Pandemia nie przeszkadza – przybywa milionerów :-)
Posted by Marek | Posted in ciekawostki, Edukacja finansowa | Posted on 23-07-2021 11:10 am
11
Jak niedawno podała Izba Administracji Skarbowej w Katowicach :
Po raz kolejny wzrosła liczba milionerów w województwie śląskim. W zeznaniach podatkowych za 2020 r. dochód przekraczający 1 mln zł wykazało ponad 3800 mieszkańców naszego województwa. To o 380 osób więcej, niż w rozliczeniach podatkowych za 2019 r. oraz ponad 650 więcej niż w PIT za 2018 r.
W skali kraju zapewne będzie podobnie, gdzieś już były wcześniej przecieki, że milionerów przybyło w trakcie pandemii także na Pomorzu. Dobrze to wróży, potencjał przedsiębiorczych osób rozwija się (mówimy tu o osobach z danych KAS, czyli legalnie działających i płacących podatki – realna liczba milionerów jest oczywiście większa).
Gdzieniegdzie tego typu statystyki są komentowane przez „ekspertów” od teorii spiskowych, że bogaci zrobili pandemię, by zabrać biednym. Poza marginesem (spadek, wygrana w lotto, szemrane interesy), większość milionerów dorabia się tylko i wyłącznie ciężką pracą. Od lat, dekad, wieków, nic się w tej materii nie zmieniło. Pracując wydajniej (na własny rachunek – przy etacie może być różnie i wtedy motywacja, by pracować lepiej od innych maleje), zawsze będziemy mieć więcej od tego kto jest mniej wydajny. Czasem wystarczy wpaść na pomysł (ciężka praca umysłowa), na który nikt wcześniej nie wpadł, a czasem wystarczy pracować dłużej niż inni.
Także bogacenie się ciężką pracą – choć piętnowane, szczególnie przez ludzi od „walki klas”, których jedynym pomysłem na poprawienie swojego statusu jest zabranie pieniędzy osobom majętnym (i tu pytanie co dalej jak już te pieniądze zabiorą? Wystarczy wygooglować co się stało z uprawą rolną w RPA w kilka lat po przepędzeniu białych farmerów) – jest zjawiskiem ze wszech miar pozytywnym i należy takim ludziom kibicować, czerpać od nich inspirację i samemu się bogacić.
Ktoś powie, że to niemożliwe. Kiedy zaczynałem przygodę literacką, słyszałem to prawie wszędzie (czytelnictwo spada, z tego nie da się wyżyć, nie masz szans). Obiektywnie rzecz ujmując, patrząc jako inwestor, inwestowanie w „debiutującego literata” to gorsza rzecz niż losowo wybrany walor z NC.
Gdy zająłem się pisaniem, moja sytuacja wyglądała następująco: w szkole byłem bardzo słaby z języka polskiego, nie posiadałem żadnych kontaktów, byłem totalnie bez żadnych „pleców” w branży, zaczynałem po prostu od zera.
Pisząc bajki dla dzieci, pisałem je dla swoich dzieci, by pozostawić im nietuzinkowy prezent. Dawałem z siebie wszystko i chciałem, by to była bajka edukacyjna, dzięki czemu poprzez czytanie dzieci będą mogły bawić się i przyswajać wiedzę, kiedy ich umysł jest najbardziej chłonny.
Zarywałem nocki lub wstawałem w okolicy 4 rano, by pracować nad tekstem i organizować każdy proces. Nawet zdarzało się, że były dniówki po 18 godzin. Na szczęście wiele etapów np. dobór ilustracji czy kreślenie fabuły, robiłem razem z dziećmi, dzięki czemu mogliśmy spędzić czas razem. 🙂
Efektem tej pracy były Kosmoliski wydane w pięciu językach. Między innymi po angielsku, niemiecku:
hiszpańsku czy włosku:
Oczywiście bez tylu wersji językowych (otwarcia się na globalne rynki zbytu) na pewno wyniki byłyby mniejsze, ale efekty osiągnięte na rodzimym rynku i tak są całkiem dobre. Kosmoliski w pierwszej połowie stycznia były na 9 miejscu najlepiej się sprzedających książek w hurtowni (źródło: portal wydawca). 🙂
Skoro udało się komuś kto z języka polskiego w liceum jako jedyny w klasie dostał ocenę ndst, a zajęcia z tego przedmiotu były piętą achillesową, to wystarczy robić coś z pasją i wkładać w to serce, a pieniądze same się pojawią. 🙂 Jeśli robimy coś tylko dla pieniędzy, to sukces jest raczej mniej prawdopodobny, a jak się go osiągnie, to na pewno nie daje tyle frajdy.
Pieniądze to tylko środek do celu, a nie cel sam w sobie. No i strumień z dodatkowej nitki dochodów można przeznaczać na cele dobroczynne bez ryzyka, że „przeje się” kapitał giełdowy. 🙂
Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem i mogę co nieco przyczynić się bajkami edukacyjnymi do podbicia czytelnictwa pośród najmłodszych w naszym pięknym kraju. :)))
Udanych wakacji! Ja tymczasem wracam do prac nad kolejną bajką. 🙂
Brawo!
Dzięki!
Ciężka praca to jednak bardziej mit i okazja to żartów wśród tych naprawdę bogatych i np. pasących się na ludzkiej krzywdzie (bankierzy, marionetki w zarządach firm)
Promilowi się udaje, ale większość ciężko pracujących jest skazana zwyczajnie na szybsze zejście z tego świata. Po wejściu „Nowego Ładu” zostanie milionerem będzie jeszcze bardziej utrudnione.
Niezmiennie jednak podziwiam to co robisz i wciąż Ci kibicuję – nie zapomnij o blogu kiedy zostaniesz już pełnoprawnym „celebrytą” 😉
Tych marionetek jest raczej niewiele, dane KAS pokazują, że większość milionerów to przedsiębiorcy, a prezesi to mniejszy odsetek 🙂
A co do krzywdy pracowników, to rozmawiałem ostatnio ze znajomym co ma firmę produkcyjną i mówi, że teraz to strach nawet krzyknąć na „partacza”, bo zaraz jest sprawa o mobbing, nagrania w internecie i socjal mediach jaki ten przełożony to „janusz biznesu”. 🙂
Do tego nieustanna walka o pracownika, muszą prócz podwyżek stale ulepszać warunki, by konkurencja nie podebrała kadry. Dzisiejsze czasy – chroniczny niedobór pracowników – są inne niż kiedyś, gdy było duże bezrobocie 🙂
Sam w zeszłym roku dobiłem to tego grona. Prowadzę kilka biznesów, kilka było niewypałem. Dobrze, że Morawiecki dał te dwa lata bez pełnego ZUS inaczej bym się nie szarpnął na własny biznes. Pierwsze dwie firmy nauczyły mnie jak nie robić interesów. Włożyłem w nie sto tysięcy. Dopiero trzecia pozwoliła mi wyjść na swoje. Dwie kolejne rozwijam jako wspólnik i zyski stabilnie rosną. Z obserwacji zachowań rodziny na mój skok materialny widzę mocną cebulandię. Cytując klasyka: Leń spogląda chciwym okiem na dorobek pracowitego, zamiast sam dorobić się własnego. Każdy szuka tylko wymówek by czegoś nie robić. Najśmieszniejsze, jak szukałem sezonowo na magazyn każdy nie miał czasu, a potrafił wyrecytować wszystkie „wina Tuska” czy „99 dowodów na to że Kaczyński jest gejem”. Ja nawet nie wiem kto jest w składzie rządu i mnie to nie interesuje. Interesuje mnie bilans, stany magazynowe, a po pracy jeździmy na quadach z synem. Z własnych obserwacji widzę że polityką i życiem innych osób żyją tylko nieudacznicy co nie mają własnego życia.
Gratuluję sukcesów i do zobaczenia kiedyś na szkoleniu.
Dzięki! 🙂
Co do końcowych wniosków, to też zauważyłem, że niektóre osoby z mojego otoczenia, które narzekają na los, doskonale wiedzą wszystko o celebrytach, kto komu dziecko, kto z kim się rozwodzi czy o właśnie tematach politycznych. Zachodzę w głowę ile godzin dziennie muszą tracić na czytaniu portali czy oglądaniu TV. A wszędzie poszukują pracowników, więc zamiast marnować czas, poszliby do pracy na dodatkowe pół etatu i poprawili swój byt materialny, ale wygodniej jest narzekać.
Ależ to jest jeden z najbardziej klasycznych, najprostszych modeli na których się pokazuje jak działa regresja 🙂 https://www.statista.com/statistics/191558/average-daily-time-spent-on-watching-television-in-the-us-by-income/
@Michał dzięki! Nawet nie wiedziałem, że są takie badanie, ale wynik porażający. Ci co zarabiają poniżej 25k$ siedzą przed TV prawie dwukrotnie dłużej niż grupa zarabiająca powyżej 75k$.
Rząd już zaciera ręce na daninę solidarnościową na wszystko ponad te miliony 🙂 Generalnie to prawda że głównie ciężką pracą lub dobrym pomysłem można zarobić duże pieniądze, niestety często wiąże się to z wyborem – albo mamy więcej czasu dla dzieci i rodziny pracując krócej, albo co najmniej kilka lat „naparzamy” przez co tracimy bezpowrotnie ten czas dla rodziny i dzieci, ewentualnie odzyskując go później jak już firma się rozkręci, o ile uda się to zrobić.
Łukasz, jeśli się rozliczasz z żoną, to musisz przekroczyć dwa miliony. 🙂 Poza tym to tylko 4% więc przy giełdzie to jest jakby trochę większy podatek Belki, do przeżycia. No chyba, że ktoś jest dusigroszem, to będzie czuł ból. Ja już od dawna postanowiłem, by ok. 20% dochodów przeznaczać na cele dobroczynne, więc niech fundusz na wsparcie osób niepełnosprawnych ma jak najwięcej.
Jak to powiedział kiedyś Arnold Schwarzenegger „Mam teraz 50 mln dolarów, ale jestem tak samo szczęśliwy jak wtedy, kiedy miałem 48 milionów” i to jest klucz.
W pewnym etapie (po zaspokojenie większości z piramidy Maslowa) pieniądze już nie mają znaczenia, chyba że się ma niskie poczucie własnej wartości i dowartościowuje się gadżetami, by pokazać się przed innymi z nowym szwajcarskim zegarkiem, nowym sportowym samochodem, nową rakietą itp., to wtedy będzie zawsze za mało pieniędzy. 😉
Co do Twojego drugie zdania, to najbardziej trzeba „zacisnąć zęby”, kiedy się jest młodym. Umysł najświeższy, kondycja fizyczna też, więc można sobie pozwolić na ciąg 12+ godzin dziennie + praca w weekendy, by na wczesnym etapie zgromadzić jak największy kapitał.
Niestety z tego co widzę, to mało kto tak podchodzi – bardziej jest myślenie typu „jeszcze się życiu napracuję, teraz chcę się wyszaleć”.
Potem jak pojawiają się dzieci, to trzeba „ściągnąć nogę z gazu”, bo czas potrzebny jest na pielęgnowanie więzi rodzinnych, które zacementują małżeństwa w zgodzie i zrozumieniu aż na stare lata.
Niestety wielu jak pojawiają się dzieci orientuje się, że potrzeba więcej pieniędzy (a te co miał wydał na podróże i hulaszcze życie), więc siedzi w pracy zamiast pielęgnować ognisko domowe. Stąd też plaga rozwodów. Zapracowani młodzi rodzice stają się dla siebie obcy.