Fragment

Posted by Marek | Posted in Edukacja finansowa | Posted on 30-11-2022 12:18 pm

7

– Kogo tu widzę? – odezwał się dyrektor zachrypniętym głosem palacza. – Młode, tęgie umysły. Jeśli się sprawdzicie, czeka was kolorowa przyszłość. Królowanie na autostradach w samochodzie bez dachu, spleśniały ser w najlepszych paryskich restauracjach i mnóstwo kobiet, które same będą wam wchodzić do łóżka.

Zdegustowało to obecne na sali kobiety, ale dyrektor udawał, że ich nie widzi, i zaczął opowiadać grubiańskie dowcipy. Po salwach śmiechu na sali można było się zorientować, że trafiały na podatny grunt.

Andrew pochylił się do mężczyzny po swojej prawej stronie:

– Zawsze odstawiają taki bełkot motywacyjny? I skąd wytrzasnęli tego prostaka? Kultury to on z domu nie wyniósł.

Odpowiedzi nie uzyskał. Tymczasem dyrektor nie zmniejszał tempa.

– Co robią wasi koledzy? – zapytał, kierując palec wskazujący na najmłodszych. – Marnują swoje życie na studiach! Skończą je z olbrzymimi kredytami studenckimi do spłacenia, a wy będziecie wtedy popijać drinki na Bahamach.

Cały świat patrzy na naszą firmę i zazdrości wam, bo to wy dostajecie dziś życiową szansę. Nie zmarnujcie jej!

Stali pracownicy niczym na zawołanie podnieśli się i zaczęli bić brawo, udając, że porwało ich owo płomienne przemówienie. Andrew poczuł, że nie powinno go tu być, ale wielu dało się na to nabrać. W ich oczach widać było ogień. Zostali odpowiednio zmotywowani i w końcu mogli dorwać się do składania zleceń.

Andrew skupił się na wyłapywaniu chwilowych przecen wśród firm technologicznych, ale ogólny harmider na sali, wrzaski i ciągłe przekleństwa starych wyjadaczy z trading roomu nie pozwalały mu się skupić. Nie wyglądało to na atmosferę poważnej firmy inwestycyjnej, bardziej przypominało zachowania motłochu w podrzędnym barze.

Najgłośniej wydzierał się Carl. Do furii doprowadzał podwładnych i przełożonych, wytykając jednym i drugim niekompetencję. Szydził otwarcie z każdego, kto tylko pojawił się w jego zasięgu. Z tego, czego Freshet zdołał się dowiedzieć od siedzącego obok mężczyzny, wynikało, że wszyscy w firmie najchętniej spuściliby ze schodów zarozumiałego dresiarza, jednak nikt z szefostwa nie miał odwagi go zwolnić, bo był kurą znoszącą złote jaja. Krótkoterminowymi spekulacjami zarabiał dla firmy krocie. Póki zarząd mógł dzięki niemu wypłacać sobie sowite premie, przymykano oko na jego wybryki.

Najgorsze wrażenie sprawiał jednak chodzący w źle dobranej szarej marynarce i tandetnych brązowych lakierkach kierownik sali – Jack Bollard. Stawał znienacka za plecami pracowników i w niewybrednych słowach komentował efekty ich pracy.

– Uważaj na tego chodzącego buraka. To sfrustrowany człowiek niepotrafiący panować nad sobą. Jeśli nawalisz, będzie stał nad tobą i darł się na całe gardło. Nie zabrałam dziś zatyczek, więc nie nawal – ostrzegła go siedząca po jego lewej stronie kobieta.

Freshet dowiedział się jeszcze, że Bollard przed laty inwestował na własny rachunek, ale nigdy nie potrafił pojąć, kiedy należy wycofać się z błędnej transakcji, przez co regularnie tracił pieniądze. Kiedyś był nawet na studiach dotyczących rynków finansowych, ale jako jedyny oblał końcowe egzaminy i nie uzyskał dyplomu. Swoje życiowe niepowodzenia z premedytacją wyładowywał na innych. W dodatku podobno to mitoman. Po tym, jak wyrzucili go z innej firmy, gdzie zupełnie sobie nie radził z wypełnianiem obowiązków, zaczął opowiadać, że sam dla swojego spokoju zmienił pracę na mniej stresującą, pozostawiając dobrze płatne dyrektorskie stanowisko. Często zanudzał innych tą historią w trakcie przerwy obiadowej. Jednak lepiej już było słuchać tych opowieści niż komentarzy w trakcie pracy. Gdy Bollard się zbliżał, Andrew miał ochotę kazać mu się po prostu zamknąć. Kierownik sali przeszkadzał mu się skupić, a na domiar złego nie potrafił zachować umiaru w stosowaniu perfum, do tego bardzo słabej jakości. Kolejny wkurzający typ i w dodatku śmierdziel.

Krążący po sali Bollard stanął za plecami pracownika siedzącego pięć stanowisk na prawo od Fresheta.

– Siódemka, mózg ci się wyłączył?! Tam masz trend spadkowy.

– Mam na imię Henry.

– Gówno mnie to obchodzi – odburknął z pogardą Bollard.

Przeszedł dalej, gdzie siedział jeden z przyjętych na próbę młodych ludzi. Zatrzymał się przy nim dłużej. Nagle wrzasnął:

– Znowu strata! Mam ci przypomnieć, po co tu jesteś? Masz zarabiać!

Chłopak aż podskoczył na krześle i zdezorientowany nie wiedział, co zrobić. W końcu wstał i bez słowa wybiegł z sali, a Bollard rzucał za nim inwektywy. Młodzieniec nie wrócił już.

Wytatuowany blondyn siedzący w rzędzie Fresheta osiągnął próg dopuszczalnej dziennej straty i system go zablokował. Tego typu zabezpieczenie chroniło przed efektem hazardowej chęci szybkiego odkucia się, która prowadziła do amoku i kolejnych strat.

– Dziewiątka, wynoś się stąd! Na dziś już wystarczająco dużo straciłeś. Jutro będziesz odrabiał – burknął Bollard.

– Kupiłem akcje Amazona, jak pan radził – bronił się blondyn przy dziewiątym stanowisku, co tylko rozjuszyło kierownika.

– Ja radziłem? Myśl sam, ośle! Spójrz na tablicę. Jesteś zerem! Zrób coś z sobą. Zarób w końcu jakieś pieniądze albo idź podawać robaki wędkarzom. Do niczego innego się nie nadajesz! – wykrzykiwał Jack Bollard.

Dopiero teraz Andrew dostrzegł, że na bocznej ścianie są dwie tablice. Udając, że idzie do toalety, zatrzymał się przy nich na chwilę. Widniały na nich nazwiska zatrudnionych i wypracowane w danym kwartale wyniki. Liderem listy był Carl, który mając do dyspozycji trzy miliony dolarów, zarobił od początku roku trzydzieści dwa procent. Druga najlepsza osoba z powierzonego jej miliona uzyskała dziesięć procent. Najsłabsi pracownicy byli oznaczeni na czerwono i oddzieleni od reszty grubą kreską.

– Nazywamy to strefą spadkową – rzucił niski łysy mężczyzna w hawajskiej koszuli trzymający kubek z kawą. – Po każdym kwartale dziesięciu najgorszych wylatuje. Chyba że byli na plusie, wtedy tylko dostają ostrzeżenie i przepada im prawo do premii, ale mogą zostać. Najlepsi mają z kolei dodatkowy tydzień urlopu i rejs firmowym jachtem po Karaibach. Carl pływa cztery razy do roku. Niezmiennie od wielu lat.

– Długo tu pracujesz? – zapytał Freshet.

– Lepiej nie mówić. Jestem tu o wiele za długo. To dobra firma, jak jesteś młody i chcesz spróbować czegoś nowego. Najbystrzejsi szybko się dorabiają, ale nie można pracować tu na stałe. Jak się wypalisz i wylecisz, a prędzej czy później spotyka to każdego, czujesz się jak po wyjściu z więzienia. Klikałeś setki transakcji dziennie, gapiłeś się całymi latami w monitory i nie masz z tego żadnych przydatnych umiejętności. Musisz zaczynać od nowa, bo wypalony nie nadajesz się do grania własnymi pieniędzmi.

Gdy Andrew znowu usiadł za biurkiem, jak spod ziemi wyrósł obok niego nikt inny jak obgadany przed chwilą Bollard.

„Skąd się takie mendy biorą?” – zadumał się Freshet. „Wyłażą pewnie jak robactwo spod ziemi, żeby uprzykrzać innym życie”.

Jack, wyraźnie niezadowolony, że nowy szepcze po kątach z pracownikami, postawił sobie najwyraźniej teraz za punkt honoru dociśnięcie elegancika.

– Wyjdź wreszcie ze swojej strefy komfortu. Tobie, chłopie, chyba nie trzeba przypominać, jak wizualizuje się milionowe dochody, żeby je przytulić w realu?

Freshet z trudem utrzymał nerwy na wodzy, podziękował za radę, choć tak naprawdę ten bełkot motywacyjny przyprawiał go o mdłości. W poprzedniej firmie musiał tego słuchać na każdym kroku.

Kierownik poklepał go po plecach i w końcu przeszedł dalej, ale zaraz potem zaczął z furią krzyczeć na osobę obok, która nie zdążyła w porę wszystkiego sprzedać. Nie sprzyjało to skupieniu i motywacji, więc Freshet coraz gorzej sobie radził. Zanotował dziewięć strat z rzędu. Trochę go to poirytowało i zaczął gwałtownie zmieniać wykresy w poszukiwaniu okazji, by jak najszybciej zatrzeć za sobą ślad tego pasma porażek. Ocierał pot z czoła i zawierał kolejne transakcje w pełni zdeterminowany, aby się wykazać. Znał swoją wartość i chciał im wszystkim udowodnić, że nie jest życiowym nieudacznikiem. Tylko to się dla niego w tej chwili liczyło.

„Przebiję Carla. Zostanę liderem. Pokażę im wszystkim, jak się zarabia”.

Po czternastej miał już ponad jedenaście dolarów na plusie. Najwięcej ze wszystkich kandydatów. Rozluźnił się wtedy i zaczął ryzykować coraz większe stawki. Kupił akcje ExxonMobil za całą kwotę, licząc, że jego kurs ustanowił właśnie swój dołek, ale ku jego zaskoczeniu notowania dalej zniżkowały. Nie potrafił uwierzyć własnym oczom. Z każdą sekundą tracił to, co z takim mozołem uzbierał przez poprzednie godziny. Zniecierpliwiony sprzedał akcje, bojąc się, że spadną jeszcze niżej. W tym samym momencie kurs wystrzelił do góry. Fresheta zaczęła łapać frustracja. Chciał się szybko odkuć. Wybrał Apple’a, licząc na aktywny wzrost branży technologicznej.

– Niech to szlag! Czemu to nadgryzione jabłko leci w dół? – burknął sam do siebie.

Kolejne piętnaście walorów również przyniosło mu straty. Wściekł się, zaklął i uderzył pięścią w stół. Nie umknęło to Bollardowi. Tym razem nie był już taki miły.

– Co to ma być za partactwo?! Marnujesz tlen i prąd na takie głupoty. To nie piaskownica! Już nie te lata i mózg coraz wolniejszy? Nie będzie taryfy ulgowej dla oldbojów.

– Przepraszam, ma pan rację – skłamał.

– Zarób konkretnie albo się wynoś. Nie ma tu miejsca dla słabeuszy. Na twoje miejsce jest setka młodych i kreatywnych – rzucił Jack, odchodząc.

Fresheta ścisnęło w żołądku. Poczuł na sobie gigantyczny ciężar. Jego barki zrobiły się sztywne, jakby ktoś zalał je betonem. W myślach rzucał przekleństwami. Ciągła obserwacja wykresów i nieustannie zmieniających się ofert w tabelach zupełnie go wyczerpała. Nie był w stanie racjonalnie myśleć. Zaczął łamać wszelkie zasady i stawiać wszystko na jedną kartę. Dwukrotnie miał fart, ale później znowu szczęście się od niego odwróciło. Im bardziej chciał zarobić, tym więcej błędów popełniał.

PS Za zdjęcie użyte w poście dziękuję Filipowi, Mistrzowi Polski SUP (Stand Up Paddle).

Komentarze 7 komentarzy

Extra się czyta! Właśnie przesłałem swojej różowej sugestię co chcę od mikołaja.

Dzięki! 🙂

Jest wersja na czytniki?

Z cyfrowych wersji jest tylko I rozdział w formie audio na YT.

A jakaś szansa, że kiedyś się pojawi ebook? Rozumiem obawy w kwestii nielegalnego rozpowszechniania, ale myśle, że wiele osób by kupiło.

Pytanie za 100 pkt.
Kiedy światło dzienne ujrzy druga część?

Cześć czytając ten fragment wydawało mi się, że już to czytałem. Takie deja vu 😉 pozdrawiam i dziękuję za ciekawe wpisy – jeszcze nie potrafię ich w pełni wykorzystać, ale może w przyszłości się bardziej uda.