WIG – październik miesiącem kolejnych rekordów cenowych

Posted by Marek | Posted in Edukacja finansowa, indeksy | Posted on 18-10-2021 12:24 pm

33

WIG – najdłużej notowany indeks na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, obejmujący spółki z rynku podstawowego – bije kolejne rekordy cenowe.

WIG jeszcze nigdy w historii nie był tak wysoko, co pokazuje ogólny hurraoptymizm. Jak wiadomo na giełdzie rządzą niezmiennie chciwość i strach, także inne kwestie są często nieistotne, choć tu trzeba przyznać, że niektórzy cwani politycy i ich stronnicy znający się na sterowaniu nieukami, potrafią skrzętnie wykorzystać wykresy do swoich celów – kto nie miał znajomych, którzy w trakcie ubiegłorocznych spadków na giełdzie zasypywali swoje socjal media „ekspertyzami”, że spadki to „wina władzy”, ten może śmiało rzec, że w jego otoczeniu ogólny poziom wiedzy ekonomicznej jest przyzwoity. 🙂

Także ani ubiegłoroczne spadki, ani obecne wzrosty nie są winą/zasługą polityków i warto o tym w erze globalizacji pamiętać – trendy na rynkach światowych mają zawsze pierwszeństwo. Tak samo obecnie straszy się osłabieniem złotówki, a ciekawe czy jak za jakiś czas nastąpi jej wzmocnienie (co jest naturalnym etapem cykliczności rynków), osoby hejtujące rząd zaczną pisać peany na jego cześć, bo skoro spadki to ich wina, to wzrosty ich zasługa? 😀 😀 😀

Generalnie wadą demokracji jest to, że jest to konkurs popularności, mało kto zna swojego radnego/posła, nie rozmawia z nim, czasem nawet kompletnie nie ma pojęcia jaki jest program wyborczy jego partii (było to widoczne podczas hejtu na Kukiza za to, że zagłosował zgodnie ze swoim programem wyborczym i obietnicami) a decyzje przy urnie wynikają z sympatii/antypatii a nie merytorycznej analizy.

Lepsza od demokracji byłaby merytokracja w wersji z dużą swobodą działań, ale i pełną odpowiedzialnością (w demokracji odpowiedzialność się rozmywa i najczęściej za kraty trafiają szeregowi urzędnicy) za swoje czyny (oceniamy efekty końcowe i ich zgodność z obietnicami) – wówczas skończyłby się cyrk z robieniem „szopki” pod sondaże, bo dalsze władanie zależałoby od dotychczasowych dokonań. No i kluczem byłoby pozbawienie głosu osób, które nie mają wiedzy w danej dziedzinie np. na ministra rolnictwa mogą głosować wyłącznie rolnicy z minimum 10-letnim stażem we władaniu swoim gospodarstwem, bo oni wiedzą najlepiej jakie zmiany są konieczne. Oczywiście taki system nigdy nie wejdzie w życie, więc pozostaje nam jedynie być świadomym sztuczek polityków i ich stronników i po prostu nie dawać się wciągać w ich gierki.

A społeczeństwo ciągle się bogaci – jak też ostatnio wspominałem na blogu, nawet jak ktoś nie wierzy we wskaźniki podawane przez GUS/KE/OECD, to widać to dobitnie w rekordowych statystykach sprzedaży nowych aut z segmentu premium, co jeszcze dekadę temu było raczej nie do pomyślenia. Po prostu nadrabiamy okres komunizmu i gonimy w zamożności zachód, co potwierdzają dane OECD czy KE.

Natomiast czy pieniądze coś zmienią w narzekaniu?

Jak to ujął prof. Grzegorz W. Kołodko − wykładowca akademicki, jeden z głównych architektów polskich reform gospodarczych, ekspert i konsultant międzynarodowych organizacji, dyrektor Centrum Badawczego Transformacji, Integracji i Globalizacji TIGER w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, profesor Belt and Road School, Beijing Normal University, członek Academia Europaea. Doktor honoris causa i honorowy profesor 11 zagranicznych uniwersytetów. Zagraniczny członek Rosyjskiej Akademii Nauk oraz Narodowej Akademii Nauk Ukrainy. Autor i redaktor naukowy 59 książek oraz licznych artykułów i referatów naukowych opublikowanych w 26 językach, w tym ponad 260 prac w języku angielskim. Najczęściej na świecie cytowany polski ekonomista − podczas wykładu z okazji nadania mu przez jedną z poznańskich uczelni tytułu doktora honoris causa:

Nawet gdy PKB na mieszkańca przekroczy 100 tysięcy dolarów – a niejeden z naszych studentów doczeka tego czasu, choć zapewne jeszcze nie w 2050 roku – Polacy, wielu z nich, będą narzekać, że mogłoby być lepiej. I poniekąd słusznie, ponieważ nie bez racji prawie zawsze ex post tak twierdzimy.

Tak na marginesie, kto będąc początkującym graczem giełdowym, jeszcze nieświadom ogromu swoich braków, nie patrzył ex post (czyli po fakcie) na wykres np. 5-minutowy ze stwierdzeniem „tu bym kupił” (przy dołkach), „tu bym sprzedał” (przy szczytach), „jakie to proste”? 🙂

Na koniec jeszcze dodam, że tak jak wynika z cykliczności, wzrosty nie będą trwać wiecznie, ale obecnie (na moment publikacji niniejszego wpisu, bo wraz z fluktuacjami giełdowymi wszystko może się szybko zmienić) wszystkie elementy Ichimoku są prowzrostowe i nie ma (jeszcze) żadnego sygnału sprzedaży. 🙂

Komentarze 33 komentarze

Świetna – jak zawsze u Pana – analiza. Czapki z głów

Dzięki! Te przemyślenia to raczej kropla w morzu potrzeb edukacji finansowej, choć mam nadzieję, że pośród Czytelników poziom wiedzy finansowej jest wyższy od średniej i nie skaczą jak marionetki na sznurkach pociąganych przez polityków do każdego wykresu, który akurat przyda się pod sondaże.
Wiedza jest zawsze najlepszym orężem na demagogię. 🙂

Taaa zwłaszcza teraz jest wysyp geniuszy co dali sobie wmówić, że wysokie ceny gazu to wina drukarki Glapińskiego.
Edukacja wielu to dno i pół metra mułu.

Meritocracy? Utopia. Nikt na to nie pójdzie. Głupi ludzie są w cenie. Konkretnie ich głosy.

Tak, memy z gazem też widziałem. Natomiast szokuje, że większość krajów brała niskie ceny gazu za pewnik, jakby nie wiedzieli, że po każdej bessie przychodzi kiedyś hossa.

O gazie alarmowałem też na blogu, kiedy bessa się kończyła. Mam nadzieję, że udało mi się ostrzec w porę niejedną osobę. 🙂

Co do merytokracji, to napisałem we wpisie, że to nierealne.

Mam nadzieję, że może kiedyś uda się przeforsować jakiś zapis w ordynacji, że na posła mogą iść wyłącznie osoby, które już coś osiągnęły i się dorobiły, by nie kusił ich wpływ pieniędzy – kto pamięta jeszcze słynną akcję z „wymienianiem się zegarkiem”?

Ale to też raczej nie przejdzie, bo polityk łasy na pieniądze to dobry „towar” dla lobbystów. 🙁

Panie Marku czy możemy liczyć na jakieś szkolenie w tym roku termin z wyprzedzeniem żeby jakos się wbić w grafik lub mieć czas go dopasować? Miejsce już nie tak ważne chociaż prefereowalbym Trójmiasto

Niestety w tym roku nic już nie będzie. 🙁 Dużo mam teraz tematów na głowie, a i podróże trzeba ponadrabiać. 🙂 Po premierze 3 bajki też chciałbym 4 bajkę domknąć i na jakieś 2-3 m-ce wypadałoby wyrwać się z krainy smogu, także pewnie na wiosnę będę jakoś bardziej dostępny. A Trójmiasto chętnie odwiedzę, znam tam fajnych ludzi. 🙂

Zapraszamy, zapraszamy. Każda ręka z łopatą się przyda 😉

Ta merytokracja to jakaś bzdura kompletna i dobrze że niemożliwa do zastosowania bo doprowadziłaby do biedy jeszcze prędzej od demokracji. Tylko chłopi głosuja na ministra rolnictwa ? tylko lekarze na ministra zdrowia, i może jeszcze tylko informatycy na szefa działu informatycznego ? A wybory i tak wygraja ci co dadzą więcej pieniędzy na pensje. A szpitale moga się zawalić byle wypłaty na konto poszły.

Cytując Wiki:
Merytokracja – wieloznaczna nazwa określająca najczęściej system, w którym pozycje uzależnione są od kompetencji.

Dlaczego ma to być bzdurna koncepcja? Biorąc przykład ze skali lokalnej, wolałbyś by jacuzzi podłączał doświadczony elektryk, czy „szwagier kolegi”, który nigdy takich rzeczy nie robił, ale widział na tik toku jak to się robi i do tego ma gadane, więc obieca co trzeba i jeszcze „swój chłop” piwko wspólnie wypije w trakcie roboty. 😉

Ci którzy się znają, powinni w danej dziedzinie decydować, bo cała reszta (nie mająca zielonego pojęcia w danej sprawie), będzie łatwo sterowalna (nie mając wiedzy, nie zweryfikują ściemy polityków). 🙂

Wiedza i doświadczenie, na to powinno się stawiać, a nie na „showmenów”, którzy wiedzą jak kiełbasą wyborczą porwać tłumy.

Natomiast raczej taki system nigdy nie wejdzie, więc możemy tylko hipotetycznie rozważać co by było gdyby. 😉

Ponieważ nie ma takiej możliwości aby prawidłowo ocenić czyjeś kompetencje. Co, może dyplom renomowanej uczelni to ocenia ? a może jaśnie oświecony urzędnik ? Sam Marku powinieneś wiedziec o tym najlepiej – ilu ekspertów jest od giełdy przed którymi tutaj przestrzegasz a są z dyplomami…, prze merytokracji w obszarze inwestycji leżelibyśmy na dnie poniżej poziomu mułu.

Ok – w pseudomerytokracji mogą dojść do władzy oszuści, ale pamiętajmy, że główna idea mówi, że w merytokracji mają być ludzie kompetentni.

Pozerzy zostaną wykluczeni w momencie, gdy wybór nie będzie należał do osób nie mających zielonego pojęcia o danej dziedzinie (jak to jest w demokracji, że masy są ekspertami od wszystkiego).

Np. jak lata temu stawiałem dom, to znalazłem ekipę „dobrą marketingowo”. Jeden z jej członków typowy „guru nad gurami”, tak pięknie gadał, że chciałem go mieć na budowie.
Potem rozmawiałem z takim „przyszywanym kierownikiem budowy” (miałem dwóch – koszt wynajmu niezależnego eksperta nie był tani, ale wzajemnie się sprawdzali), to mi powiedział, że ich zna z paru robót i zasugerował, żeby ich nie brać. Między wierszami wyczytałem, że to partacze.

Gdybym nie miał za doradcę kogoś obytego w branży, z dużym doświadczeniem, to bym łyknął haczyk i ich zatrudnił.

Tak samo prawie każdy lekarz, wie jakimi fachowcami są jego koledzy. Raz byliśmy prywatnie z dzieckiem w renomowanej klinice u człowieka, który egzaminuje innych lekarzy ze swojej działki i jak się dowiedział, że z daleka przyjeżdżamy, to dał „listę spraw”, które możemy ogarnąć u siebie z zaznaczeniem nazwisk, które osoby były prymusami, a także których miejsc unikać bo tam konowały 🙂

Oczywiście dodatkowym kryterium w merytokracji musiałoby być, że kandydaci się już dorobili, by nie kusiły ich pieniądze, tylko by było to misją zrobienia czegoś dobrego dla kraju. Dla przykładu ktoś mający dochodowy rodzinny biznes, nie musi rodziny wsadzać na siłę do państwowych spółek itd.

Marku
Ja od zawsze twierdzę ze kluczem w każdej sferze jest Odpowiedzialność.
Powinna obowiązywać każdego: polityków i urzędników w szczególności ponieważ są niejako podwładnymi społeczeństwa.
Zamiast merytokracji na początek wystarczyłoby żeby na ulotkach czy plakatach wyborczych nakazać podawania listy spraw które dany kandydat obiecał poprzednio a które wykonał (oczywiście pod groźba fałszywego świadectwa). I to bez zbędnych dyskusji ze jednostka niewiele może, że partia coś nakazała. Obiecał – niech bierze na klatę. Przed głosowaniem każdy by sobie poczytał i choć część użyłaby rozumu zamiast emocji.
Myślę, że najbliżej ideału odpowiedzialności są zasady ruchu drogowego – niezależnie czym jedziesz obowiązują te same prawa i odpowiedzialność za to co zrobiłeś. Oczywiście nie dla każdego mandat jest bolesny (taryfikator powinien być podawany jako % z dochodu z PIT co oczywiście tez nie dałoby pełnego sukcesu)

Co do lekarzy to w społeczeństwie jest mit lekarza wszystkowiedzącego a w tej branży jak w każdej są partacze i fachowcy. Dlatego warto upewniać się zawsze u innego lekarza co do tych ważnych diagnoz bo naprawdę łatwo wdepnąć niepotrzebnie w problemy.
P

Bardzo dobry pomysł. I jeszcze przy sądach powinna być podwójna ślepa próba jak w badaniach klinicznych, czyli sędzia losowo dostaje sprawę i po analizie dowodów daje wyrok nie wiedząc kogo sądzi. Dzięki temu nie byłoby takich patologii jak tu:

Skrzyżowanie, znak STOP, kolizja samochodu wyjeżdżającego z drogi podporządkowanej z pojazdem poruszającym się po drodze z pierwszeństwem. Na pierwszy rzut oka sytuacja łatwa w ocenie i winą musi zostać obarczony kierowca nierespektujący pierwszeństwa przejazdu. Wszystko zmienia się jednak, gdy sprawcą kolizji jest sędzia zasłaniający się immunitetem, a sprawę rozstrzyga sąd, w którym pracuje„.

Źródło: https://motoryzacja.interia.pl/raporty/raport-emil-pogromca-mandatow/emil/video,vId,3148754#iwa_source=worthsee

Panowie
Chcecie życ w jakiejś utopii. Polityk nic nie obiecujący przed wyborami ? A jakie on ma rozenanie przed wyborami ? Skąd wie jakie siły pojawią w trakcie gry na stole ? Przecież ta szachownica zmienia układ bierek z minuty na minuty, starzy przyjaciele stają się wrogami i powstają nowe grupy wpływu. Wszyscy oglądaliśmy „House of Cards”. Znakomicie podsumował to Bill Clinton, stwierdzając że tak to dokładnie wygląda od środka.
Merytokracja, gdzie tylko znający się na rzeczy wybierają przedstawicieli ? To już było, nazywało się ustrojem feudalnym, gdzie ci u góry skutecznie bronili dostępu tym niżej. Potrzeba było epidemii czarnej śmierci i wielu buntów klas niższych, aby dojść do momentu gdzie jesteśmy teraz.
Poza tym kto ma wybierać zarządzających państwem ? Klasa rządzących, bo tylko oni znają się na rzeczy ? Etatowi politycy, czy może prezesi spółek ? A może jedynie burmistrzowie czy też wojewodowie ?
Bieżący system nie jest idealny, ale daje gwarancje wymiany władzy raz na jakiś czas. Ba, daje nawet nadzieje że tych przyspawanych do stołka uda się odciąć, wybierając władzę o zgoła odmiennych poglądach. A głosowanie tylko „ekspertów” na innych ekspertów to prosta droga do oligarchii.
Merytokracja może udać się tylko tam gdzie skutki działań można przewidzieć. Wspomniani lekarze, inżynierowie, nauczyciele, strażacy, pielęgniarki – miejsca gdzie widzisz efekty swoich działań w racjonalnie krótkim czasie. Politycy, osoby zarządzające spółkami, nawet psychoterapeuci – ci nie zawsze w swojej kadencji dostrzegą te efekty, a nawet jeśli to mogą być one zbyt oddalone i wpłynie na nie zbyt dużo zmiennych po drodze, żeby miało to efekt. Znakomicie opisuje to Daniel Kahneman w swojej książce, przywołując swoje wspólne badania razem z Garym Kleinem.
A różnicownie wysokości mandatu od PITu to czysty populizm. Kara ma być równa dla wszystkich, jeżeli je też różnicujemy to cofamy się do ery klas i stanów.

Wiadomo, że to utopia 🙂 Ale sam przyznaj uczciwie, wolałbyś operację u fachowca wg kompetencji czy „lizusa lokalnego barona partyjnego”, który ledwo ukończył medycynę, obijał się na rezydenturze i dostał dobrą fuchę po znajomości?
Każdy z nas chce produktów i usług od osób kompetentnych. No chyba, że się mylę? 🙂 🙂 🙂

Natomiast same już kwestie mandatów pokazują, że trudno jest znaleźć konsensus, bo kara ma być równa, ale równa w jakim kontekście?
Jeśli kara ma być równa w kontekście dydaktycznym, by nie powstała recydywa, to musi być RÓWNO bolesna dla każdego.

Dla kogoś z dochodem 3000zł, mandat 500zł skutecznie go oduczy.
Dla kogoś z dochodem 300 000zł, mandat 500zł to mniej niż koszt wyjazdu na zagraniczny tor, by przetestować „ile fabryka dała”. 🙂

Równo nie zawsze znaczy sprawiedliwie. Jeśli mandaty mają stopować ego nowobogackich celebrytów, to muszą być dla nich bolesne.

Model z Finlandii jest ok, czyli jak przekroczysz do 20 km/h (każdemu może się zdarzyć) to płacisz według taryfikatora. Jak przekroczysz o więcej, czyli celowo chcesz poszpanować jaki to nie jesteś chojrak, to płacisz już zależnie od zarobków: https://forsal.pl/artykuly/1437382,mandaty-uzaleznione-od-zarobkow-finlandia-przepisy-kary-dla-kierowcow.html

„Mam nadzieję, że może kiedyś uda się przeforsować jakiś zapis w ordynacji, że na posła mogą iść wyłącznie osoby, które już coś osiągnęły i się dorobiły, by nie kusił ich wpływ pieniędzy”.

Żeby do tego doszło to musiałaby wymrzeć cała armia kanalii, które sprawowały władze w Polsce (od zmian ustrojowych do dzisiaj) oraz całe ich rodziny do 10 pokolenia.
Ten proces można przyspieszyć, ale to wymagałoby zmian w prawie na mało humanitarne – prosta zasada: działanie na szkodę obywateli Państwa = czapa.

Zostawmy politykę i tak nikt z nas tego nie zmieni. Może warto spojrzeć na wykres Wig-u, czy aby tam nie kreśliła się autorska formacja gospodarza-dachu mansardowego? 🙂

Przechodząc do mandatów dlaczego by nie rozciągnąć różnicowania wyroków w zależności od statusu majątkowego na sprawy cywilne i karne, przy czym te drugie w szczególności ? 😉
Kara nie ma być bolesna, kara żeby odnosiła skutek ma być NIEUNIKNIONA. Wszyscy dobrze wiemy że nagle po wjeździe na Słowację każdemu z kierowców przechodzi chęć szarżowania. W USA prędkość mierzona jest nie tylko z ręcznych fotoradaró ale i z samolotów, dronów czy helikopterów. W UK dopuszczona jest instytucja społecznego pomiaru prędkości. A u nas jak w lesie – kierowcy płaczą, że fotoradary mają być oznakowane….

Z tą Słowacją to bym nie przesadzał, nie od dziś wiadomo, że od lat był to dobry teren do wyścigów ulicznych:
https://warszawa.naszemiasto.pl/wypadek-na-slowacji-to-czesc-wiekszego-problemu-sa-w-polsce/ar/c16-4825121

Jeden taki wyścig nawet był medialny, bo pajacowanie nowobogackich zakończyło się śmiercią Słowaka: https://dziennikzachodni.pl/wypadek-na-slowacji-polacy-z-porsche-ferrari-i-mercedesa-aresztowani-zginal-slowak-zdjecia-wideo-z-kamerki-samochodowej/ar/13537616

No i oczywiście pieniądze dalej są w roli głównej, z tego co tu piszą:
https://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/news-dwa-lata-po-wypadku-na-slowacji-15-lat-wiezienia-dla-polaka-,nId,4802564#comments4-1
kierowcy Ferrari i Mercedesa negocjują ugodę i wysokość odszkodowania, czyli jak dojdzie do ugody to za jakiś czas będzie artykuł w prasie, że zapłacili i mają wyrok w zawieszeniu. To pokazuje, że są równi i równiejsi.

Procent idiotów jest stały, w miarę zwiększania się liczby ludzi niestety ta grupa też się zwiększa.
To ja podrzucę coś takiego – https://spidersweb.pl/autoblog/slowacja-przepisy-drogowe-mandaty-2021/ 😀
Słowacja, Czechy, Niemcy – tam większośc umie jeździć zgodnie z przepisami. Zawsze znajdzie się grupa debili, którzy uważają się za lepszych od reszty, ale to nie zależy tylko od stanu portfelu bo nieraz widziałem stare Audi czy BMW pędzące na czołówkę z ciężarówką i migające długimi.

Pieniądze są w grze, bo stać ich na adwokata, który ich z tego wyciągnie. Dobry adwokat kosztuje dużo i albo masz na niego, albo rodzina się zrzuca albo człowiek odsiaduje karę. Ale polskie więzenia to temat na całkiem inną dyskusję.

W sumie 🙂 Choć chyba jednak jestem zdania, że też % wzrasta wraz z pieniędzmi, bo puszczają wtedy hamulce, kiedy delikwent wie, że pieniądze mają moc.

I to nie tylko u nas. Weźmy przykład z UK, nastolatka oskarżyła milionera o gwałt. Ten powiedział, że się potknął…

„Ehsan Abdulaziz, saudyjski milioner, został oczyszczony przez brytyjski sąd z zarzutu gwałtu na 18-latce. Sąd dał wiarę wyjaśnieniom Abdulaziza, który przekonywał, że nie chciał uprawiać seksu z dziewczyną – do kontaktu seksualnego między nimi miało dojść ponieważ mężczyzna potknął się i przewrócił na nastolatkę”

https://www.rp.pl/spoleczenstwo/art11291141-gwalt-nie-milioner-tylko-sie-potknal

„Kara nie ma być bolesna, kara żeby odnosiła skutek ma być NIEUNIKNIONA. ”

Czyli jakby nastawiać wszędzie radary i od każdego przekroczenia prędkości brać zawsze ryczałtowe 10zł to będzie skuteczniejsze niż 10zł od każdego kolejnego 1km ponad dopuszczalną prędkość?
Ktoś w to wierzy?

Mandaty to jest duży konflikt interesów:

1) nikt nie chce się dać złapać, by je płacić, ale wielu lubi „przygazować”, bo nie po to kupili szybkie auto, by jeździć przepisowo
2) nikt kto jedzie przepisowo nie chce zginąć, a rodzina osoby zabitej nie chce czytać w gazetach, że to była ich wina, bo „jechali trumną na kółkach”.

„Kara nie ma być bolesna, kara żeby odnosiła skutek ma być NIEUNIKNIONA.”

Co za bzdura. Kara ma być przede wszystkim DOTKLIWA oraz najlepiej gdyby była NIEUNIKNIONA.
Mandat 500 zł dla kierowcy poruszającego się samochodem wartym 2 bańki to nie kara tylko śmiech.

Oczywiście wszyscy tutaj jeżdżą bez włączonego Janosika i zawsze przepisowe 50 km/h w terenie zabudowanym i 120 km/h na ekspresówkach i wcale nie zwalniają jak tylko Janosik powie patrol za 1000 m.
PITa wysyłacie po drobnych korektach i zmianach w kosztach uzyskania przychodu, bo przecież US się nie skapnie ? A Ci co są na działalnościach troszkę kombinują z JPK, żeby coś tam skapło dla siebie ? No i rachunki też opłacacie po terminie, bo przecież zakład energetyczny wcale nie naliczy karnych odsetek.
Jeżeli kara ma być dotkliwa to czemu najmniejszy procent recydywy jest bodajże w Norwegii, gdzie więzienia są najmniej rygorystyczne ?

Z demokracją nie będzie tak źle, jeśli tylko wprowadzimy testy na IQ dla głosujących:
– masz wynik poniżej X – nie dostajesz karty do głosowania.

Czyli jednak mały krok w kierunku merytokracji, gdzie ludzie mający merytoryczną wiedzę, podejmują decyzje. 😉

Ale gdzie X ustalić? 🙂 Tak samo jak merytokracja, taki system nie przejdzie. Zbyt wiele osób – tych tzw. ekspertów od wszystkiego – w głębi serca zdaje sobie sprawę (np. analizując swoje osiągnięcia i dokonania życiowe [w domyśle ich brak]), że są w dolnym decylu łańcucha intelektualnego, dlatego psychologicznie stosują mechanizmy obronne i „wymądrzanie na wszystkie tematy” jest ich sposobem na dowartościowanie się.

Za chwile testy byłyby dostępne wcześniej dla wybranych…
Wręcz okazałoby się, że kandydaci/politycy to intelektualny kwiat narodu 😉
Inna kwestia to iq a mądrość życiowa (rozsądek), bo to wcale nie musi iść w parze… (proporcjonalnie).

Najlepszy dla odsiewu kandydatów byłby test namacalnych osiągnięć, by najpierw ktoś się dorobił osiągając sukces własną pracą i udowodnił, że potrafi zarządzać własnymi finansami i ma głowę na karku, zanim zacznie się bawić w zarządzanie cudzymi pieniędzmi (począwszy od sołtysa, burmistrza, prezydenta miasta, a na członkach administracji centralnej kończąc), by nie było jak w powiedzeniu „za głupi na biznes, ale ma gadane, niech idzie do polityki”. 😉

„najpierw ktoś się dorobił osiągając sukces własną pracą”

Nietety tu znów jest problem – jak sprawdzić czy dorobił się rzeczywiście „prawdziwą” pracą a nie np. dzięki odpowiednim znajomościom

To może tak działać na poziomie sołtysa i burmistrza małego miasta, bo ludzie maja szansę coś wiedzieć o danej osobie

Na to wychodzi, że system idealny nie istnieje. Monarchia była dobra jak król był kompetentny (merytokracja szlachecka), wtedy kraj rósł w siłę, wygrywał wojny, odpierał agresorów (choćby słynne rozgromienie Szwedów pod Kircholmem). Jak król był marną marionetką, kraj słabł aż w końcu zaborcy wymazali go z mapy.
Demokracja ma ten problem, że to konkurs popularności, a nie konkurs kompetencji (choć ludzi kompetentnych również można spotkać – wicepremierem był swego czasu prof. Kołodko, jeden z najbardziej cenionych na świecie polskich profesorów).