Inflacja – czym jest? Jak powstaje? I jak sobie z nią poradzić – cz. 1. Argentyna

Posted by Marek | Posted in Edukacja finansowa | Posted on 19-12-2023 2:00 pm

23

Dawno nie było większego wpisu z edukacji finansowej, także czas to nadrobić.

Jak wiadomo inflacja, czego ostatnio też mogliśmy doświadczyć, jest negatywnym zjawiskiem dla każdego posiadacza jakichkolwiek oszczędności, gdyż tracą one na wartości. Obecne odczyty dla młodego pokolenia mogły być szokiem, ale dla starszego pokolenia, pamiętającego zmiany ustrojowe, to była jedynie namiastka tego, co przeżyli. Dla przypomnienia w lutym 1990 roku odczyt inflacji wskazał 1183,1% (r/r).

Stali czytelnicy zapewne pamiętają jaką opcję dla ochrony oszczędności polecałem dla każdego, kto nie ma czasu na giełdę. Były to oczywiście obligacje skarbowe indeksowane inflacją. Sam, pod kątem wcześniejszej emerytury, również skorzystałem z tych instrumentów, zgodnie z zasadą, że trzeba w coś wchodzić zanim to stanie się modne, czyli rozpocząłem zakupy kiedy inflacja była niska, a co za tym idzie różnica pomiędzy pierwszym okresem odsetkowym a inflacją była niewielka. Potem, gdy inflacja podskoczyła, taka różnica wynosiła już sporo (bo co to za interes, gdy pierwszy rok ma oprocentowanie 6-7% a inflacja wynosi 15-16%?).

Obecnie inflacja od szczytu spadła, a gdzieniegdzie na obligacjach mam prawie 20% oprocentowanie. Na lokatach tyle nie ma. 🙂

Obligacje zatem spełniły swoje zadanie i cieszę się, mogłem wielu Czytelników naprowadzić na te antyinflacyjne instrumenty. 🙂 Taka też była moja misja w czasie zakładania bloga, by nie był to „fast food”, ale miejsce, gdzie można podpatrzyć rozwiązań na dużo szerszy horyzont i na wiele rozmaitych sytuacji. 🙂

Przejdźmy jednak dalej i skupmy się na inflacji. Jak wiadomo nie od dziś, dobrze jest się uczyć na błędach, najlepiej cudzych, warto przyjrzeć się bliżej Argentynie.

Tej samej Argentynie, która była kiedyś w TOP 10 najbogatszych krajów świata! Co poszło nie tak? Zaczęło się od bliskiego przyjaciela ZSRR, Juana Peróna, który sięgnął po władzę i zamierzał stworzyć „socjalistyczny raj”. Coś jednak nie wyszło i kraj przez kolejne dekady zmagał się z bankructwami i problemami, aż w końcu przyszła nadzieja.

Mauricio Macri, wybrany na prezydenta były burmistrz stolicy, a wcześniej prezes klubu Boca Juniors, jako przedsiębiorca rozumiał szerzej wzrost cen i postawił na ostrą walkę z inflacją. Popełnił jednak pewien błąd, gdyż nie wziął pod uwagę, że każdy chciałby niską inflację, ale nie swoim kosztem.

Zaciskanie pasa nie spodobało się ludziom. Woleli robić to samo, licząc, że będą inne rezultaty. Macri przegrał kolejne wybory, a jego następca zamieniał kraj w ruinę. Inflacja przekroczyła 120%.

Niezadowolenie mieszkańców osiągnęło zenit, bowiem wybory wygrał Javier Milei, który jak można wyczytać na Wikipedii stanowi argentyński odpowiednik Janusza Korwin-Mikkego. Tak, dokładnie tego polityka.

Milei został prezydentem Argentyny i zaczął robić porządki z rozmachem.

Dla oszczędności ściął liczbę resortów, innymi słowy zrobił cięcia, by ograniczyć wydatki na pensje. Niektóre gałęzie ekonomii uważają, że im mniej jest urzędników, tym lepiej. Wynika to z założeń, że urzędnikowi trzeba płacić z budżetu, a zwalniając go i kierując jego ręce do gospodarki, będzie on generował do budżetu dochody. Jeśli założy firmę, to całkiem pokaźne dochody.

Czyli daje przykład z góry, by ludzie widzieli, że czeka ich zaciskanie pasa (a musi, jeśli inflacja ma zostać zdławiona), ale zaciskanie zaczyna od „góry”.

O co więc chodzi z tym zaciskaniem pasa? Do czego jest ono potrzebne? I jak ma pokonać inflację? Każdy kto liznął trochę ekonomii, słyszał o spirali inflacyjnej:
Zjawisko inflacji sprawia, że przedsiębiorcy w celu utrzymania realnych zysków przedsiębiorstwa na stałym poziomie podnoszą ceny produkowanych przez nich towarów i usług. Wzrost cen na rynku powoduje spadek siły nabywczej pieniądza i żądania pracowników w kierunku podwyżek płac utrzymujących ich realne zarobki na niezmienionym poziomie. Podwyżki te z kolei prowadzą do dalszego wzrostu cen towarów i usług (wzrost kosztów czynników wytwórczych), co znowu prowadzi do spadku siły nabywczej pieniądza. https://pl.wikipedia.org/wiki/Spirala_inflacyjna

A zaciskanie pasa, to rzecz, przez którą można przegrać wybory, ale może Argentyńczycy są gotowi na to, by zbić inflację? Kto wie. Zobaczymy jak Javier Milei sobie z tym poradzi, bo nie będzie łatwo.

Do zbicia inflacji potrzebne jest ograniczenie pieniędzy w obiegu.

Trzeba więc zrobić cięcia w wydatkach socjalnych, co może wzburzyć ich beneficjentów przyzwyczajonych do tego, że „państwo da”.

Tak samo podwyżka stóp procentowych, która ogranicza możliwości konsumpcyjne posiadaczy kredytu, może wzburzyć tych co spłacają raty. Gdy stopy zostaną podniesione powyżej granicy możliwości np. osób z kredytem hipotecznym, to następuje deflacja na nieruchomościach – rynek zalewają obiekty z licytacji komorniczych. To dopiero potrafi wzburzyć ludzi.

Dochodzi do tego konieczność mrożenia pensji w budżetówce, co również, szczególnie w krajach, gdzie biurokracja jest przerośnięta, prowadzić może do niezadowolenia. Tutaj chyba jest największy dylemat. Kiedyś spotkałem się z badaniami, że wzrost pensji wcale nie wpływa na jakość usług w sektorach publicznych, natomiast modernizacja sprzętu już wpływa np. wymiana starego, awaryjnego pługa śnieżnego na sprawdzony, markowy sprzęt potrafi w czasie śnieżnej zimy podnieść komfort poruszania się po drodze, a wzrost pensji ekipy odśnieżającej już tego nie zrobi. 🙂

Także każda z dróg do ujarzmienia 120% inflacji w Argentynie będzie wymagała poświęceń. Jestem ciekaw jak się zakończy kadencja prezydenta Milei. Może zapisze się w historii jako ten, który uzdrowił finanse Argentyny.

Reasumując, długotrwałe korzyści w wielu aspektach kolidują z tymi krótkoterminowymi, przez co chcąc uzyskać coś chwilowego, wpada się w tarapaty. Tak to wygląda przy inflacji, a gdy nakręca się spirala inflacyjna, potrzebne są twarde działania, które z kolei są niepopularnie dla wyborców.

Komentarze 23 komentarze

Wywalił ministra zdrowia i kultury! Ręce same układają się do oklasków. Zobaczymy może chociaż w okrojonej wersji, jakby to było gdyby rządzili korwiniści. Osobiście jestem zainteresowany. Pytaniem otwarty pozostaje jak mocarstwa zapatrują się na Argentynę, jakie mają tam interesy gospodarcze i jaka Argentyna będzie im na rękę. Gruntowne zmiany w danym kraju często zależą od sytuacji międzynarodowej. Wcześniej, gdzieś tam komuś zależy na zmianie i ona niespodziewanie się przydarza. W każdym razie warto obserwować.

Witam. Inflacja jak inflacja ,można z nią żyć. Dla jednych tragedia dla drugich okazja do zrobienia dużych pieniędzy. Dla młodszych czytelników nie pamiętających początku lat 90 w Polsce polecam wakacje w Turcji w ramach zapoznania się z inflacją na poziomie ok 60% oficjalnie .Co do inwestowania w obligacje państwowe to napiszę historię Profesora ekonomii ,który na pierwsze wykłady dla studentów pierwszego roku przyniósł polskie obligacje rządowe z lat 20 ubiegłego wieku. Nominały były znaczące ,zdarzyły się i tysiąc złotowe. Można było za nie sporo kupić w latach 20 ubiegłego wieku. I zgadnijcie ile były warte w latach 80 ubiegłego wieku. Tak moi drodzy dokładnie zero złotych. Tyle są warte obietnice i słowo rządu. Sam pamiętam za dzieciaka jak w komunie na bazarkach leżały takie „papiery wartościowe „na stołach handlarzy „mydłem i powidłem”, nic nie warta makulatura i tyle.
Osobiście wolę metale szlachetne jako formę zabezpieczenia przed głupotą pazernych polityków i chociaż gospodarz tego bloga polecał zakup fizycznego złota kilka lat temu jak uncja była po ok.1200 dolarów (brawo Marek) to uważam że teraz też nie jest zły czas na zakup jak ktoś jeszcze nie ma. Kruszce mają jedną wielką zaletę-są poza systemem, można je zdeponować w banku ziemskim nie wymagają remontów i opłat tak jak np. nieruchomości. Druga zasada to nie wkładać wszystkiego do jednego koszyka, Dywersyfikacja to słowo klucz. I trzecia zasada -jak najwięcej inwestować w siebie ,w swój rozwój osobisty. Tego nie zabierze Wam żadna inflacja ani żaden pazerny rząd. Pozdrawiam i życzę dużych zysków.

Hmm tylko, że wtedy przeorała nas wojna i zmienił się ustrój. Niemniej jednak obligacje można sprzedać przed terminem wykupu jeśli dostrzeże się coś złego na horyzoncie. 🙂

A co do złota, to doprecyzuję, że było to jeszcze niżej niż 1200 🙂
Oto wykres:
http://www.technikaichimoku.pl/wp-content/uploads/2016/07/gc.f2.png

@Marek.Z tym złotem to jak teraz wkleiłeś wykres to był rok 2016 – jak ten czas leci :-).Od tamtej pory cena złota w USD urosła 90%.To jest około 13 % rocznie zysku.Super wynik. A co do obligacji to niestety wieją wokół naszego kraju wichry wojny,ruscy się zbroją na potęgę,szukają sojuszy na całym świecie,co gorsza Niemcy zaczynają dozbrajać swoją armie pierwszy raz od kilkudziesięciu lat,Bliski Wschód zaczyna płonąć.Dobrze nie jest.Jest taka książka Stanisława Kopera w której opisuje jak to w Warszawie w dniu pierwszym września 1939 roku kawiarnie rano były pełne ludzi.Elita dyskutowała- będzie wojna czy nie będzie,palono papieroski itp,a wieczorem już ewakuacja z Warszawy ,wszystko stało się jasne.Wojna.Często tak jest że żyjąc dniem codziennym nie dostrzegamy zagrożeń.Ukraina jest najlepszym przykładem.Do tego wszystkiego dochodzą teraz młodzieńcy na pontonach którzy w znacznym stopniu ubogacili kulturowo Europę.Oni też za chwilę upomną się o swoje…Teraz jeszcze przypomnę umowę społeczną z 1997 roku czyli OFE.Pamiętam te reklamy że emeryci będą mieli wakacje pod palmami w ciepłych krajach bo od teraz każdy ma indywidualne konto emerytalne a na nim własne pieniądze.I potem do władzy doszedł Tusk i stwierdził że te pieniążki należą do państwa i je zaj….bał bo mu się budżet nie spinał .A trybunał Konstytucyjny zaakceptował ten stan.Tak więc nie trzeba nawet wojny żeby Twoje stało się nasze a umowy społeczne zostały złamane.Uważam też że najlepszym nauczycielem jest historia bo ona lubi się powtarzać.Pozdrawiam świątecznie.

Rzeczywiście, bardzo ciekawy eksperyment.

Jest taki ciekawy tiktok z nim, w którym zapewnia, że cena dolara nie wzrosła. Otóż podniósł cenę dolara 2x 😉

Argentyna jest zniszczona, przeżarta przez socjalizm. Mentalności ludzi nie da się zmienić wyborami. Warto zwrócić uwagę, że Polska jest dobrym przykładem. Niby Polacy mieli dość socjalizmu, ale błyskawicznie wybrali SLD, zdaje się już w 1993. I Polacy uwielbiają socjalizm, przecież PiSs też jest partią socjalistyczną, tylko do tego klerykalną.

Scenariusz bazowy jest taki, że trochę porządzi, potem go zabiją albo przegra wybory, do władzy dojdzie jakiś socjalistyczny populista, obieca znowu, że wszystko da, stworzy 20 ministerstw i znowu będzie inflacja >100%.

Muszę napisać o tym artykuł.

Co sądzisz o Małgorzacie Tomczak z Wyborczej? Przyznała się do zmyślania historii i grania na emocjach. Celem było wzburzanie ludzi do obalenia rządu. Fikcyjna była min sprawa 4 latki zgubionej na granicy po rzekomym wypchnięciu jej rodziców do Belarusi.

https://polskieradio24.pl/5/1222/artykul/3290280,fabryka-falszywej-wiedzy-z-czerskiej-celem-klamstwa-byla-zmiana-politycznego-wyniku

Odsyłam do lektury „Folwarku zwierzęcego”. 🙂

Wyborcza to dżuma dziennikarstwa.

W marcu Agora przegrała proces wytoczony przez rodzinę ks. Jankowskiego.

https://www.solidarnosc.org.pl/torun/ks-jankowski-nieco-oczyszczony-z-blota/

„Sąd przyznał, że świadkowie wnioskowani przez obie strony nie potwierdzili, że byli świadkami, bądź słyszeli o opisywanych w reportażu zdarzeniach. Nie znaleziono dowodów na pedofilię również w esbeckich archiwach, które są przechowywane w IPN.”

O wyroku 99,9% ludu nie słyszało.
O prałacie zrobiło się głośni po artykule Wyborczej. Trzech „intelektualistów z WAW” przyjechało i obaliło jego pomnik. Bez dowodów. Tylko na podstawie chorej wyobraźni dziennikarki. Jak łatwo dorośli ludzie z WAW dali się zmanipulować. Sterowani jak marionetki na sznurkach.

Proponuję wrócić do tematu inflacji, za dużo komentarzy nie na temat. 😉

Po 2 kadencjach rządu i 8 latach programów „narodowych”, „polskich”, „patriotycznych”, wstawaniu z kolan, budowaniu potęgi, umacnianiu wiedzy w podręcznikach typu HiT, itp. mamy chyba problem większy niż inflacja. Oczywiście o ile zagrożenie potraktujemy jako realne.
Tego nie ma w „Folwarku..”, pisarz nie przewidział, że świnie mogą tak zohydzić mieszkańcom własny dom. Najlepszy komentarz odnośnie stosunku do Ojczyzny, a raczej do pseudoklasy politycznej.

„Blisko 40 proc. Polaków deklaruje, że w przypadku ataku Rosji na Polskę wyjedzie w bezpieczne miejsce w Polsce lub za granicą, a co piąty nie zamierza w związku z tym podjąć żadnych działań – wynika z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”. Tylko 15 proc. respondentów odparło, że jeżeli wybuchnie wojna, to wstąpi do wojska.”

https://wiadomosci.wp.pl/co-gdy-rosja-zaatakuje-polacy-powiedzieli-wprost-6975696115493824a

Tutaj najlepszym panaceum jest rozwijać przedsiębiorczość u młodych (ale nie dotacjami na przejadanie). Im więcej młodych będzie miało tutaj swoje dobra: rezydencje, fabryki, osiedla, tym bardziej będzie motywacja do obrony tego co się ma, a jak ktoś ma pieniądze, to może nakupić dronów i przerobić na kamikadze, by z bezpiecznej odległości spowalniać marsz wroga. 😉

Nie bez powodu mówi się, ze Pan Bóg kule nosi. Identyfikuje się z tymi ludźmi, bo nie mam zamiaru dać się odstrzelić w imię chorych ambicji polityków. Patrz na Ukrainę i jak wygląda wojna w okopach i w polu. Nie ma nic chwalebnego w śmierci, zwłaszcza jak jest się poborowym, a nie zawodowym żołnierzem.
Nawet najbardziej zaawansowane wojska amerykańskie nie są w stanie odejść od zwykłej walki i śmierci żołnierzy, więc dzięki, postoje z boku i będę widział dorastającego syna.

Tylko pytanie czy wobec silnej presji migracyjnej i negatywnych skutków, które doprowadziły do coraz większego niezadowolenia w wielu krajach, inni nie zamkną granic, albo będą przyjmować kobiety i dzieci, a mężczyzn na granicy odprawiać z tekstem:
„Byczku, idziesz bronić kraju, bo my tu ciebie tchórzu nie chcemy”.

Kiedyś pewien niedoszły artysta z wąsem zajął sporo Europy, bo wielu się walczyć nie chciało. Wykorzystał ich „pacyfizm” i wymordował spory odsetek w niemieckich obozach zagłady. Jeśli nie postawisz się oprawcy, on pójdzie dalej aż w końcu i tak dopadnie.
Jak to powiedział Churchill:
„Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli także”.

Oprawca, psychopata, będzie zawsze chciał więcej. Można uciekać, ale pola ucieczki są ograniczone.

No i jak pisałem wcześniej, przeludniona, wielokulturowa Europa może powiedzieć: „byczek, idziesz na front, my już za dużo ludu przyjęli”.

Władze z pewnością pozwolą zdecydować każdemu dorosłemu mężczyźnie z polskim obywatelstwem czy chce „stać z boku” czy jednak zostać mięsem armatnim 🙂
Problem jest w tym, że większość nie zdąży się ewakuować w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Mamusia Polska o nas wszystkich zadba, da wyżywienie, mundurek i karabinek (o ile armia jeszcze coś posiada na stanie, bo przecież podobno wszystko poszło do ukraińskich „przyjaciół”).
Będziemy ginąć, bo ktoś tak sobie na górze ustalił – naszych „władców” o to nie podejrzewam, bo to zwykli figuranci – za sznurki od dekad pociągają inni.

Wielki reset covidowy udał się średnio, inflacyjny też na razie nie do końca, więc to chyba najwyższy czas sięgnąć po sprawdzone sposoby z lat 1939-1945. Szybko zmniejszy się populację Polaków a na ich miejsce przyjdą „kobiety z dziećmi, lekarze i inżynierowie” o trochę innym kolorze skóry, z zerową znajomością języka polskiego.

Poza tym dawno nie straszyli społeczeństwa w mediach, bo ludziom kowidek się przejadł, zima stulecia trwała tylko 2 tygodnie, więc teraz grany jest temat wojny. Stan ciągłego zagrożenia, ani chwili spokoju, ludzie psychicznie wysiadają od tego.

Wielu internetowych mędrców wieści wejście ruskich wojsk do Polski na styczeń. Jak myślicie? Będzie tak jak z tymi co to od lat przewidują największą bessę na giełdzie od dekady? Trafią w końcu w odpowiednią datę czy jest to jeden z elementów mających zastraszyć społeczeństwo i odciągnąć jego uwagę od tego co będzie się działo lokalnie?

Jeszcze w temacie obligacji – jako ich posiadacz mam pewne obawy czy Państwo polskie przetrwa w stanie nienaruszonym te kolejne 6-7 lat.
Jeśli nawet to czy ktoś nie zechce położyć swoich brudnych łap na tych pieniądzach – zgodnie z ze znanym podejściem „masz więcej niz większość to znaczy że ukradłeś”.

A Ty Marku będziesz walczył jak wybuchnie wojna czy ewakuujesz się z rodziną?

Jako dwukrotny finalista prestiżowych, międzynarodowych zawodów programistyczno-algorytmicznych deadline24 (już kiedyś o tym wspominałem np. tu: https://www.technikaichimoku.pl/2023/10/zdrowy-rozsadek-vs-patocelebryci-finansowi/ )

w razie zagrożenia z honorem zasilę oddziały walki radioelektronicznej, by uderzyć w systemy teleinformatyczne wroga, czy oprogramować roje dronów kamikadze. 🙂

Niemniej jednak, jeśli psychopata wypuści na nas 100 atomówek, to lepiej zginąć od razu, niż w męczarniach choroby popromiennej, która będzie mieć krwawe żniwo w całej Europie.

Ale nam to raczej nie grozi, tylko media szukają jeleni na „clickbaity”. 😉 Jeśli mielibyśmy zostać uderzeni, to raczej wtedy, gdy obrona była bez HIMARSÓW, Abramsów i całej reszty. Przynajmniej tak na logikę. 😉

Tacy ludzie jak Marek powinni jak najszybciej umykać z kraju w przypadku zagrożenia (a może zapobiegawczo przed). Najlepiej za ocean. To nie jest tchórzostwo ani zdrada – to jest zdrowy rozsądek.
Już raz wycięto w pień polską inteligencję i owoce tego zbieramy do dzisiaj. Po wszystkim muszą znaleźć się ludzie zdolni zmieniać kraj, a tak od dawna widzę Autora tego bloga.
Populacja takich Marków w naszym kraju nie jest duża, dlatego należy chronić to co mamy 🙂

Nie no, kawał świata już zwiedziłem, dobrze mi w Polsce. 🙂

Ja tego optymizmu nie podzielam niestety. Tzn wszystko zależy od Chin. putler nie ma szans z NATO, dobrze to wie i się NATO boi – a właściwie to USA, bo NATO=USA. Natomiast jeśli dojdzie do konfrontacji Chin z USA na Pacyfiku, to USA skoncentruje swoją uwagę tam, odpuszczając Europę Wschodnią, a wtedy moim zdaniem kacapy na pewno nas zaatakują. Pytanie tylko czy będziemy w stanie się obronić. Jedyna partia w Polsce, która trafnie przewidziała zagrożenie ze strony roSSji, właśnie jest niszczona, dlatego mam co do tego wątpliwości. Nowa ekipa zapewne wytnie fundusze na wojsko, wypowie zawarte umowy i powróci do doktryny obrony Niemiec na Wiśle… Dlatego ja osobiście za taki kraj życia i zdrowia ryzykować nie zamierzam. Polacy sami zdecydowali kto ma nimi rządzić i w jaki sposób. Ja za nich ginąć nie zamierzam. Zatem jedyna nadzieja w tym, że USA się dogadają z Chinami w sprawie tego Tajwanu.

Wracając do tematu to inflacja najprościej rzecz ujmując zależy od ilości pieniędzy w obiegu. I mało kto pamięta ale zaraz na poczatku covid-a w 2020 roku NBP mocno zmniejszył stopę rezerwy obowiązkowej do 0,5 % , więc banki miały więcej pieniędzy na pożyczanie, a ponieważ ilośc pieniędzy w obiegu zależy od kredytów to kredyt płynął zwiększonym strumieniem. Tak więc wbrew temu co piszą media nadmierna inflacja nie jest spowodowana wojną na Ukrainie tylko covid-owym dodrukiem. I po zwiększeniu stóp procentowych ograniczanie inflacji szło nawet nie najgorzej, niestety program kredytów hipotecznych 2% powoduje znowu nadmierne zwiększenie ilości pieniędzy w obiegu co napędza inflację. Kredyty hipoteczne są bardzo ważnym elementem wpływu na inflację, dlatego należy się spodziewać że inflacja w okolicach obecnych poziomów zostanie z nami na dłużej.

Pisałem o tym w tym fragmencie:
„Tak samo podwyżka stóp procentowych, która ogranicza możliwości konsumpcyjne posiadaczy kredytu, może wzburzyć tych co spłacają raty. Gdy stopy zostaną podniesione powyżej granicy możliwości np. osób z kredytem hipotecznym, to następuje deflacja na nieruchomościach – rynek zalewają obiekty z licytacji komorniczych. To dopiero potrafi wzburzyć ludzi”.

Im mniej jest pieniędzy, tym mniej można kupić, więc walcząc o klienta obniża się ceny.

Natomiast proszę zwrócić uwagę, że wszystkie energochłonne biznesy korzystające z gazu, nie mają już taniego paliwa z Rosji, także wpływ wojny jest jedną ze składowych układanki. Dla odbiorców ceny zamrożono (co było błędem, bo powinno się je zwiększać, ale rozkładając to w czasie, by nie zatopić budżetów domowych).

Składników inflacji jest po prostu wiele. Tanie kredyty (najgorzej jak są używane do życia ponad stan, by szpanować) to składowa inflacji, którą stosunkowo łatwo uciąć, ale jest to niepopularne pośród elektoratu.

Może gdyby zmienić ordynację wyborczą i 60/70/80% sejmu obsadzać po staremu, a resztę rozdzielać na zasadzie sztywnych kryteriów np. zarezerwowane dla ekipy, która doprowadziła do spadku zadłużenia, utrzymała niską inflację, wprowadziła wzrost gospodarczy, by trudne, ale potrzebne działania nie paraliżowała wizja utraty koryta.

Analogicznie ekipa, która zwiększyła zadłużenie etc. miałaby procentowe odcięcie od liczby posłów, by szkodników było jak najmniej.

Oczywiście wymagałoby to woli politycznej wielu partii, zmiany konstytucji itd., co jest raczej nierealne.