Inwestowanie w eko-żywność cz. I – moda czy konieczność?

Posted by Marek | Posted in Płody rolne | Posted on 16-10-2019 12:21 pm

28

Prócz inwestowania na giełdzie, w ciągu ostatnich lat moja uwaga skupiła się też na rolnictwie, a konkretnie na samowystarczalności. Uważam (być może błędnie – czas pokaże), że dostęp do nieskażonych chemikaliami płodów rolnych, będzie przyszłościowo bezcenny, także obecnie zbieram doświadczenia, by kiedyś powielić wszystko w szerszej skali.

Sklepowa żywność jest jaka jest, za co po części winę ponosimy my sami jako konsumenci, kiedy kierujemy się ceną. Pamiętam jak parę lat temu skupowałem jajka u znajomego rolnika po 10zł za 10 sztuk, niektórzy znajomi pukami się w czoło, kiedy im proponowałem, że jak pojadę to mogę im też przywieźć. Mówimy tutaj o jajkach z terenów bezsmogowych, bo te z południa kraju nadają się co najwyżej do rzucania w polityków, gdyż zawierają toksyczne dioksyny (źródło:DZ, TVN24). Także wracając znad Bałtyku, zahaczałem po kilkadziesiąt wytłaczanek – ach co to był za smak 🙂

Niestety od jakiegoś czasu już nie mam tam po co do niego jeździć, gdyż zlikwidował kurniki z przyczyn ekonomicznych, gdyż nie chciał karmić słabej jakości paszami. Zostawił sobie tylko kilkanaście sztuk na własne potrzeby. Także płacąc w markecie dużo taniej, jakiej jakości jajka możemy otrzymać? No właśnie.

Także sporo miejsc, gdzie się zaopatrywałem w zdrowe jedzenia już nie istnieje, co skłoniło mnie do przejścia na własną produkcję, zaczynając od warzyw i owoców.

Zaznaczam, że są to moje spostrzeżenia jako początkującego rolnika-sadownika z raptem kilkuletnim stażem, także jeszcze ogrom frycowego zapewne czeka przede mną.
Parę razy na blogu ujawniałem swoje początki przy rolnictwie, gdzie pokazywałem jak już wyrosły drzewka:

A tym razem skupimy się na grzybach 🙂 Odpowiedni dobór drzew iglastych (po kupnie działki zasadziłem kilkadziesiąt rozmaitych iglaków w zamian za kilka wyciętych) zaprocentował mikoryzą i w tym sezonie zebrałem już kilkanaście kilogramów, a nowe ciągle jeszcze wyrastają. Podgrzybki, maślaki, borowiki.

Będą na sosy, zapiekanki, pizze, marynowanie, suszenie i mrożenie, a i jeszcze całą rodzinę i sąsiadów się obdaruje.

Darmowe i własne 🙂 Wraz z galopadą cen żywności, która musi nastąpić w najbliższych dekadach ze względu na bezpowrotną likwidację gruntów ornych (głównie budownictwo mieszkaniowe – tam gdzie kiedyś rosły łany zbóż, dziś stoją szeregi domków jednorodzinnych) oraz zwiększającą się liczbę ludności na świecie (zwiększa się popyt, rosną ceny, część zbiorów będzie szła na eksport), systematyczna dywersyfikacja własnych ekologicznych dostaw, wydaje się ciekawym posunięciem.

Połowa mojego sadu jeszcze nie owocuje, ale jak zacznie, to ruszę jeszcze na poważnie z przetworami, bo obecnie wszystko idzie na bieżącą konsumpcję czy świeże kompoty. Liście z drzew zasilają razem ze skoszoną trawą moje kompostowniki, także wczoraj zakończyłem obkopywać drzewka darmowym kompostem, czyli owoce praktycznie nic nie kosztują, a co najważniejsze są bez oprysków 🙂

A jak u Was? Działacie coś na polu własnych upraw ekologicznych?

Rozrzucone świńskie łby i palące się opony – protest rolników w stolicy w szerszym kontekście

Posted by Marek | Posted in Płody rolne | Posted on 13-03-2019 7:19 pm

13

Dzisiejszy dzień bardzo burzliwie wyglądał w części Warszawy. Rozsypane jabłka, świńskie łby i gryzący rakotwórczy dym z zapalonych opon. Rolnikom zrzeszonym w AgroUnii puściły nerwy. Nie ma się co dziwić, gdyż ich sytuacja jest zła, lecz takie godne pożałowania formy protestu być może nadają się dla Francji. U nas każdy myślący człowiek powinien wiedzieć, że palące się opony szkodzą najbardziej najmłodszym, czyli naszej przyszłości. Czy silniejszy efekt dałoby np. podarowanie kilku wywrotek jabłek politykom prosto pod drzwi? Tego nie wiem.

Uważam natomiast, że bezpieczeństwo żywnościowe kraju powinno być zawsze priorytetem, gdyż ludności przybywa a areałów uprawnych ubywa. Tam gdzie jeszcze dekadę temu były łany zbóż, dziś znajdują się osiedla, sklepy, magazyny czy parkingi. Szczególnie wyraźnie widać to w Chinach. Tam „betonowanie ziemi” w ostatnich dekadach było przeogromne, tak jak i beztroskie „załatwianie” kwestii odpadów z zakładów chemicznych czy kopalni. Zatruwały one glebę i cieki wodne. W niektórych miejscach już nic nie wyrośnie przez bardzo długi czas, a jeśli wyrośnie to stężenie rakotwórczego arsenu jest tak duże, że zagraża zdrowiu.

U nas w przeciągu dwóch dekad również mnóstwo działek rolnych zostało rozdrobnionych, przekształconych na budowlane i finalnie „zabetonowanych”.

Sam od pewnego czasu intensywnie inwestuję w działki rolne, by mieć własne źródło nieskażonych pestycydami warzyw i owoców, także temat rolników jest mi bliski, gdyż na co dzień z wieloma mam okazję współpracować.

Problem na rynku sadowniczym jest wielki. Jest to pokłosie antyrosyjskiej polityki, która dobiła branżę, kiedy to w sierpniu 2014 roku Rosja nałożyła embargo m.in. na nasze jabłka czy kapustę. Rossielchoznadzor uznał, że nie spełniają one norm fitosanitarnych.

Po tamtym ciosie, wynikającym z totalnej głupoty polityków (a wystarczyło ugryźć się w język, by nie drażnić wschodniego niedźwiedzia), sadownicy mogli w ciemno wycinać jabłonie i sadzić co innego, gdyż nadpodaży po prostu nie ma szans rozdysponować w innych źródłach (jeśli chce się uzyskać rozsądne ceny pozwalające na minimalną egzystencję, bo po cenach dumpingowych chętnych się zawsze znajdzie). Drewno z drzew owocowych jest cenne na Zachodzie, gdyż najlepsze pizzerie tylko takim drewnem opalają swoje piece. Także po wycięciu, należało je odpowiednio wysezonować – przez co zwiększyć jego cenę – i odsprzedać. Byłby zastrzyk gotówki pozwalający kupić nowe sadzonki.

Tak jak na giełdzie, również w rolnictwie nie można iść na oślep. Owczy pęd jest najgorszy. Do siebie staram się sprowadzać odmiany, o których nikt w regionie nie słyszał. Jak znajomi rolnicy oglądają co mam z Kanady, to przecierają oczy. Wiem zatem, że znalazłem swoją niszę. Jabłonki mam tylko trzy, ale za to starałem się, by wśród nich znalazła się jedna stara odmiana, która prawie odeszła w zapomnienie, ale udało się ją odratować dzięki paru dziko rosnącym drzewkom, które grupa pasjonatów odszukała.

Wracając do meritum, za obecną sytuację winni są politycy, którzy prowadzili taką a nie inną retorykę wobec Rosji co w 2014 zakończyło się sankcjami, ale trwanie na oślep przy tej samej produkcji przez tyle lat, kiedy zbytu nie ma, spada już na producentów. Takie są brutalne realia rynku. Jest popyt i podaż.

Areały upraw trzeba chronić, a rolników wspierać dla bezpieczeństwa żywnościowego kraju, ale monokultura wielu sadów musi zostać zmieniona. Zamiast uprawiać to co każdy, trzeba znaleźć swoją niszę i na bieżąco reagować na zmiany.

Branża rolna jest ciężkim fachem. Sam pamiętam ile czasu mi zajęło, by swój sad tak dobrać pod kątem odporności na choroby, wrażliwości na silne mrozy i terminem owocowania, by owoce były dostępne prosto z drzewa jak najdłużej. Chciałem uniknąć wysypu wszystkich owoców w jednym okresie, sadząc odmiany wczesne i odmiany późne.

Pierwsze frycowe było takie, że wiśnia, brzoskwinia, morela i czereśnia nie przetrwały zimy, a druga wiśnia padła od chorób. Zanim opracowałem własny system doboru odpowiednich nawozów, rodzaju cięcia i naturalnych sposobów walki z mszycami (wrotycz, ocet, czosnek), to minął kolejny sezon. Szanuję wszystkich rolników, gdyż wiem ile potrzeba wysiłku zanim nadejdą plony.

Jednak cała branża musi się zjednoczyć w spółdzielnie i prócz surowca, dostarczać też gotowy produkt np. dżemy, soki itp., gdyż bazowanie na jednej gałęzi, daje opłakane rezultaty. Warto też tworzyć lokalne sieci dystrybucji. Zwłaszcza uprawy BIO są niesamowicie dochodowe, gdyż na Zachodzie jest na to istny boom i niebawem u nas też to się zmieni.

Polecam każdemu, kto ma jakiś kawałek ziemi, o założenie własnego zielonego zakątku. Pielęgnacja drzew, obserwacja wzrostu a potem zbiór własnych owoców, które nie potrzebują środka nabłyszczającego, to rzecz bezcenna 🙂 Trzeba dbać o areały uprawne w naszym kraju, gdyż bez nich, będziemy zdani wyłącznie na import, a jak to wygląda z towarami z importu to widać choćby po słodyczach, gdzie w Niemczech jest masło, a u nas „ten sam” produkt ma w składzie olej palmowy …

Reasumując, rolnictwo to „być albo nie być” dla naszego kraju w perspektywie dekad. No chyba, że idąc za radami ONZ i UE zaczniemy jeść robaki i owady.

PS Ktoś z Was uprawia coś dla siebie?

Kawa – przegląd waloru wybranego przez Czytelników

Posted by Marek | Posted in Płody rolne | Posted on 23-07-2018 2:59 pm

37

Wczoraj na fanpage’u padło pytanie, który walor omówić na blogu, a że największe zainteresowanie miała kawa, także czas się jej dokładnie przyjrzeć 🙂

Rośnie ona na takich oto krzewach, a napój z ziaren kawowca ma liczne grono wielbicieli. Ja co prawda jestem raczej „niedzielnym kawoszem” i co najwyżej podpijam kawy raz na jakiś czas małżonce, ale wiem, że ten napój z roku na rok ma coraz większą rzeszę konsumentów.

Spożycie kawy wzrasta, ale cena jest wykładnią popytu i podaży, więc ważna jest produkcja i tutaj na szczęście z pomocą przychodzi International Coffee Organization, która gromadzi statystyki 🙂

Oczywiście, jak każde oficjalne dane, zawierają jedynie rejestrowane ładunki, a w kontekście handlu „na czarno” zdania są podzielone. Niektóre szacunki mówią nawet o 20% nierejestrowanej produkcji, głównie z krajów afrykańskich, choć w dzisiejszych czasach (w kontekście rozwoju technologii), tak duże transporty chyba nie powinny umknąć kontrolerom i bardziej realny wydaje się zdecydowanie mniejszy odsetek, choć to już bardziej gdybanie.

Na pewno nielegalnych plantacji jest wiele, ale rozrzut jest tak duży, że lepiej zerknąć jak oficjalnie wygląda legalna produkcja, bo na te tabelki zerkają najczęściej inwestorzy od analizy fundamentalnej.

Produkcja rośnie, a jak to się ma do konsumpcji?

Całość wygląda obiecująco dla producentów, choć to na pewno nie plantatorzy zarobią najwięcej 😉

Perspektywy zatem są, ale najważniejsze jest to, jak to wygląda na wykresie, gdyż trzeba pamiętać, że nadprodukcja „na lewo”, sprawia, że hurtownicy mogą dać się czasem skusić niższym cenom z nieoficjalnych źródeł, przez co nie zakupią legalnie tyle, ile teoria książkowa dotycząca zaspokajania popytu chciałaby, by było 🙂

Na wykresie już po pobieżnej analizie rozpiętości cen widać, że w ciągu niecałej dekady ekstrema mieliśmy w okolicy 100 oraz 300¢/lb, co oznacza, że obecne ceny należą do dolnej ćwiartki, czyli drogo nie jest.

Jak natomiast wygląda to w bliższej perspektywie?

Spadkowa linia trendu jest nienaruszona, także pozostaje jej obserwacja.

Reasumując, drogo nie jest, ale silnych sygnałów kupna (na dzień dzisiejszy) jeszcze nie ma.

Pszenica – aktualizacja wykresu

Posted by Marek | Posted in Płody rolne | Posted on 10-07-2017 9:00 am

36

Nie wiadomo czy Armand Hammer większą stopę zwrotu uzyskał na sprzedaży swojego syropu na kaszel w czasie prohibicji (był to spirytus z imbirem), ale na pewno nominalnie większe sumy zarobił na sprzedaży pszenicy do ZSRR, gdyż pomimo, iż niegdyś carska Rosja była jednym z największych eksporterów produktów rolnych, to za czasów ZSRR niedobory były na porządku dziennym.

Jak zapewne wiele osób pamięta z poprzedniego wpisu, utworzenie obowiązkowych sowchozów i kołchozów, wraz z konfiskatą ziemi, narzędzi i całego inwentarza żywego było gwoździem do trumny. Głodujący rolnicy jak tylko się dowiedzieli, że muszą oddać swoje zwierzęta hodowlane do kołchozów, postanowili je niezwłocznie pozabijać i najeść się do syta. W wyniku tych działań liczba bydła spadła z ponad 30 milionów sztuk do niecałych 17 milionów, a entuzjazm do pracy drastycznie spadł. ZSRR w późniejszych latach stał się największym na świecie importerem żywności.

Jak opisywał Jegor Timurowicz Gajdar: „Kolektywizacja, pozbawienie rolników wolności w zakresie miejsca zamieszkania i wyboru wykonywanego zawodu, a także zmuszanie rolników do pracy bez wynagrodzenia, oznaczało w praktyce powrót pańszczyzny”. Czyli historia zatoczyła koło, najpierw omamiono masy, że czas na rewolucję, by obalić cara w obronie uciskanych, po czym powrócono do stanu poprzedniego i  dodatkowo dokręcono śrubę jeszcze mocniej.

Natomiast wracając do pszenicy, był czas siania, zatem kolejnym etapem po wzroście jest czas zbiorów, który można uznać za otwarty, gdyż parę dni temu został osiągnięty minimalny oczekiwany zakres ruchu (~ 570 ¢/bu).

Pszenica - interwał dzienny

Pszenica – interwał dzienny

Jednym słowem, to co było prawie, że „pewniakiem”, czyli takim minimalnym wzrostem, zostało już osiągnięte, a dalszy bieg wydarzeń leży już tylko i wyłącznie w gestii rynku. Można zamknąć część pozycji, by wydać zyski na przyjemności, a dla pozostałej części przesuwać cyklicznie SL do góry. Ile jeszcze rynek da, tyle się weźmie, ale niech SL zawsze pilnuje wypracowanego wyniku. Ruch był na tyle dynamiczny, że skala zysku powinna zadowolić nawet największych maruderów 🙂

Przy tym walorze, można było także zaobserwować jak kolosalną rolę odgrywa na giełdzie cierpliwość. Póki SL trzyma, nie można skreślać zagrania, gdyż jest ono przecież cały czas w grze i oczekuje na werdykt rynku.

Grę na giełdzie można porównać do pracy jaką sugeruje jeden z naszych wielkich pisarzy:
„Praca rozumna i wytrwała, która nie myśli o zbieraniu owoców w tydzień po posiewie, przebija góry, nad przepaściami przerzuca mosty” – Bolesław Prus.

PS Ja tymczasem przymierzam się do wielu dużych wyzwań, także aktywność na blogu będzie jedną wielką niewiadomą.

Pszenica – aktualizacja wykresu

Posted by Marek | Posted in Płody rolne | Posted on 18-06-2017 1:39 pm

9

Czas rzucić ponownie okiem na wykres pszenicy 🙂

Pszenica - interwałtygodniowy

Pszenica – interwał tygodniowy

Powoli, z wielkim mozołem, oddalamy się od wyznaczonej strefy zakupowej (poniżej 427 ¢/bu) i choć początkowo kurs się niestety opierał, co wywołało też niemałą dyskusję i powątpiewanie widoczne w komentarzach, to warto było kilka razy pod poprzednim wpisem powtórzyć, że setup wcale nie jest spalony, gdyż póki poziom SL jest nietknięty, wszystko może się jeszcze wydarzyć.

Reasumując, setup cały czas jest w grze i choć walor wlecze się jak żółw, to warto pamiętać, że był już taki żółw co wygrał z zającem, a w slangu giełdowym rzeklibyśmy, że: „pieniądze płyną od aktywnych do cierpliwych” 🙂

Nie ma chleba bez mąki? Rzut okiem na pszenicę :-)

Posted by Marek | Posted in ciekawostki, Płody rolne | Posted on 15-03-2017 11:55 am

50

Kiedy w 1921 roku Armand Hammer, wówczas jeszcze wielki pasjonat systemu komunistycznego, spełnił swoje wielkie marzenie i jako student medycyny udał się do Moskwy, by zasmakować życia w prawdziwym państwie socjalistycznym, a przy okazji pomóc miejscowej ludności walczyć z tyfusem, doznał lekkiego szoku. Jego idealistyczne wyobrażenia dotyczące ZSRR okazały się wybujałą fantazją i czar prysł. Puste sklepy, ludzie odziani w łachmany i wszechobecny głód, to wszystko było na porządku dziennym.

Hammer mając ze sobą grube pliki dolarów nie miał jak z nich skorzystać, gdyż wszystko było na kupony, a to co nazywano żywnością przypominało resztki wygrzebane ze śmietnika. Po udaniu się do Jekaterynburga spotkał go kolejny wielki wstrząs. Na stacji kolejowej piętrzyły się stosy zwłok ludzi zmarłych na skutek głodu, które przed transportem na prowizoryczny cmentarz obdzierano z ubrań, gdyż odzież była również deficytowa.

Po otrząśnięciu się z szoku, postanowił wykorzystać rodzinną smykałkę do interesów i zainwestować swój pierwszy milion, który zarobił na produkcji syropu na kaszel. Był to oczywiście dosyć specyficzny syrop, gdyż składał się on ze spirytusu z dodatkiem imbiru, a biorąc pod uwagę fakt, że w owym czasie panowała prohibicja, to tego typu syrop stał się szybko hitem i jak na osobę z żydowskimi korzeniami przystało, Hammer szybko stał się bardzo majętny. Pieniądze zainwestował w zakup pszenicy i dostarczenie jej do ZSRR. Interes okazał się hitem i w 1930 roku Hammer powracając do kraju był w posiadaniu olbrzymiej ilości dzieł sztuki należących ongiś do carskiej rodziny Romanowów, miał między innymi drogocenne jaja, których twórcą był Carl Gustawowicz Fabergé.

Produkcja żywności była zawsze w systemach komunistycznych wielkim problemem i pomimo, iż niegdyś carska Rosja była jednym z największych eksporterów produktów rolnych, to za czasów ZSRR niedobory były na porządku dziennym i wraz z upływem czasu było coraz gorzej. Utworzenie obowiązkowych sowchozów i kołchozów, wraz z konfiskatą ziemi, narzędzi i całego inwentarza żywego było kolejnym gwoździem do trumny. Głodujący rolnicy jak tylko się dowiedzieli, że muszą oddać swoje zwierzęta hodowlane do kołchozów, postanowili je niezwłocznie pozabijać i najeść się do syta. W wyniku tych działań liczba bydła spadła z ponad 30 milionów sztuk do niecałych 17 milionów, a entuzjazm do pracy drastycznie spadł. ZSRR w późniejszych latach stał się największym na świecie importerem żywności.

Jak opisywał Jegor Timurowicz Gajdar: „Kolektywizacja, pozbawienie rolników wolności w zakresie miejsca zamieszkania i wyboru wykonywanego zawodu, a także zmuszanie rolników do pracy bez wynagrodzenia, oznaczało w praktyce powrót pańszczyzny”. Czyli historia zatoczyła koło, najpierw omamiono masy, że czas na rewolucję, by obalić cara w obronie uciskanych, po czym powrócono do stanu poprzedniego i  dodatkowo dokręcono śrubę jeszcze mocniej.

Każdy komunistyczny system jest zły, gdyż jedynie pracując na własny rachunek przejawia się prawdziwą pasję, dba o jakość i przykłada do wykonywanego zawodu, wszakże słaba wydajność punktuje po kieszeni a kiepskie standardy usług odstraszają klientów. Natomiast kiedy pracuje się na „wszystkich” to nie ma żadnej motywacji, przecież „czy się stoi, czy się leży” każdy dostaje to samo.

Wróćmy jednak do sedna wpisu, czyli waloru, na którym w poprzednim stuleciu krocie zarobił Armand Hammer. Z pszenicy produkuje się mąkę, a z mąki chleb, zatem warto rzucić okiem na wykres, by wiedzieć jakich cen chleba będzie się można spodziewać 🙂

WHEAT – interwał tygodniowy

Pewne formacje z geometrii euklidesowej mają swoje wybicia, ale mają także ruchy powrotne, które czasem przynoszą na czekoladę i taki właśnie ruch powrotny się realizuje. Wykres pozostawiam do samodzielnych przemyśleń i suwerennych decyzji 🙂