Parę refleksji i Wesołych Świąt Wielkiej Nocy
Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 15-04-2019 6:24 pm
14
Wiosna już w pełni, u mnie w sadzie coraz więcej drzew obsypuje się kwiatami, a że do tego trwa właśnie Wielki Tydzień, to chciałbym złożyć Czytelniczkom i Czytelnikom jak najlepsze życzenia, by Święta Wielkiej Nocy były radosne, pogodne i miło spędzone w rodzinnym gronie.
Jak tylko wrócę za parę tygodni z wyjazdu, zrobię zapowiadany ostatnio wpis o idealnym miejscu na lokowanie środków (zawsze wygrywające z inflacją), kiedy nie ma się czasu na giełdę lub daje ona zbyt wysokie skoki ciśnienia, których chciałoby się uniknąć.
Tymczasem znikam na jakiś czas, by pobyć tylko z rodziną z dala od internetu. Utraconego czasu nigdy nie zrekompensują pieniądze zarobione na longach czy shortach, zatem warto czasem zrobić sobie od giełdy detoks. Dzieci tak szybko dorastają, że człowiek się nawet nie zorientuje kiedy wyfruną z gniazda.
Na koniec dla własnych refleksji podrzucam fragmenty niezwykle genialnego artykułu autorstwa Jacka Kaniewskiego, które co prawda już niegdyś publikowałem na blogu, ale w tego typu kwestiach odświeżania wiedzy nigdy za wiele, zwłaszcza kiedy jest się w związku małżeńskim.
Andrzej Malinowski jest jednym z głównych elektryków w fabryce. Codziennie o 7.00 rano bierze kanapki i wychodzi do pracy, żeby zdążyć na 7.15. Kiedy wraca do domu po godzinie 15.00, razem z żoną Anną i trójką dzieci siadają do obiadu. Po południu Andrzej odpoczywa, najczęściej zatapiając się w lekturze prasy, dzieci odrabiają lekcje. Wieczorem odwiedzają ich znajomi. Panie rozmawiają o dzieciach, panowie o nowym projekcie, który aktualnie wspólnie opracowują w fabryce.
W sobotę Malinowscy najczęściej odwiedzają rodziców Anny, czasem jadą na dłuższy spacer do lasu za miastem. W niedzielne popołudnie najstarszy syn, Wojtek, niemal rytualnie zasiada z ojcem do warcabów. Wakacje spędzają na wsi u rodziców Andrzeja. Andrzej jest jedynym z siódemki rodzeństwa, któremu udało się porzucić wieś, zdobyć zawód i pracę w mieście. Andrzej i Anna są porządnym, uczciwym, po prostu „dobrym” małżeństwem. Anna dba o dzieci i dom, ale także pielęgnuje więzi z rodziną i przyjaciółmi. Andrzej przede wszystkim zapewnia rodzinie utrzymanie, a także pomaga Annie w rozwiązywaniu poważniejszych problemów wychowawczych i podejmowaniu ważniejszych domowych decyzji. Czasem się kłócą, czasem nie mogą się zrozumieć, ale w takich trudniejszych sytuacjach Anna może zawsze wypłakać się siostrze. Anna i Andrzej są szczęśliwi, że nie dotykają ich takie kryzysy małżeńskie, jak niektórych znajomych.
Wojciech Malinowski, najstarszy syn Andrzeja i Anny, wyjechał na studia do Warszawy, skończył prawo i obrał ścieżkę kariery adwokackiej. W 2010 roku, mając 30 lat, ożenił się z Agnieszką, uroczą absolwentką ekonomii, którą poznał podczas Erasmusa w Lizbonie. Kiedy brali ślub, Agnieszka miała już dobrą pracę jako doradca finansowy w warszawskiej sieci salonów samochodowych. Cztery lata później przyszło na świat ich pierwsze dziecko. Oboje jeżdżą do pracy swoimi samochodami, wymieniając się co tydzień obowiązkiem podwożenia córeczki do żłobka. Żeby spokojnie dotrzeć do swoich biur na 8.00 muszą wyruszyć około godz. 7.00.
Praca obojga jest trudna, stresująca, wymaga skupienia i szerokich kompetencji, ale nagrodą jest rozwój osobisty i pensja z atrakcyjnymi dodatkami socjalnymi. Młodzi Malinowscy wracają do domu najwcześniej około 18.00 (praca do 17.00 z obowiązkową godzinną przerwą na lunch, po pracy drobne zakupy). Córeczkę ze żłobka odbiera niania.
Zarówno małżeństwo Andrzeja i Anny, jak i Wojtka i Agnieszki, to typowe dobre małżeństwa swoich czasów. Związki ludzi uczciwych, pełnych dobrej woli i zwykłych ambicji, wolnych od patologii, w istocie podobne do tysięcy rówieśników. Co takiego zmieniło się w społeczeństwie, że przeciętne małżeństwa zawierane po II wojnie światowej potrafiły przetrwać trudne chwile i ocalić związki, w kolejnym pokoleniu rozpada się już co piąte małżeństwo, a w następnym co trzecie?
Wśród głębszych przyczyn (czynników) wzrostu liczby rozwodów najczęściej wymienia się m.in. zmiany w systemie wartości, spadek religijności, indywidualizm, seksualizację relacji, społeczne przyzwolenie na rozwody czy konsumpcyjny styl życia.
Przy tak wysokich wskaźnikach rozwodów nie można już przecież powiedzieć, że rozpadają się tylko związki patologiczne, złe, czy takie, w których brakuje dobrej woli małżonków. Nie mamy już do czynienia wyłącznie z marginesem ludzkiej słabości, który obecny jest na obrzeżach wszystkich dziedzin życia. Musi działać jakiś czynnik wzmacniający zwykłe, przeciętne problemy, który sprawia, że kryzysy możliwe do zażegnania w sprzyjających warunkach, masowo stają się przyczyną rozpadu potencjalnie dobrych małżeństw.
Powojenne pokolenie statystycznych państwa Malinowskich (dziadków) mieszkało na wsi. Podział ról w wielopokoleniowej rodzinie był jasny. Więzi wzmacniał wspólny przedmiot troski, jakim było gospodarstwo oraz wychowanie dzieci. Żona czuwała nad mężem, będąc blisko niego, on dawał jej poczucie bezpieczeństwa i stałości rodziny.
Drugie pokolenie, Andrzeja i Anny, zaczyna spełniać marzenie o wygodnym życiu w mieście. Mężczyzna zostaje wyrwany z tradycyjnego, okrzepłego przez setki lat stylu życia i idzie do pracy. Żona zaczyna tracić kontakt z mężem w zakresie emocji związanych z pracą. W życiu wiejskim dobrze wiedziała, czym w danej chwili się zajmuje, często mu pomagała, wspólnie radzili się w sprawach dotyczących gospodarstwa. Nie musieli umieć ze sobą szczególnie rozmawiać, wszystko było wiadome, oczywiste, rozumieli się bez słów. W pracy w fabryce przestało to mieć sens. Nie mieli w tej przestrzeni wspólnych tematów. W życiu wiejskim żona dobrze wiedziała, z kim mąż pracuje – z ojcem, braćmi, kuzynami, sąsiadami, synami. Po przeprowadzce do miasta pojawili się obcy koledzy z pracy, jakiś szef, kierownik, sekretarka. Ale głównym celem pracy i stylu życia było utrzymanie rodziny i dobre wychowanie dzieci, co wciąż bardzo scalało więź małżonków. Jednak nikt nie nauczył ich rozmawiać, a trzeba było już sobie dużo opowiadać. Na szczęście był na to wspólny czas – długie popołudnia, wieczory, weekendy. Choć nie wszyscy z niej korzystali, to jednak była jakaś szansa na bliskość.
Tej szansy pozbawieni są już młodzi Malinowscy, Wojtek i Agnieszka. Oni nie mają czasu na uwspólnienie życia, podzielenie się emocjami. Zwłaszcza, że większość przeżyć „dzieje się” poza domem, poza małżeństwem. W poprzednim pokoleniu zwornikiem była mama, która nie pracowała poza domem. Rodzina była całym jej życiem, więc walczyła o przetrwanie, kiedy bywało trudno. Teraz Agnieszka chodzi do pracy, jak większość jej rówieśnic. I w zasadzie niezależnie od tego czy musi, czy tylko chce, niezależnie od tego czy jest dyrektorem w banku, czy obsługuje kasę w wielkim sklepie dyskontowym – nie ma czasu na budowanie więzi z mężem. Żyją w dwóch, często wspaniałych, ale odrębnych światach. Niby mają jeszcze wspólne dzieci, ale ich aktywność wychowawcza sprowadza się do wyboru niani, szkoły, trenera, nauczyciela skrzypiec – oni zrobią już resztę.
Wojtek i Agnieszka Malinowscy są dobrym nowoczesnym małżeństwem. Dobrym w czasie pokoju, choć i wtedy łatwo nie jest. Ale oni teraz są na wojnie. Ich przeciwnikiem jest antymałżeński system układów społeczno-gospodarczych, który narzuca określony antymałżeński styl życia. Bo cóż mogą zrobić – za coś trzeba żyć.
A w tym systemie nie ma już zwykłej pracy. Jest tylko praca dla ambitnych, twórczych, zaangażowanych – w takiej pracy nie da się nie spalać, nie da się udawać, że jest tylko dodatkiem, ona staje się całym życiem, nawet wówczas, gdy się jej nie lubi (choć najczęściej się ją kocha). Praca nie jest dostosowana do potrzeb życia rodziny, to życie rodziny jest dostosowane do pracy. Do tego dochodzą uroki miasta – godziny zmarnowane na dojazdy, nerwy, pośpiech. Z czasem Wojtek Malinowski ma znacznie więcej wspólnych emocji i ważnych przeżyć z koleżanką z kancelarii niż z własną żoną. Wspólna praca, zwłaszcza ciekawa i twórcza, bardzo zbliża. To zbliżenie wzmacniają wyjazdy na delegacje, też przecież potrzebne.
Agnieszka jest w małżeństwie coraz bardziej samotna, czuje obcość swojego męża, brakuje jej czułości, zaangażowania, a drogie perfumy nie zaspokajają jej potrzeby bycia wysłuchaną, bezpieczną i kochaną. Wolne chwile Wojtek stara się poświęcać dzieciom, żeby miały ojca, zwłaszcza, że Agnieszka staje się nieznośna – ciągle ma pretensje o to, że mąż nie ma dla niej czasu, że nie wie jakie problemy mają dzieci w szkole, a prezent na jej urodziny znowu kupowała jego sekretarka. Napięcie rośnie. Wojtek tym bardziej ucieka w pracę, bo tam jest ważny, bezbłędny i wszyscy go podziwiają, Agnieszka gaśnie, zamyka się w sobie, skupia się na dzieciach, ale w głębi serca narasta w niej…
Źródło: http://jagiellonski24.pl/2017/02/14/dobre-malzenstwo-musi-sie-rozpasc/
Nic dodać, nic ująć. Może poza tym, że dla coraz większej grupy młodych ludzi udane małżeństwo (ani w ogóle małżeństwo, związek) nie jest wcale celem. Tzn. w głębi duszy jest, ale współczesny swiat skutecznie takie pragnienia zagłusza, niestety. Również życzę Wesołych Świąt 🙂
Marku napiszesz kiedyś swoje zdanie na temat globalnego ocieplenia? Ostatnio czytam coraz więcej o tym i wychodzi na to że mamy przegwizdane i to już za życia naszych dzieci.
https://www.ipcc.ch/site/assets/uploads/2018/02/ar4_syr_full_report.pdf
https://www.ipcc.ch/site/assets/uploads/2018/02/SYR_AR5_FINAL_full.pdf
https://www.ipcc.ch/sr15/
https://www.ipcc.ch/reports/
Łukaszu,
sprawdź swoje źródła. IPCC z całą pewnością nie jest wiarygodnym źródłem w tej materii.
Pozdrawiam
A mogę wiedzieć czemu organizacja będąca mocno powiązana z ONZ nie jest wiarygodna? Pytam, bo sam jestem członkiem (innej, co prawda) organizacji będącej w podobnej zależności od ONZ i chciałbym wiedzieć, co zrobić, żeby poprawić naszą wiarygodność?
ot życie w nowoczesnym świecie – można psioczyć, dyskutować, ale jest jakie jest, a wpływ mamy tylko na nasze własne. Wszystko coraz szybsze, nowocześniejsze, wszechobecny dostęp do informacji o innych (często podkoloryzowanych lub wręcz nieprawdziwych, fejsy, instagramy) itp itd. Wszystko to w wielu osobach generuje frustracje (tak pięknie dokoła, a u mnie nie) i – tu może analogia do giełdy, wrażenie odjeżdżającego pociągu :). Zapomina się o podstawowych wartościach – szacunku, tolerancji, wsparciu. Czasem trzeba długiej drogi, żeby wagę tych podstawowych wartości zrozumieć. Może jako globalne społeczeństwo jesteśmy na jakimś długim i ostrym zakręcie i wszystko się jakoś unormuje po technologicznym skoku, którym się zachłysnęliśmy. A może nie i trudno sobie wyobrazić jak przyszłość będzie wyglądała. Dlatego dbajmy przede wszystkim o swój ogródek, a wszystko się może jakoś ułoży. Miłośnikom nauki i nie tylko polecam na tedzie wyniki najdłuższego badania na temat tego, jak być szczęśliwym.
https://www.ted.com/talks/robert_waldinger_what_makes_a_good_life_lessons_from_the_longest_study_on_happiness?language=pl
Marku czy to nie czas na kawę ? 🙂
A może czas na Tesle.
https://invst.ly/apfev
Ja na tesli brałem shorty przy 350$. Trzymam je dalej.
Wesołych Świąt!
Wesołych Świąt Marku. Celne refleksje. Dziękuję 🙂
Również dla Ciebie spokojnych Świąt. Wypocznij i wróć do nas.
Wesołych!
Wesołych Świąt 🙂
Cukrowy baranek ma złociste różki
pilnuje pisanek na łączce z rzeżuszki.
A gdy nikt nie patrzy, chorągiewką buja
i cichutko beczy Święte Alleluja.
Niech Ci jajeczko dobrze smakuje,
bogaty zajączek uśmiechem czaruje.
Mały kurczaczek spełni marzenia –
wiary, radości, miłości, spełnienia!