gdybym nie sprzedał, zarobiłbym teraz krocie i rzucił etat.
– No wiem, wiem – odrzekł sapiąc i kiwając głową. Pot spływał mu z czoła, więc zdjął marynarkę i poluzował krawat. – Za ciepło tu. Mogliby klimę włączyć – dodał.
– Widziałem tam coś do picia.
Mężczyźni wstali z kanapy i podeszli do maszyny. Chwilę postali, po czym, ku zdumieniu Fresheta wrócili z pustymi rękami.
– Co za złodziejstwo. Dolar więcej niż normalnie.
– Szukają jeleni. Przetrzymamy jakoś.
Andrew uśmiechnął się lekko i jednym haustem opróżnił pozostałą zawartość butelki.
„Wolę być jeleniem, niż wysuszonym kaktusem” – pomyślał, po czym zlokalizował kosz na śmieci, przyjrzał mu się uważnie, obliczył w głowie trajektorię i nie ruszając się z kanapy rzucił butelką. Trafił idealnie. Mężczyźni spojrzeli na niego kątem oka, unieśli brew jakby chcieli zakomunikować między sobą, że tam siedzi modelowy przykład jelenia, ale nie przerywali rozmowy i udawali, że nie zwracają na niego uwagi.
– Masz tu ulotkę do tej wypożyczalni, o której ci mówiłem. Będziesz miał z nią dziesięć procent zniżki. Drogo, ale warto. Zabierasz sportową furę na dwie godziny, objeżdżasz fajne miejsca w okolicy, robisz masę zdjęć, szybko przebierasz ciuchy i robisz kolejne. Tylko odpal stoper, bo dopłaty są słone jak się spóźnisz.
– Sam nie wiem.
– Rohan, nie wygłupiaj się. Bierzesz auto, nagrywasz filmik, zmieniasz koszulę, marynarkę, nagrywasz kolejny w innym miejscu. Znowu się przebierasz i strzelasz fotki do oporu. Jedna taka sesja i masz zdjęć na cały rok. Co tydzień publikujesz filmik lub zdjęcie. Ludzi to przyciąga. Widzą auto bez dachu i wyłączają bezpieczniki. Jesteś dla nich ekspertem w ferrari i reszta nie ma znaczenia. Sprzedasz im wszystko, nawet piasek na pustyni i kostki lodu na Antarktydzie.
Rozmówca roześmiał się szyderczo i poprawił okulary.
– I to działa?
– W miesiąc przybyło mi sto tysięcy obserwujących, a sprzedaż konsultacji i analiz wzrosła mi dziesięciokrotnie. Mówię ci, ludzie chętniej słuchają rad kogoś, kogo widzą w ferrari. Nawet jakbyś gadał głupoty.
– Serio?
– Jak gadasz używaj najtrudniejszych słów. Odmieniaj na wszelakie sposoby cały żargon z rachunkowości. Im mniej rozumieją, tym bardziej myślą, że się na tym znasz. To sprawdzona sztuczka.
Freshet z jednej strony był lekko rozbawiony ich dyskusją, ale z drugiej czuł autentyczną odrazę do takich ludzi. Byli to zwykli kłamcy żerujący na naiwności innych osób. Niczym się dla niego nie różnili od kogoś, kto przykleiłby do wszystkich parkometrów na ulicy kartkę informującą o awarii urządzenia, po czym ubrał się w kamizelkę odblaskową i pobierał pieniądze od niczego nieświadomych kierowców.
Z korytarza dobiegły odgłosy rozmów, aż oczom Fresheta ukazała grupa ludzi kierujących się do windy. Za nimi szła elegancko ubrana kobieta w krótko obciętych blond włosach, która podniosła rękę i donośnym głosem zawołała:
– Smith, Freshet i Crawford, proszę za mną!
Andrew poczuł duży dyskomfort, gdy pozerzy z korytarza usiedli razem z nim w studiu jako eksperci. Zastanawiał się nawet czy w ramach protestu nie opuścić studia, ale wszystko potoczyło się tak błyskawicznie, że ostatecznie pozostał.
Technik przypiął im do marynarek niewielkie mikrofony, po czym prowadząca program poinformowała ich, że mają zrobić głęboki wdech, bo właśnie wchodzą na żywo.
– Dzień dobry państwu. Dzisiaj są z nami Mat Crawford, analityk giełdowy, posiadacz dwudziestu certyfikatów potwierdzających jego kompetencje.
– Dwudziestu dwóch – wtrącił Crawford unosząc palec wskazujący z lekkim uśmiechem.
Prowadząca zignorowała jego uwagę, kontynuując:
– Rohan Smith. – Mężczyzna ukłonił się nisko. – Doradca finansowy i mentor, uczący ludzi jak osiągać bogactwo oraz Andrew Freshet, który rozgryzł największą aferę ostatnich lat. Na początek mam naprawdę proste pytanie. Jak długo Wall Street będzie jeszcze rosnąć?
Pierwszy do odpowiedzi ruszył Crawford.
– Przede wszystkim trzeba pamiętać, że nie ma silniejszych rynków od Wall Street. Amerykańska gospodarka składa się z największych championów, które są notowane na nowojorskiej giełdzie. W dłuższym okresie giełda na Wall Street może tylko i wyłącznie rosnąć. Wystarczy popatrzeć na historyczne notowania. Każdy krach trwał krótko. Wzrosty trwają zdecydowanie dłużej. Tracą jedynie osoby, które nie rozumieją istoty inwestowania. Trzeba trzymać zakupione akcje i nie poddawać się sezonowym panikom. Jak nie sprzedasz w panice, to nie stracisz. Strategia kup i trzymaj jest najlepszą rzeczą jaką można było kiedykolwiek wymyślić. Przy każdej wypłacie wynagrodzenia, trzeba wyodrębniać stałą kwotę i kupować za nią akcje. Regularne inwestowanie sprawi, że po kilkudziesięciu latach emerytura na słonecznej Florydzie będzie pewna. Najlepiej jest mieć jak najwięcej akcji spółek z sektora nowoczesnych technologii, a jedyne o co będziemy musieli się martwić to wyłącznie to, na co wydać zarobione pieniądze.
„Co to za bzdury” – pomyślał Freshet i wtrącił się do monologu Mata.
– To bardzo ryzykowna strategia. Lepiej reagować dynamicznie. Środki lepiej alokować w trakcie fazy kulminacji paniki. Kupując w okolicy dołka mamy najlepsze ceny…
– Nie, nie, nie – przerwał mu Crawford, gestykulując jednocześnie rękami. – To co opowiada pan Freshet, to jest totalna utopia. Tylko systematyczne inwestowanie stałej sumy ze swoich dochodów, najwięcej oczywiście w spółki technologiczne, gwarantuje sukces.
Prowadząca debatę starała się zachować kamienną twarz, ale jej oczy zdradzały, że jest zachwycona obrotem spraw. Lekkie spięcia zawsze przyciągały widzów, a tu udało się je wykonać już na samym początku.
Andrew wziął głęboki wdech i powolny wydech. Nienawidził jak ktoś upiera się przy swoim braku racji.
– Pozwolę się z tym nie zgodzić. Szczególnie ryzykowne jest inwestowanie w sektor nowych technologii. Panuje na nim olbrzymia konkurencja, nasze firmy muszą rywalizować z potencjałem naukowym Unii Europejskiej, a także z krajami azjatyckimi takimi jak Chiny czy Japonia. To co dziś uważamy za nowość i szczyt technologii, za jakiś czas będzie już przestarzałe. Jeśli ktoś zakupiłby dwadzieścia lat temu kilkanaście kartonów najnowszych wówczas telefonów komórkowych, teraz mógłby odzyskać jedynie niewielką część wyłożonej sumy. Jeśli ktoś kupiłby dzieła sztuki lub dobrze zlokalizowane nieruchomości, byłby dziś dużo bardziej majętny. Firmy tworzące nowe technologie muszą nieustannie wymyślać coś nowego. Chwila nieuwagi może był początkiem końca. Wystarczy wspomnieć przykład fińskiej Nokii, niegdyś lidera rynku telefonów komórkowych. Nie zorientowali się, że konkurencja zaczyna ich doganiać i ponieśli sromotną klęskę. Dlatego z dużą dozą ostrożności należy traktować biznesy, które są oparte na chwilowej modzie. Modzie, która szybko może przeminąć. Na dłuższą metę warto zwrócić uwagę na ponadczasowe biznesy.
– Andrew, nie wiesz co mówisz. Może znasz się na spółkach wydobywczych i Botaroy Bauxite Haven rozpracowałeś perfekcyjnie, ale uwierz mi, w nowych technologiach to ja jestem ekspertem. Mam certyfikaty, które to potwierdzają.
Freshet nie miał już złudzeń, że ów skąpiący na butelkę wody mężczyzna ma znikome pojęcie o skutecznym inwestowaniu i bazuje głównie kreowaniu się na eksperta poprzez chwalenie się dyplomami, otrzymanymi zapewne za sam udział w jakimś kursie.
– – –
PS Drugi tom możliwe, że zostanie ukończony w tym roku. Pierwszy tom dostępny jest tu (link). Darmowy audiobook pierwszego rozdziału jest tu (link).