Zgodnie z zapowiedzą z komentarzy pod ostatnim wpisem, w ramach małej podzięki za odzew – oddający przecież jakże cenne nastroje panujące na rynku – postanowiłem udostępnić mały fragment mojej nowej książki, o której już co nieco wcześniej wspominałem tu.
Założeniem było utworzenie książki, która byłaby inna niż zwykłe poradniki, która pozwalałaby przeżyć dane sytuacje i pomiędzy wierszami zawierałaby solidną dawkę edukacyjną. Wybór padł na powieść, która będzie opisywać perypetie życiowe byłego nowojorskiego bankiera inwestycyjnego, jego wzloty i upadki, jego porażki i wykorzystane okazje, a także szereg pułapek na jakie każdy inwestor jest narażony, oraz jak wyłapywać ich symptomy i co się stanie, kiedy je zlekceważymy 🙂
Niestety na zajęciach z języka polskiego orłem nie byłem i moje oceny z wypracowań oscylowały wokół trójek, także jak ktoś będzie chciał we mnie rzucić pomidorem, to wezmę ze sobą wiaderko i będę łapał – przyda się na przecier 🙂
Po podpisaniu dokumentów Freshet udał się na spotkanie do drogiej restauracji, gdzie zwykle można znaleźć rekiny miejscowej finansjery. Czas oczekiwania na posiłek umilały przyjemne dla ucha melodie wykonywane przez wysokiej klasy pianistów. Zwykle wprawiały one wszystkich w błogi nastrój, jednak tym razem na wielu twarzach malował się niepokój. Prawie każdy zerkał nerwowo na ekran swojego telefonu. Główny indeks zniżkował w tym czasie już o ponad jedenaście procent.
Zaabsorbowany analizą emocji panujących wśród zamożnych
klientów restauracji Andrew nie zauważył, że jego krawat
wylądował w zupie.
– Chłopcze, nie potrafisz wysiedzieć przy stole, a chcesz,
bym zaufał ci na polu inwestycyjnym? – rzekł z zażenowaniem
dosiadający się starszy mężczyzna.
Nieco oszołomiony Freshet nie zdążył się jeszcze odezwać, ale
instynktownie zerwał się z krzesła, łapiąc w ostatniej chwili
mahoniową laskę, która z
hukiem uderzyłaby o marmurową podłogę. Bogato zdobiona
rękojeść nie doznała szwanku.
Poprawiwszy karmazynową muchę, Charles oparł stabilnie swoją
własność o krzesło, po czym przecierając okulary, skinął
delikatnie głową w geście uznania.
– Refleks godny podziwu. A teraz mów, dlaczego właśnie
tobie powinienem zaufać. Daję ci kwadrans.
– Zarządzanie aktywami to bardzo złożony proces. Kluczowe
jest dobre zrozumienie panujących na rynku finansowym mechanizmów.
Dzięki doświadczeniu jestem w stanie temu podołać.
– Jeśli liczysz, że takie frazesy skłonią mnie do oddania
ci moich pieniędzy, to grubo się mylisz. Mam siedemdziesiąt
dziewięć lat. Od dekad wsłuchuję się w tego typu gadki
pseudoekspertów. Mów konkretnie albo zaraz wychodzę.
Nastała niezręczna cisza, którą przerwał kłaniający się
kelner.
– Czy mogę zaproponować danie dnia? – odezwał się z
szerokim uśmiechem wysoki mężczyzna w nieskazitelnie białej
koszuli kontrastującej z czarnym fartuchem.
– Dziękuję. Być może później skorzystam. Nie jestem
pewien, czy będzie mi dane pozostać tutaj dłużej.
Freshet otarł pot z czoła i próbował zebrać myśli. Wiedział,
że to jego ostatnia szansa, by pozytywnie zaskoczyć rozmówcę.
Kolejnej może już nigdy nie dostać.
– Na giełdzie prócz umiejętności ważne jest też
szczęście. Trzeba trafić w odpowiednim czasie w odpowiednie
miejsce. Bieżąca panika nie powtórzy się prędko. Może przyjdzie
na nią czekać wiele dekad. Należy wykorzystać ten moment. Za
miesiąc może już być za późno. Jestem tego pewien.
Charles oparł się wygodnie, zdjął okulary i z lekkim uśmiechem
popatrzył na Fresheta.
– To, że już tyle spadło od szczytu, nie ma żadnego
znaczenia. Żadnego.
– Pozwolę się z tym nie zgodzić. Gwałtowne przeceny są
zawsze korzystne. Trzeba tylko wybrać akcje spółek z sektorów,
których zyski nie są sezonowe, a reperkusje w branży finansowej
mają dla nich mały wpływ.
– Mój drogi, każdy krach składa się ze spadków, które są zasadne oraz tych, które takowe nie są. Otóż w trakcie paniki jakość firmy nie ma znaczenia. Ludzie boją się i działają irracjonalnie. Widząc spadki, będą sprzedawać. Na pewno słyszałeś wiele razy stare powiedzenie twojego imiennika, że sytuacja na giełdzie zależy wyłącznie od tego czy jest tam więcej głupców niż akcji, czy więcej akcji niż głupców.
. . .
Książkę planowałem na wiosnę, ale pandemia pokrzyżowała plany wydawnicze i może na jesień się uda.
PS Polecam zapis na newsletter (kto się zapisał, wie że nie zapycham skrzynek – np. ani w tym ani w ubiegłym roku nie było ani jednego maila z newslettera), wyślę info jak książka będzie gotowa 🙂