Dolar pozostaje w portfelu

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 22-10-2024 7:35 pm

4

Ostatnio ciągle coś się dzieje, ledwo wróciłem z upalnego Egiptu, gdzie prócz hieroglifów

był czas na relaks nad Nilem

a tu już weekend w stolicy i odbiór nagrody.

Także dopiero teraz, po odsapnięciu, w końcu można na spokojnie zebrać myśli. 🙂 Z kronikarskiego obowiązku, zgodnie z obietnicą, miałem dać znać, gdy PCO opuści portfel. Także PCO już u mnie spieniężone z zyskiem. Opisywali to też wczoraj na grupie Mariusz i Marcin, ale powtórzyć nie zaszkodzi, nastąpiła aktywacja zlecenia pilnującego wypracowanego zysku ustawionego przy pomocy MPC (owa metoda omawiana jest na Ichimoku). Także powiększony o zysk kapitał za niedługo trafi w inne miejsce. 🙂

W portfelu pozostaje natomiast cały czas pozycja wzrostowa na USD/PLN i będzie tam aż do czasu wybicia SL. 🙂

Pamiętajcie, że wszystko jest aktualne tylko i wyłącznie na moment pisania niniejszego wpisu, gdyż podróżując po świecie nie zawsze mam możliwość na bieżąco raportować zmian.

Blog ma bardziej skłaniać do wymiany myśli i własnych poszukiwań. Choć i mnie się zdarzy czasem taki „ananas” co się „zawiesi niczym stary windows” i wyskoczy z tekstem „10 lat temu brałeś walor 123ABC, a teraz jest niżej – ha ha ha”. 😀 A w rzeczywistości dany walor nie raz już wchodził i wychodził z portfela w owych 10 latach, dając po drodze zarobić na niejedną czekoladę. 🙂

Nigdy nie było tu żadnych rekomendacji i nigdy nie będzie. Czasem mogę w ramach bonusu dla stałych Czytelników ujawnić jakąś swoją pozycję, by każdy mógł zobaczyć próbkę wiedzy, ale najważniejsze jest samodzielne myślenie i posiadanie własnej wędki, by móc na bieżąco reagować na to, co się dzieje na rynku. Ujawniłem swoje plany zakupowe na dolarze i zakupiłem. Póki co rośnie, ale nie znamy nigdy ani dnia, ani godziny, kiedy się odwróci. Kto ma wędkę, wie co robić, bo najważniejsze to elastycznie reagować na zmiany zgodnie z Kołem Faz Giełdowych, które podaję na „Esencji spekulacji”. 🙂

A kto nie ma wędki, to mam dobre wieści, ale o tym będzie w kolejnym wpisie. 🙂

Rzut okiem na ukryte treści… w powieści :-)

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 30-11-2020 1:43 pm

19

Od oficjalnej premiery powieści „Wiele do stracenia” minęły już prawie dwa miesiące, także najwyższy czas sprawdzić czy odkryliście wszystko co zostało tam przemycone w treści.

Aluzji do rzeczywistych wydarzeń było co nieco, a czasem i mnie się za to oberwało. 🙂 W jaki sposób? Ano taki, że zdarzyły się przypadki, że profesjonalne recenzentki uznawały scenę ucieczki Fresheta za nierealną do wykonania:

Transformacja „pana w garniturze” w super bohatera „Rambo, króla dżungli”, który wyprowadza w pole kartel narkotykowy i szmuglerów kobiet. Śmieszne? Trochę tak”.

No nic, krytykę trzeba wziąć „na klatę”, choć ów „nierealny” fragment to historia oparta na faktach i taki „hołd” wobec hartu ducha pewnego brytyjskiego bankiera. Otóż Peter Shaw, niczym Freshet wyjechał służbowo i w podobnych okolicznościach został porwany, po czym… uciekł.

Trzymany w niewoli, bezbronny (a właściwie uzbrojony w swój mózg) przechytrzył uzbrojonych po zęby gangsterów i „nawiał”. Do tego jeszcze narobił takiego zamieszania, że jeden z gangsterów omyłkowo strzelił w tego drugiego 🙂 Peter pokazał, że zawsze warto mieć nadzieję i nawet w najbardziej trudnych sytuacjach nie należy się poddawać, dlatego chciałem uhonorować jego historię na kartach swojej powieści w drobnym epizodzie.

Czasem najbardziej niewiarygodne wydarzenia… wydarzyły się naprawdę. 🙂 No i czasem autor dostaje za to bęcki. 🙂 Trudno.

Wracając do meritum, jestem ciekaw czy znaleźliście w tekście wszystkie poukrywane aluzje do rzeczywistych wydarzeń ze świata wielkiej finansjery. Dajcie znać w komentarzu co rozszyfrowaliście. 🙂

Parę refleksji i Wesołych Świąt Wielkiej Nocy

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 15-04-2019 6:24 pm

14

Wiosna już w pełni, u mnie w sadzie coraz więcej drzew obsypuje się kwiatami, a że do tego trwa właśnie Wielki Tydzień, to chciałbym złożyć Czytelniczkom i Czytelnikom jak najlepsze życzenia, by Święta Wielkiej Nocy były radosne, pogodne i miło spędzone w rodzinnym gronie.

Jak tylko wrócę za parę tygodni z wyjazdu, zrobię zapowiadany ostatnio wpis o idealnym miejscu na lokowanie środków (zawsze wygrywające z inflacją), kiedy nie ma się czasu na giełdę lub daje ona zbyt wysokie skoki ciśnienia, których chciałoby się uniknąć.

Tymczasem znikam na jakiś czas, by pobyć tylko z rodziną z dala od internetu. Utraconego czasu nigdy nie zrekompensują pieniądze zarobione na longach czy shortach, zatem warto czasem zrobić sobie od giełdy detoks. Dzieci tak szybko dorastają, że człowiek się nawet nie zorientuje kiedy wyfruną z gniazda.

Na koniec dla własnych refleksji podrzucam fragmenty niezwykle genialnego artykułu autorstwa Jacka Kaniewskiego, które co prawda już niegdyś publikowałem na blogu, ale w tego typu kwestiach odświeżania wiedzy nigdy za wiele, zwłaszcza kiedy jest się w związku małżeńskim.

Andrzej Malinowski jest jednym z głównych elektryków w fabryce. Codziennie o 7.00 rano bierze kanapki i wychodzi do pracy, żeby zdążyć na 7.15. Kiedy wraca do domu po godzinie 15.00, razem z żoną Anną i trójką dzieci siadają do obiadu. Po południu Andrzej odpoczywa, najczęściej zatapiając się w lekturze prasy, dzieci odrabiają lekcje. Wieczorem odwiedzają ich znajomi. Panie rozmawiają o dzieciach, panowie o nowym projekcie, który aktualnie wspólnie opracowują w fabryce.

W sobotę Malinowscy najczęściej odwiedzają rodziców Anny, czasem jadą na dłuższy spacer do lasu za miastem. W niedzielne popołudnie najstarszy syn, Wojtek, niemal rytualnie zasiada z ojcem do warcabów. Wakacje spędzają na wsi u rodziców Andrzeja. Andrzej jest jedynym z siódemki rodzeństwa, któremu udało się porzucić wieś, zdobyć zawód i pracę w mieście. Andrzej i Anna są porządnym, uczciwym, po prostu „dobrym” małżeństwem. Anna dba o dzieci i dom, ale także pielęgnuje więzi z rodziną i przyjaciółmi. Andrzej przede wszystkim zapewnia rodzinie utrzymanie, a także pomaga Annie w rozwiązywaniu poważniejszych problemów wychowawczych i podejmowaniu ważniejszych domowych decyzji. Czasem się kłócą, czasem nie mogą się zrozumieć, ale w takich trudniejszych sytuacjach Anna może zawsze wypłakać się siostrze. Anna i Andrzej są szczęśliwi, że nie dotykają ich takie kryzysy małżeńskie, jak niektórych znajomych.

Wojciech Malinowski, najstarszy syn Andrzeja i Anny, wyjechał na studia do Warszawy, skończył prawo i obrał ścieżkę kariery adwokackiej. W 2010 roku, mając 30 lat, ożenił się z Agnieszką, uroczą absolwentką ekonomii, którą poznał podczas Erasmusa w Lizbonie. Kiedy brali ślub, Agnieszka miała już dobrą pracę jako doradca finansowy w warszawskiej sieci salonów samochodowych. Cztery lata później przyszło na świat ich pierwsze dziecko. Oboje jeżdżą do pracy swoimi samochodami, wymieniając się co tydzień obowiązkiem podwożenia córeczki do żłobka. Żeby spokojnie dotrzeć do swoich biur na 8.00 muszą wyruszyć około godz. 7.00.

Praca obojga jest trudna, stresująca, wymaga skupienia i szerokich kompetencji, ale nagrodą jest rozwój osobisty i pensja z atrakcyjnymi dodatkami socjalnymi. Młodzi Malinowscy wracają do domu najwcześniej około 18.00 (praca do 17.00 z obowiązkową godzinną przerwą na lunch, po pracy drobne zakupy). Córeczkę ze żłobka odbiera niania.

Zarówno małżeństwo Andrzeja i Anny, jak i Wojtka i Agnieszki, to typowe dobre małżeństwa swoich czasów. Związki ludzi uczciwych, pełnych dobrej woli i zwykłych ambicji, wolnych od patologii, w istocie podobne do tysięcy rówieśników. Co takiego zmieniło się w społeczeństwie, że przeciętne małżeństwa zawierane po II wojnie światowej potrafiły przetrwać trudne chwile i ocalić związki, w kolejnym pokoleniu rozpada się już co piąte małżeństwo, a w następnym co trzecie?

Wśród głębszych przyczyn (czynników) wzrostu liczby rozwodów najczęściej wymienia się m.in. zmiany w systemie wartości, spadek religijności, indywidualizm, seksualizację relacji, społeczne przyzwolenie na rozwody czy konsumpcyjny styl życia.

Przy tak wysokich wskaźnikach rozwodów nie można już przecież powiedzieć, że rozpadają się tylko związki patologiczne, złe, czy takie, w których brakuje dobrej woli małżonków. Nie mamy już do czynienia wyłącznie z marginesem ludzkiej słabości, który obecny jest na obrzeżach wszystkich dziedzin życia. Musi działać jakiś czynnik wzmacniający zwykłe, przeciętne problemy, który sprawia, że kryzysy możliwe do zażegnania w sprzyjających warunkach, masowo stają się przyczyną rozpadu potencjalnie dobrych małżeństw.

Powojenne pokolenie statystycznych państwa Malinowskich (dziadków) mieszkało na wsi. Podział ról w wielopokoleniowej rodzinie był jasny. Więzi wzmacniał wspólny przedmiot troski, jakim było gospodarstwo oraz wychowanie dzieci. Żona czuwała nad mężem, będąc blisko niego, on dawał jej poczucie bezpieczeństwa i stałości rodziny.

Drugie pokolenie, Andrzeja i Anny, zaczyna spełniać marzenie o wygodnym życiu w mieście. Mężczyzna zostaje wyrwany z tradycyjnego, okrzepłego przez setki lat stylu życia i idzie do pracy. Żona zaczyna tracić kontakt z mężem w zakresie  emocji związanych z pracą. W życiu wiejskim dobrze wiedziała, czym w danej chwili się zajmuje, często mu pomagała, wspólnie radzili się  w sprawach dotyczących gospodarstwa. Nie musieli umieć ze sobą szczególnie rozmawiać, wszystko było wiadome, oczywiste, rozumieli się bez słów. W pracy w fabryce przestało to mieć sens. Nie mieli w tej przestrzeni wspólnych tematów. W życiu wiejskim żona dobrze wiedziała, z kim mąż pracuje – z ojcem, braćmi, kuzynami, sąsiadami, synami. Po przeprowadzce do miasta pojawili się obcy koledzy z pracy, jakiś szef, kierownik, sekretarka. Ale głównym celem pracy i stylu życia było utrzymanie rodziny i dobre wychowanie dzieci, co wciąż bardzo scalało więź małżonków. Jednak nikt nie nauczył ich rozmawiać, a trzeba było już sobie dużo opowiadać. Na szczęście był na to wspólny czas – długie popołudnia, wieczory, weekendy. Choć nie wszyscy z niej korzystali, to jednak była jakaś szansa na bliskość.

Tej szansy pozbawieni są już młodzi Malinowscy, Wojtek i Agnieszka. Oni nie mają czasu na uwspólnienie życia, podzielenie się emocjami. Zwłaszcza, że większość przeżyć „dzieje się” poza domem, poza małżeństwem. W poprzednim pokoleniu zwornikiem była mama, która nie pracowała poza domem. Rodzina była całym jej życiem, więc walczyła o przetrwanie, kiedy bywało trudno. Teraz Agnieszka chodzi do pracy, jak większość jej rówieśnic. I w zasadzie niezależnie od tego czy musi, czy tylko chce, niezależnie od tego czy jest dyrektorem w banku, czy obsługuje kasę w wielkim sklepie dyskontowym – nie ma czasu na budowanie więzi z mężem. Żyją w dwóch, często wspaniałych, ale odrębnych światach. Niby mają jeszcze wspólne dzieci, ale ich aktywność wychowawcza sprowadza się do wyboru niani, szkoły, trenera, nauczyciela skrzypiec – oni zrobią już resztę.

Wojtek i Agnieszka Malinowscy są dobrym nowoczesnym małżeństwem. Dobrym w czasie pokoju, choć i wtedy łatwo nie jest. Ale oni teraz są na wojnie. Ich przeciwnikiem jest antymałżeński system układów społeczno-gospodarczych, który narzuca określony antymałżeński styl życia. Bo cóż mogą zrobić – za coś trzeba żyć.

A w tym systemie nie ma już zwykłej pracy. Jest tylko praca dla ambitnych, twórczych, zaangażowanych – w takiej pracy nie da się nie spalać, nie da się udawać, że jest tylko dodatkiem, ona staje się całym życiem, nawet wówczas, gdy się jej nie lubi (choć najczęściej się ją kocha). Praca nie jest dostosowana do potrzeb życia rodziny, to życie rodziny jest dostosowane do pracy. Do tego dochodzą uroki miasta – godziny zmarnowane na dojazdy, nerwy, pośpiech. Z czasem Wojtek Malinowski ma znacznie więcej wspólnych emocji i ważnych przeżyć z koleżanką z kancelarii niż z własną żoną. Wspólna praca, zwłaszcza ciekawa i twórcza, bardzo zbliża. To zbliżenie wzmacniają wyjazdy na delegacje, też przecież potrzebne.

Agnieszka jest w małżeństwie coraz bardziej samotna, czuje obcość swojego męża, brakuje jej czułości, zaangażowania, a drogie perfumy nie zaspokajają jej potrzeby bycia wysłuchaną, bezpieczną i kochaną. Wolne chwile Wojtek stara się poświęcać dzieciom, żeby miały ojca, zwłaszcza, że Agnieszka staje się nieznośna – ciągle ma pretensje o to, że mąż nie ma dla niej czasu, że nie wie jakie problemy mają dzieci w szkole, a prezent na jej urodziny znowu kupowała jego sekretarka. Napięcie rośnie. Wojtek tym bardziej ucieka w pracę, bo tam jest ważny, bezbłędny i wszyscy go podziwiają, Agnieszka gaśnie, zamyka się w sobie, skupia się na dzieciach, ale w głębi serca narasta w niej…

Źródło: http://jagiellonski24.pl/2017/02/14/dobre-malzenstwo-musi-sie-rozpasc/

Wiosna :-)

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 03-04-2019 10:15 pm

45

Nadejście wiosny oznacza zawsze bardzo dużo pracy w ogrodzie, którą uwielbiam, także przed komputerem już zapewne za często nie zagoszczę, więc takich „ciężkich” wpisów, wymagających setek godzin głębokiego researchu (jak ten ostatni) już raczej nie będzie.

Z resztą wraz promieniami słońca całkowicie spada motywacja do siedzenia w domu, bo cóż może być fajniejszego od obserwacji pajączka na wiśni? Swoją drogą, muszę na nią „dmuchać i chuchać”, gdyż to ostatnia z moich wiśni (pierwsza padła przez mrozy, druga przez chorobę).

Zaskoczeniem były też dla mnie pierwsze kwiaty na sadzonym w ub. roku drzewku. Ciekawe czy będą z tego owoce. Poznaje ktoś jakie? 🙂

Przy okazji jako, że za niedługo znikam na dłużej, to dobór jednego z ostatnich wpisów przed wyjazdem pozostawię Wam 🙂

Jaką spółkę opisać na blogu? 🙂

Zyski czy dzieci? Dużo dzieci, dużo zysków? – Diabeł tkwi w szczegółach

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 02-04-2019 7:21 pm

20

Dzisiejszy wpis będzie dla osób o mocnych nerwach, gdyż dotyczy kwestii, w której większość społeczeństwa została sprytnie wysterowana przez mainstream, dlatego w tej dziedzinie należy skupić się wyłącznie na prawdziwych autorytetach i ludziach, którzy wiele osiągnęli. Read the rest of this entry »

Centralny Port Komunikacyjny – infrastruktura kolejowa

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 25-03-2019 3:31 pm

47

Do otwarcia CPK zostało jeszcze wiele lat, ale zawczasu trzeba zrobić dobre połączenia do nowego lotniska, by nie było problemów. Pamiętam jak wiele lat temu, mieszkając jeszcze w Warszawie, miałem okazję lecieć samolotem z Modlina na spontaniczny wyjazd i pociągi kompletnie nie były skomunikowane z przylotami, mimo iż na lotnisku był zorganizowany transfer na stację kolejową. Raz się dałem na to nabrać i czekałem kilka godzin na pociąg do stolicy. Powiedziałem sobie wtedy, że to był ostatni raz, kiedy skorzystałem z portu lotniczego w Modlinie i słowa dotrzymałem.

Porty lotnicze muszą być kompleksowo robione z głową, a nie metodą „na głupa”, że postawimy lotnisko i się zobaczy co dalej, także tutaj należy się wielki plus. Kwestię wielkiego lotniska (doskonały pomysł), jako zapalony podróżnik, jeszcze zapewne poruszę jak czas pozwoli, ale dziś skupimy się na infrastrukturze kolejowej.

Jak widać będzie co budować i warto zerknąć na spółki giełdowe, które się tym fachem trudnią. Dziś omówię trzy: Trakcję, Torpol i ZUE.

Trakcja ma problemy z zadłużeniem, a poprzedni rok przyniósł 123,2 mln zł straty brutto ze sprzedaży. Nie wygląda to dobrze, ale takie spółki, które doznały lekkiego wstrząsu nie mają zbytnio „napompowanych” kursów, co jest plusem, gdyż kupno z dyskontem to dobre kupno.

Pytaniem otwartym pozostaje kwestia wolnych „mocy”, gdyż w sytuacji ciągłego braku rąk do pracy (w branży budowlanej jest to szczególnie odczuwalne, a Niemcy zamierzają otworzyć swój rynek pracy dla obywateli Ukrainy, więc może być niewesoło), jest to kluczowa rzecz.

Plusy: wstrząs kursu po negatywnych informacjach (oznacza to, że większość złych newsów jest już w cenie), potężne plany budowy i modernizacji kolei

Minusy: ryzyko spirali długu (małe, ale jednak warto o tym pamiętać), deficyt rąk do pracy, z analizy technicznej nie ma jeszcze żadnych silnych sygnałów kupna

Moja ocena:
Walor jest wart uwagi, ale dużych środków na pewno bym na niego nie przeznaczył. Dla osób korzystających z IKZE, gdzie roczny limit wpłat to 5 718 zł, może być naprawdę ciekawy w kontekście budowy portfela akcji na emeryturę, gdyż cena jest przystępna a zapotrzebowanie na usługi budowlane dla kolei będzie w najbliższych latach ogromne, co daje szansę na wygrzebanie się z dołka.

Kolejna spółka to Torpol, która miała w 2018 roku 19,2 mln zł zysku, a portfel zamówień jest imponujący i owe dobre wieści zostały już też uwzględnione w kursie.

Plusy: potężne plany budowy i modernizacji kolei, zyskowne kontrakty

Minusy: z analizy technicznej sygnały już dawno były, brak dyskonta, deficyt rąk do pracy

Moja ocena:
Po obecnym kursie walor mnie nie interesuje. Po korekcie można się zastanowić, gdyż perspektywy na najbliższe lata są duże i zakup na korekcyjnym dołku powinien być owocny.

Trzecia spółka to ZUE, które miało w 2018 roku 62,59 mln zł skonsolidowanej straty netto, także jest to kolejny podmiot z branży, który na zakontraktowanych robotach po prostu stracił.

Jak podkreśla zarząd:
Na powyższe nałożył się nieprzewidywalny na etapie składania ofert przetargowych, „radykalny, a dotykający całą branżę”, wzrost kosztów realizacji kontraktów budowlanych, w tym kosztów robocizny (..), czyli omawiane wyżej niedobory rąk do pracy są bardzo odczuwalne.

Oczywiście dla fachowców jest to dobry okres, gdyż każda firma chce takich mieć u siebie, więc będzie odpowiednio hojnie takie osoby wynagradzać.

Plusy: potężne plany budowy i modernizacji kolei

Minusy: deficyt rąk do pracy, z analizy technicznej nie ma jeszcze żadnych sygnałów kupna

Moja ocena:
Walor najmniej mi się podoba z przedstawionej trójki. Jest to typowy papier dla przysłowiowej „spekuły”, czyli jak wystrzeli to będzie złoto, ale jak się przestrzeli to będzie strzał w stopę. Ja na pewno się ZUE nie zainteresuję (na moment publikacji wpisu – za rok czy miesiąc sytuacja może być odmienna).

Tyle na pierwszy rzut oka. Spółek, które skorzystają na powstawaniu CPK jest więcej. Zachęcam zatem do własnych poszukiwań i śmiało dzielcie się pomysłami w komentarzach. Wszelaki przepływ myśli jest wysoce wskazany 🙂

XXVII – „obiad czwartkowy” już za nami

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 20-02-2019 2:02 pm

14

Tym razem okazja do spotkania w gronie Absolwentów nadarzyła się we Wrocławiu 🙂

Spotkanie rozpoczęliśmy od gry w szachy, by szare komórki zostały odpowiednio rozgrzane, co ma niebagatelne znaczenie w giełdowym fachu, gdyż „zardzewiały” umysł podsuwa „zardzewiałe” walory 🙂 Poprzeczka była we Wrocławiu postawiona bardzo wysoko i jak Krzysiek mnie przycisnął wieżami, to naprawdę było gorąco 🙂

Po szachach, stanowiących część integracyjną spotkania, przyszedł czas na część roboczą.

Standardowo przez wiele godzin omawialiśmy zagrania i dyskutowaliśmy na tematy rynkowe. Dopiero luty, a w tym roku padło już naprawdę dużo ciekawych sygnałów kupna, także można powiedzieć, że rynek ostatnio jest bardzo łaskawy 🙂

Miło było się spotkać i znów czas pędził nieubłaganie, że nawet nie wiem, kiedy to wszystko zleciało. Dziękuję wszystkim za przybycie i do zobaczenia następnym razem 🙂

Przy okazji dziękuję także wszystkim osobom, które miałem okazję spotkać w miniony weekend w stolicy Dolnego Śląska. Zaskoczyły mnie także niesamowite niespodzianki 🙂

Dziękuję Tomkowi za nietuzinkowy obraz 🙂

Jako, że jestem fanem malarstwa, zarówno inwestycyjnego jak i amatorskiego, gdyż sam niejednokrotnie na plenerze malarskim brudziłem sztalugi, to zostanie on dołączony do mojej prywatnej galerii 🙂

Wielkie podziękowania składam także Rafałowi i jego utalentowanej małżonce, gdyż nie mogłem przywieźć lepszego prezentu dla dziecka 🙂 Jestem miłośnikiem historii i dzieciom na co dzień opowiadamy dawne dzieje, także zabawka z aspektem historycznym to był strzał w dziesiątkę 🙂

Co kryje pudełko? Coś wspaniałego 🙂 Mapa ze śladami konnych akcji Piłsudskiego i niesamowita opowieść, która totalnie pochłania dzieci 🙂

Piękna nauka przez zabawę, a do tego rozwój wyobraźni dziecka, kiedy konik jedzie na kolejne miejsce bitwy 🙂

Genialny pomysł Małgorzaty Klimek (Zabawki z Historią). Idealny prezent dla dzieci 🙂 Dziękuję! 🙂

Eurocash – aktualizacja wykresu – minimalny zasięg został osiągnięty

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 01-02-2019 9:58 am

30

Wczoraj intraday osiągnięty został na Eurocashu minimalny zasięg tzw. „pewniak”. Ruch powinien zadowolić nawet największych maruderów.

Oczywiście zasięg minimum nie oznacza maksimum. Po prostu to co było „pewniakiem” zostało już osiągnięte, a kolejne wartości są już w gestii rynku. Może być premia, ale nie musi.

Ruch wzrostowy pięknie się zrealizował, pomimo iż (jak widziałem po mailach), wiele osób obleciał strach na wieść o „grubym”, który siedzi na shortach (gra na spadki).

Omawialiśmy to uprzednio na naszej grupie dyskusyjnej – Liście Absolwentów (kto jeszcze z jakichś powodów nie zdążył dołączyć, pomimo odbytych dwóch szkoleń, niech się nie waha, gdyż ostatnio rynek jest bardzo ciekawy – m.in. Adepci wyłapali intensywny ruch na złocie, który trwa od paru miesięcy, czyli kapitał pracuje i nie trzeba na siłę szukać czegokolwiek do gry), ale w ramach bonusu dla Czytelników zrobimy mały przeciek.

Dlaczego „gruby” nas nie wystraszył? Odpowiedź jest banalnie prosta. Wystarczy wejść na stronę owego FIZ’a i zerknąć w wyniki. W 2017 roku, na wybitnie wzrostowym rynku, ów FIZ inwestujący wyłącznie na krajowym parkiecie osiągnął roczną stopę zwrotu wynoszącą 0,1%.

Jednym słowem przez rok zarobił dla klientów piętnaście razy mniej, aniżeli mieliby na lokacie!

Czy takiego przeciwnika warto się bać? 🙂

Reasumując, ruch do góry wystąpił zgodnie z oczekiwaniami, także kolejna ryba może zostać zmonetyzowana. To dla mnie naturalne, że od czasu do czasu trzeba dać rybę, by każdy mógł na własne oczy i na własnym portfelu się przekonać czy warto udać się po wędkę. Żadnego kota w worku, tylko wędka bazująca na kilkunastoletnim doświadczeniu 🙂 Na tym to polega.

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku!

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 21-12-2018 8:21 pm

12

Chciałbym życzyć wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom, by zbliżające się Święta Bożego Narodzenia były spędzone w ciepłym rodzinnym gronie z dala od gonitwy bieżących czasów, a Nowy Rok przyniósł wiele radości i sukcesów 🙂

Niech czas świątecznych przygotowań, będzie spokojnym czasem spędzonym wspólnie, by móc pieczętować więzy rodzinne. Zwłaszcza jak się ma dzieci, warto poświęcić im odpowiednio dużo czasu, gdyż wiadomo jak to się może skończyć.

uciekajacyczas

Ktoś powie, łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. No to zdradzę jak my to robimy. Siadamy do gier planszowych, które perfekcyjnie łączą pokolenia. Oczywiście jest jeden warunek. Telefony wkładamy do pudełka i wyciąga się je dopiero po zakończonej rozgrywce 🙂 Zwłaszcza cenne są gry kooperacyjne, gdyż wtedy nie ma podziału na wygranych i przegranych, tylko razem walczy się o konkretny cel. Na poniższej grze trzeba tak dowodzić obroną, zdobywać pożywienie i wykonywać odpowiednie manewry, by rosyjskie wojska zostały odparte. Frajda na długie godziny i nauka historii poprzez zabawę 🙂

Także ja znikam sprzed komputera i przez najbliższe dni jestem „odcięty”. Trzeba jeszcze przetrenować kolędy przed wielopokoleniowym zjazdem rodzinnym 🙂

A jeśli już o kolędach mowa, to na koniec jeszcze dodaję prezent dla Czytelników od mojej ulubionej piosenkarki 🙂

Dwudziesta piąta edycja „obiadu czwartkowego” już za nami :-)

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 15-02-2018 12:16 pm

11

Jak ten czas szybko leci 🙂 W miniony weekend w Warszawie miało miejsce jubileuszowe XXV spotkanie z Absolwentami w ramach cyklu „obiadów czwartkowych”. Frekwencja tak dopisała, że na horyzoncie zaczęło powoli brakować w restauracji stolików do łączenia 🙂

W trakcie spotkania przejrzeliśmy nurtujące przypadki na wykresach zawierających dokonane zagrania, oceniliśmy bieżącą sytuację polityczną i przede wszystkim zrobiliśmy omówienie sytuacji na rynkach finansowych z naciskiem na walory, które mogą być „czarnym koniem” i pozytywnie zaskoczyć stopą zwrotu.

W tym roku było już stosunkowo dużo sygnałów, o czym świadczy także wzmożony ruch na naszej grupie dyskusyjnej (Liście Absolwentów). Jeden z omawianych na grupie walorów (na którym zarazem dokonałem zagrania, które jak czas pokazał przyniosło całkiem ładny zysk) ujawniłem na blogu, by każdy mógł sprawdzić wytypowany, rozgrywany walor i zobaczyć jak ważny jest na rynku forex odpowiedni moment wejścia 🙂 Mowa oczywiście o CHF/PLN.

Natomiast najlepsze jest jeszcze przed nami i najciekawsze rynki wraz z predykcją zostały właśnie w trakcie spotkania raz jeszcze podkreślone 🙂 Dzięki wszystkim za spotkanie i pamiętajcie, o tym by dobrze przypilnować perspektywicznych walorów 🙂

W weekend miałem także okazję podzielić się, w kameralnym gronie, wiedzą ze swojego warsztatu. Pragnę w tym miejscu podziękować wszystkim Adeptom za udział w szkoleniu🙂 Teraz macie już wędki, więc wiele ryb, które umieściłem w minionych latach na blogu, nie stanowi już dla Was żadnej tajemnicy. Nie bójcie się solidnej pracy i niechaj wędki nie obrosną kurzem.

Pamiętajcie także, że bycie graczem giełdowym to jeden z najtrudniejszych fachów, gdyż bez względu na zasób posiadanych metod i tak zawsze najważniejsza będzie nasza głowa, która będzie musiała przyjmować wszystko ze spokojem. Chciwość, strach i myślenie życzeniowe będą z pewnością próbowały sporo namieszać, ale najlepszym przeciw nim orężem będzie rzetelne przestrzeganie przedstawionych na szkoleniu żelaznych zasad 🙂 Dzięki raz jeszcze i do zobaczenia za jakiś czas na kolejnym „obiedzie czwartkowym”.

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku!

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 20-12-2017 9:22 pm

11

Chciałbym życzyć wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom, by zbliżające się Święta Bożego Narodzenia były spędzone w ciepłym rodzinnym gronie z dala od gonitwy bieżących czasów, a Nowy Rok przyniósł wiele radości i sukcesów 🙂

Niech czas świątecznych przygotowań, będzie spokojnym czasem spędzonym wspólnie, by móc pieczętować więzy rodzinne. Bombki giełdowe już u mnie wiszą (jakie tam są formacje świecowe?)

a domowej produkcji kartki świąteczne zostały już rozdane

ale czas jeszcze przygotować repertuar kolędowy, także zabieram się do dalszej pracy 🙂

Wesołych Świąt!

XXIV „obiad czwartkowy” już za nami :-)

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 18-06-2017 1:08 pm

0

Ubiegły tydzień w Krakowie był naprawdę niezwykle intensywny, ale mimo natłoku w grafiku, nie mogło zabraknąć czasu, by spotkać się z Absolwentami na tradycyjnym przeglądzie zagrań w ramach „obiadu czwartkowego” i podyskutować na rozmaite tematy inwestycyjne. Było to już dwudzieste czwarte spotkanie z Absolwentami i pierwsze odbyte w Grodzie Kraka. Dzięki za miło spędzony czas! 🙂

W poprzedni weekend miałem także okazję podzielić się wiedzą ze swojego warsztatu i pragnę zarazem w tym miejscu podziękować wszystkim Adeptom za udział 🙂 Teraz macie już wędki, także wiele ryb, które umieściłem w minionych latach na blogu, nie stanowi już dla Was żadnej tajemnicy. Nie bójcie się solidnej pracy i niechaj wędki nie obrosną kurzem.

Pamiętajcie także, że bycie graczem giełdowym to jeden z najtrudniejszych fachów, gdyż bez względu na zasób posiadanych metod i tak zawsze najważniejsza będzie nasza głowa, która będzie musiała przyjmować wszystko ze spokojem. Chciwość, strach i myślenie życzeniowe będą z pewnością próbowały sporo namieszać, ale najlepszym przeciw nim orężem będzie rzetelne przestrzeganie przedstawionych na szkoleniu żelaznych zasad 🙂

Dwudziesta trzecia edycja „obiadu czwartkowego” już za nami :-)

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 17-05-2017 9:08 am

2

Tym razem spotkaliśmy się w stolicy, by już po raz XXIII dokonać merytorycznej debaty w gronie Absolwentów na „obiedzie czwartkowym” 🙂

Tradycyjnie zrobiliśmy przegląd zagrań i pokusiliśmy się na predykcję, które walory mogą być „łakomym kąskiem”.

Dziękuję raz jeszcze wszystkim Absolwentom za miłe spotkanie i do zobaczenia na kolejnej edycji, która będzie prawdopodobnie jedną z ostatnich w tym roku, gdyż za jakiś czas planuję zrobić sobie dużo dłuższy odpoczynek i będę raczej całkowicie niedostępny pod wszelkimi środkami komunikacji 🙂

Parę refleksji o pieniądzach na Wielki Tydzień i Wesołych Świąt Wielkiej Nocy

Posted by Marek | Posted in inne | Posted on 11-04-2017 1:06 pm

11

Trwa właśnie Wielki Tydzień, także warto wykorzystać ten czas, by się zatrzymać i spędzić go z rodziną, gdyż jest to bezcenne. Zarazem chciałbym złożyć Czytelniczkom i Czytelnikom jak najlepsze życzenia, by Święta Wielkiej Nocy były radosne, pogodne i miło spędzone w rodzinnym gronie.

Na koniec chciałbym pozostawić do własnych refleksji pewien temat, który według statystyk jest niepokojący, gdyż zawsze ze smutkiem reaguję, gdy docierają do mnie wieści, że ktoś z moich przyjaciół natrafił na kryzys w związku i szykuje się rozwód, w którego centrum znajdują się dzieci i to one najmocniej obrywają rykoszetem. Nierzadko są to osoby piastujące bardzo dobrze płatne wysokie stanowiska, także bez względu na zasobność portfela, takie rzeczy się zdarzają. Dlatego tak ważna jest pielęgnacja więzi i systematyczne dbanie o płomień ogniska domowego. Utraconego czasu nigdy nie zrekompensują pieniądze, zatem warto zachować czasem umiar i zamiast na pracę poświęcić czas rodzinie.

Poniżej przytaczam fragmenty niezwykle genialnego artykułu autorstwa Jacka Kaniewskiego, które obrazują dzisiejszy stan rzeczy i czyhające pułapki na przykładzie rodziny Malinowskich.

Andrzej Malinowski jest jednym z głównych elektryków w fabryce. Codziennie o 7.00 rano bierze kanapki i wychodzi do pracy, żeby zdążyć na 7.15. Kiedy wraca do domu po godzinie 15.00, razem z żoną Anną i trójką dzieci siadają do obiadu. Po południu Andrzej odpoczywa, najczęściej zatapiając się w lekturze prasy, dzieci odrabiają lekcje. Wieczorem odwiedzają ich znajomi. Panie rozmawiają o dzieciach, panowie o nowym projekcie, który aktualnie wspólnie opracowują w fabryce.

W sobotę Malinowscy najczęściej odwiedzają rodziców Anny, czasem jadą na dłuższy spacer do lasu za miastem. W niedzielne popołudnie najstarszy syn, Wojtek, niemal rytualnie zasiada z ojcem do warcabów. Wakacje spędzają na wsi u rodziców Andrzeja. Andrzej jest jedynym z siódemki rodzeństwa, któremu udało się porzucić wieś, zdobyć zawód i pracę w mieście. Andrzej i Anna są porządnym, uczciwym, po prostu „dobrym” małżeństwem. Anna dba o dzieci i dom, ale także pielęgnuje więzi z rodziną i przyjaciółmi. Andrzej przede wszystkim zapewnia rodzinie utrzymanie, a także pomaga Annie w rozwiązywaniu poważniejszych problemów wychowawczych i podejmowaniu ważniejszych domowych decyzji. Czasem się kłócą, czasem nie mogą się zrozumieć, ale w takich trudniejszych sytuacjach Anna może zawsze wypłakać się siostrze. Anna i Andrzej są szczęśliwi, że nie dotykają ich takie kryzysy małżeńskie, jak niektórych znajomych.

Wojciech Malinowski, najstarszy syn Andrzeja i Anny, wyjechał na studia do Warszawy, skończył prawo i obrał ścieżkę kariery adwokackiej. W 2010 roku, mając 30 lat, ożenił się z Agnieszką, uroczą absolwentką ekonomii, którą poznał podczas Erasmusa w Lizbonie. Kiedy brali ślub, Agnieszka miała już dobrą pracę jako doradca finansowy w warszawskiej sieci salonów samochodowych. Cztery lata później przyszło na świat ich pierwsze dziecko. Oboje jeżdżą do pracy swoimi samochodami, wymieniając się co tydzień obowiązkiem podwożeniem córeczki do żłobka. Żeby spokojnie dotrzeć do swoich biur na 8.00 muszą wyruszyć około godz. 7.00.

Praca obojga jest trudna, stresująca, wymaga skupienia i szerokich kompetencji, ale nagrodą jest rozwój osobisty i pensja z atrakcyjnymi dodatkami socjalnymi. Młodzi Malinowscy wracają do domu najwcześniej około 18.00 (praca do 17.00 z obowiązkową godzinną przerwą na lunch, po pracy drobne zakupy). Córeczkę ze żłobka odbiera niania.

Zarówno małżeństwo Andrzeja i Anny, jak i Wojtka i Agnieszki, to typowe dobre małżeństwa swoich czasów. Związki ludzi uczciwych, pełnych dobrej woli i zwykłych ambicji, wolnych od patologii, w istocie podobne do tysięcy rówieśników. Co takiego zmieniło się w społeczeństwie, że przeciętne małżeństwa zawierane po II wojnie światowej potrafiły przetrwać trudne chwile i ocalić związki, w kolejnym pokoleniu rozpada się już co piąte małżeństwo, a w następnym co trzecie?

Wśród głębszych przyczyn (czynników) wzrostu liczby rozwodów najczęściej wymienia się m.in. zmiany w systemie wartości, spadek religijności, indywidualizm, seksualizację relacji, społeczne przyzwolenie na rozwody czy konsumpcyjny styl życia.

Przy tak wysokich wskaźnikach rozwodów nie można już przecież powiedzieć, że rozpadają się tylko związki patologiczne, złe, czy takie, w których brakuje dobrej woli małżonków. Nie mamy już do czynienia wyłącznie z marginesem ludzkiej słabości, który obecny jest na obrzeżach wszystkich dziedzin życia. Musi działać jakiś czynnik wzmacniający zwykłe, przeciętne problemy, który sprawia, że kryzysy możliwe do zażegnania w sprzyjających warunkach, masowo stają się przyczyną rozpadu potencjalnie dobrych małżeństw.

Powojenne pokolenie statystycznych państwa Malinowskich (dziadków) mieszkało na wsi. Podział ról w wielopokoleniowej rodzinie był jasny. Więzi wzmacniał wspólny przedmiot troski, jakim było gospodarstwo oraz wychowanie dzieci. Żona czuwała nad mężem, będąc blisko niego, on dawał jej poczucie bezpieczeństwa i stałości rodziny.

Drugie pokolenie, Andrzeja i Anny, zaczyna spełniać marzenie o wygodnym życiu w mieście. Mężczyzna zostaje wyrwany z tradycyjnego, okrzepłego przez setki lat stylu życia i idzie do pracy. Żona zaczyna tracić kontakt z mężem w zakresie  emocji związanych z pracą. W życiu wiejskim dobrze wiedziała, czym w danej chwili się zajmuje, często mu pomagała, wspólnie radzili się  w sprawach dotyczących gospodarstwa. Nie musieli umieć ze sobą szczególnie rozmawiać, wszystko było wiadome, oczywiste, rozumieli się bez słów. W pracy w fabryce przestało to mieć sens. Nie mieli w tej przestrzeni wspólnych tematów. W życiu wiejskim żona dobrze wiedziała, z kim mąż pracuje – z ojcem, braćmi, kuzynami, sąsiadami, synami. Po przeprowadzce do miasta pojawili się obcy koledzy z pracy, jakiś szef, kierownik, sekretarka. Ale głównym celem pracy i stylu życia było utrzymanie rodziny i dobre wychowanie dzieci, co wciąż bardzo scalało więź małżonków. Jednak nikt nie nauczył ich rozmawiać, a trzeba było już sobie dużo opowiadać. Na szczęście był na to wspólny czas – długie popołudnia, wieczory, weekendy. Choć nie wszyscy z niej korzystali, to jednak była jakaś szansa na bliskość.

Tej szansy pozbawieni są już młodzi Malinowscy, Wojtek i Agnieszka. Oni nie mają czasu na uwspólnienie życia, podzielenie się emocjami. Zwłaszcza, że większość przeżyć „dzieje się” poza domem, poza małżeństwem. W poprzednim pokoleniu zwornikiem była mama, która nie pracowała poza domem. Rodzina była całym jej życiem, więc walczyła o przetrwanie, kiedy bywało trudno. Teraz Agnieszka chodzi do pracy, jak większość jej rówieśnic. I w zasadzie niezależnie od tego czy musi, czy tylko chce, niezależnie od tego czy jest dyrektorem w banku, czy obsługuje kasę w wielkim sklepie dyskontowym – nie ma czasu na budowanie więzi z mężem. Żyją w dwóch, często wspaniałych, ale odrębnych światach. Niby mają jeszcze wspólne dzieci, ale ich aktywność wychowawcza sprowadza się do wyboru niani, szkoły, trenera, nauczyciela skrzypiec – oni zrobią już resztę.

Wojtek i Agnieszka Malinowscy są dobrym nowoczesnym małżeństwem. Dobrym w czasie pokoju, choć i wtedy łatwo nie jest. Ale oni teraz są na wojnie. Ich przeciwnikiem jest antymałżeński system układów społeczno-gospodarczych, który narzuca określony antymałżeński styl życia. Bo cóż mogą zrobić – za coś trzeba żyć.

A w tym systemie nie ma już zwykłej pracy. Jest tylko praca dla ambitnych, twórczych, zaangażowanych – w takiej pracy nie da się nie spalać, nie da się udawać, że jest tylko dodatkiem, ona staje się całym życiem, nawet wówczas, gdy się jej nie lubi (choć najczęściej się ją kocha). Praca nie jest dostosowana do potrzeb życia rodziny, to życie rodziny jest dostosowane do pracy. Do tego dochodzą uroki miasta – godziny zmarnowane na dojazdy, nerwy, pośpiech. Z czasem Wojtek Malinowski ma znacznie więcej wspólnych emocji i ważnych przeżyć z koleżanką z kancelarii niż z własną żoną. Wspólna praca, zwłaszcza ciekawa i twórcza, bardzo zbliża. To zbliżenie wzmacniają wyjazdy na delegacje, też przecież potrzebne.

Agnieszka jest w małżeństwie coraz bardziej samotna, czuje obcość swojego męża, brakuje jej czułości, zaangażowania, a drogie perfumy nie zaspokajają jej potrzeby bycia wysłuchaną, bezpieczną i kochaną. Wolne chwile Wojtek stara się poświęcać dzieciom, żeby miały ojca, zwłaszcza, że Agnieszka staje się nieznośna – ciągle ma pretensje o to, że mąż nie ma dla niej czasu, że nie wie jakie problemy mają dzieci w szkole, a prezent na jej urodziny znowu kupowała jego sekretarka. Napięcie rośnie. Wojtek tym bardziej ucieka w pracę, bo tam jest ważny, bezbłędny i wszyscy go podziwiają, Agnieszka gaśnie, zamyka się w sobie, skupia się na dzieciach, ale w głębi serca narasta w niej…

Źródło: http://jagiellonski24.pl/2017/02/14/dobre-malzenstwo-musi-sie-rozpasc/