Zagwozdka wrześniowa :-)

Autor: Marek | Posted in ciekawostki | Opublikowano 16-09-2017 8:09 am

8

Dziś będzie mały konkurs, który mam nadzieję, skłoni do poszukiwań i poszerzania wiedzy, co prawda nie związanej bezpośrednio z giełdą, ale trening logicznego myślenia do giełdy na pewno się przyda 🙂

Zanim przejdziemy do sedna sprawy, rzućmy okiem na ranking Transparency International, z którego wynika, że w Polsce korupcja jest większa niż w Estonii, Chile, Bhutanie czy Urugwaju, bo w porównaniu z innymi państwami Europy, zwłaszcza Skandynawią, jesteśmy w niższej lidze kończąc trzecią dziesiątkę.

I teraz kilka pytań na rozgrzewkę 🙂

Czy Policjantowi, który kontroluje nas po brawurowej jeździe daje się darowiznę?
Czy Inspektor Nadzoru Budowlanego kontrolujący prace konstrukcyjne danej hali powinien dostawać darowizny od firmy stawiającej obiekt?
Czy Minister decydujący o danym przetargu powinien się wymieniać zegarkiem z prezesem firmy wygrywającej ów przetarg?
Czy Sędzia powinien dostawać darowiznę od oskarżonego?
Czy Wójt wybierający wykonawcę drogi powinien dostawać prezenty od potencjalnego wykonawcy?

Oczywiście, że NIE! Tak być nie powinno, ale niestety tak się działo i dziwnym trafem spotykało to osoby powiązane z pewną partią polityczną. Nie ma co jednak rozpatrywać przeszłości, kto śledził biegle wydarzenia ostatniej dekady, wie z jakimi ludźmi były związane powyższe wybryki.

Obecnie trzeba skupić się na teraźniejszości i bacznie patrzeć na ręce aktualnej władzy. Zerknijmy zatem na stronę sejmu: http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/InterpelacjaTresc.xsp?key=572C7780

Interpelacja nr 14317 do ministra zdrowia w sprawie darowizny od firmy Pfizer dla Narodowego Instytutu Leków, zwróciła moją szczególną uwagę. Warto zaznaczyć, że mimo iż została złożona w lipcu, do tej pory nie uzyskała odpowiedzi.

Szanowny Panie Ministrze,

Narodowy Instytut Leków jest państwową jednostką organizacyjną prowadzącą kontrolę leków i wyrobów medycznych oraz dokonującą merytorycznej oceny dokumentacji produktów leczniczych w procesie rejestracji leków w Polsce; jednocześnie NIL jest instytutem badawczym prowadzącym badania naukowe i prace rozwojowe ukierunkowane na ich wdrożenie i zastosowanie w praktyce. Narodowy Instytut Leków pełni rolę Narodowego Laboratorium Kontroli Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. W Instytucie, istniejącym od 1951 roku, prowadzone są interdyscyplinarne badania naukowe, które pozwalają skutecznie identyfikować i zwalczać zagrożenia dla zdrowia publicznego, dostarczamy danych naukowych pozwalających na podejmowanie praktycznych działań w całym systemie opieki zdrowotnej. Na prace Instytutu składają się badania naukowe, działania o charakterze kontroli państwowej, programy wdrożeniowe oraz działalność referencyjna, konsultacyjna i edukacyjna dla personelu placówek ochrony zdrowia, innych instytutów naukowych, wyższych uczelni i innych podmiotów. Informacje te pochodzą z oficjalnej strony Instytutu (http://www.nil.gov.pl/).

Pfizer to największa firma farmaceutyczna świata. W 2016 roku firma Pfizer Polska przekazała Narodowemu Instytutowi Leków darowiznę w wysokości 260 tys. złotych. Informacja pochodzi z oficjalnej strony firmy (http://www.pfizer.com.pl/efpia).

W związku z powyższym uprzejmie proszę Pana Ministra o odpowiedź na następujące pytania

Ile pieniędzy w poprzednich latach firma Pfizer i inne koncerny farmaceutyczne przekazały w formie darowizny Narodowemu Instytutowi Leków lub innym podmiotom podległym Panu Ministrowi, a mającym wpływ na rejestracje produktów leczniczych?

Czy Pan Minister nie widzi konfliktu interesów w przyjęciu takiej darowizny przez Narodowy Instytut Leków od największego koncernu farmaceutycznego świata?

Ile produktów leczniczych firmy Pfizer Narodowy Instytut Leków zaopiniował pozytywnie, a ile negatywnie w 2016 i 2015 roku w procesie rejestracji leków?

Nie wiem jak Wy, ale ja wolałbym, by instytucja kontrolująca tak ważny sektor nie brała żadnych pieniędzy od firm na tym sektorze operujących, zwłaszcza, że badania niemieckie potwierdzają nieciekawe dodatki do preparatów wstrzykiwanych m.in. niemowlakom, więc kontrola jakości na owym rynku powinna być niezwykle rygorystyczna. (źródło)

Powyższe zestawienie na szczęście dementuje obiegowe plotki (dostępne u „guru internet”) o dużych dawkach rtęci  (Quecksilber) w szczepionkach, gdyż jak można doczytać, tylko w trzech przypadkach były to mierzalne (dla ich sprzętu) ilości. Natomiast ilość aluminium w niektórych preparatach jest wręcz szokująca. Tabelę pozostawiam do samodzielnej analizy, a głodnych wiedzy odsyłam także do włoskich badań (źródło), za którymi stoi dr Antonietta Gatti z National Council of Research of Italy, a które były przeprowadzane przy użyciu mikroskopów elektronowych.

Teraz pytania konkursowe:

1) Jakie produkty medyczne, skierowane dla małych dzieci, są najbardziej dochodowym i jednocześnie najbardziej korupcjogennym sektorem?

2) Jakie przypadki korupcji w służbie zdrowia wypłynęły w ostatnich latach w Polsce i na Świecie?

3) Jakie przypadki korupcji w służbie zdrowia czekają jeszcze na odkrycie?

4) Jacy ludzie powiązani z władzą mają związek z biznesem farmaceutycznym i o jakich kwotach jest mowa?

Zachęcam do poszukiwań 🙂

PS Otrzymuję masę maili i z góry przepraszam za brak czasu na odpisywanie. Po powrocie w przyszłym tygodniu z ostatniej zaplanowanej na wrzesień wyprawy postaram się, w przerwie pomiędzy bankietami i spotkaniami, odpisać na blogu na najczęściej zadawane pytania (w tym o złoto). Dziękuję także za liczne miłe słowa dotyczące trafnego wytypowania punktu docelowego na pszenicy dla sugerowanego wcześniej ruchu wzrostowego. Cieszę się, że mogłem pomóc wzmocnić domowe budżety tuż przed odejściem na dłuższy odpoczynek od blogowania 🙂

Pszenica – aktualizacja wykresu

Autor: Marek | Posted in Płody rolne | Opublikowano 10-07-2017 9:00 am

36

Nie wiadomo czy Armand Hammer większą stopę zwrotu uzyskał na sprzedaży swojego syropu na kaszel w czasie prohibicji (był to spirytus z imbirem), ale na pewno nominalnie większe sumy zarobił na sprzedaży pszenicy do ZSRR, gdyż pomimo, iż niegdyś carska Rosja była jednym z największych eksporterów produktów rolnych, to za czasów ZSRR niedobory były na porządku dziennym.

Jak zapewne wiele osób pamięta z poprzedniego wpisu, utworzenie obowiązkowych sowchozów i kołchozów, wraz z konfiskatą ziemi, narzędzi i całego inwentarza żywego było gwoździem do trumny. Głodujący rolnicy jak tylko się dowiedzieli, że muszą oddać swoje zwierzęta hodowlane do kołchozów, postanowili je niezwłocznie pozabijać i najeść się do syta. W wyniku tych działań liczba bydła spadła z ponad 30 milionów sztuk do niecałych 17 milionów, a entuzjazm do pracy drastycznie spadł. ZSRR w późniejszych latach stał się największym na świecie importerem żywności.

Jak opisywał Jegor Timurowicz Gajdar: „Kolektywizacja, pozbawienie rolników wolności w zakresie miejsca zamieszkania i wyboru wykonywanego zawodu, a także zmuszanie rolników do pracy bez wynagrodzenia, oznaczało w praktyce powrót pańszczyzny”. Czyli historia zatoczyła koło, najpierw omamiono masy, że czas na rewolucję, by obalić cara w obronie uciskanych, po czym powrócono do stanu poprzedniego i  dodatkowo dokręcono śrubę jeszcze mocniej.

Natomiast wracając do pszenicy, był czas siania, zatem kolejnym etapem po wzroście jest czas zbiorów, który można uznać za otwarty, gdyż parę dni temu został osiągnięty minimalny oczekiwany zakres ruchu (~ 570 ¢/bu).

Pszenica - interwał dzienny

Pszenica – interwał dzienny

Jednym słowem, to co było prawie, że „pewniakiem”, czyli takim minimalnym wzrostem, zostało już osiągnięte, a dalszy bieg wydarzeń leży już tylko i wyłącznie w gestii rynku. Można zamknąć część pozycji, by wydać zyski na przyjemności, a dla pozostałej części przesuwać cyklicznie SL do góry. Ile jeszcze rynek da, tyle się weźmie, ale niech SL zawsze pilnuje wypracowanego wyniku. Ruch był na tyle dynamiczny, że skala zysku powinna zadowolić nawet największych maruderów 🙂

Przy tym walorze, można było także zaobserwować jak kolosalną rolę odgrywa na giełdzie cierpliwość. Póki SL trzyma, nie można skreślać zagrania, gdyż jest ono przecież cały czas w grze i oczekuje na werdykt rynku.

Grę na giełdzie można porównać do pracy jaką sugeruje jeden z naszych wielkich pisarzy:
„Praca rozumna i wytrwała, która nie myśli o zbieraniu owoców w tydzień po posiewie, przebija góry, nad przepaściami przerzuca mosty” – Bolesław Prus.

PS Ja tymczasem przymierzam się do wielu dużych wyzwań, także aktywność na blogu będzie jedną wielką niewiadomą.

Czy gotówka powinna być reliktem przeszłości?

Autor: Marek | Posted in ciekawostki | Opublikowano 28-06-2017 11:43 am

25

Wczorajszy dzień zapadnie zapewne bardzo dobrze w pamięci osobom, które stały na straży systemów teleinformatycznych zhakowanych firm. Wtorkowy cyberatak największe spustoszenie zrobił na Ukrainie, ale „oberwały” także wysoko rozwinięte technologicznie kraje Zachodu, które mają wysokiej klasy specjalistów od zabezpieczeń.

Także bez wątpienia jesteśmy naocznymi świadkami wydarzeń, które podważają sens totalnej „cyfryzacji” wszelkich aspektów życia, gdyż skoro większość bogatych, dużych firm jest do pokonania przez hakerów, to byłoby wielką naiwnością twierdzić, że system bezgotówkowy jest bezpieczny.

Wystarczy przecież zhakować kopie zapasowe systemu bankowego i odpowiednio „spreparować cyferki”, a następnie przyprowadzić atak i unicestwić główny system. Banki będą wtedy uspokajać i mówić: – wszystko w porządku, mamy kopie zapasowe. Przywracają zatem zhakowane kopie i okazuje się, że Kowalski ma na koncie 100zł zamiast swoich uzbieranych 800 000zł. Jak wtedy udowodni, że miał więcej? Czyżby po każdym przelewie drukował sobie saldo rachunku i trzymał w segregatorze? Wątpliwe.

Eliminacja gotówki z systemu bankowego jest bardzo wielkim zagrożeniem, gdyż jeden błąd systemu bądź celowy atak, będzie katastrofalny w skutkach. Wystarczy popatrzeć co się działo jakiś czas temu na Pomorzu, kiedy to jeden z operatorów w wyniku błędów systemu, zaczął wystawiać ludziom rachunki na wielokrotnie wyższe kwoty.

Pozostawienie w obiegu gotówki jest zatem niezwykle ważne, gdyż w przypadku potencjalnej „awarii”, gospodarka może cały czas funkcjonować. Wyobrażacie sobie kolejki na stacjach benzynowych w momencie awarii terminali płatniczych w sytuacji braku gotówki w obiegu? Mogłoby dojść do wielu napięć, zwłaszcza jeśli ktoś pilnie potrzebowałby paliwa.

Pomijam już futurystyczne kwestie chipowania ludzi, bo wtedy mały atak hakerski i Jan Kowalski może widnieć w systemie jako Ahmed Janni al Kowali, który jest poszukiwany przez uzbrojone drony z rozkazem natychmiastowej eliminacji.

Zadziwiająca jest zatem postawa niektórych krajów, na przykład Szwecji, która od jakiegoś czasu planuje wyeliminować gotówkę. Choć z drugiej strony, rządzący tym krajem mają rozmaite „nowatorskie” pomysły, także jest to dobry obiekt do obserwacji i dogłębnych analiz, gdyż widząc cudze błędy, można ich uniknąć na swoim terenie. Jak zapewne wszyscy dobrze wiedzą, w Szwecji zwiększyła się już liczba „stref no go”, a wymiar sprawiedliwości działa tam dosyć „dziwnie”, gdyż jakimś cudem Abdul za gwałt na 14-letniej dziewczynce, który dodatkowo sfilmował sobie na pamiątkę telefonem komórkowym, nie trafił do więzienia, gdyż sąd uznał, że cierpi na ADHD, a do tego nie zna języka, więc nie zrozumiał słowa „nie”. Takie rzeczy tylko w Szwecji.

Pszenica – aktualizacja wykresu

Autor: Marek | Posted in Płody rolne | Opublikowano 18-06-2017 1:39 pm

9

Czas rzucić ponownie okiem na wykres pszenicy 🙂

Pszenica - interwałtygodniowy

Pszenica – interwał tygodniowy

Powoli, z wielkim mozołem, oddalamy się od wyznaczonej strefy zakupowej (poniżej 427 ¢/bu) i choć początkowo kurs się niestety opierał, co wywołało też niemałą dyskusję i powątpiewanie widoczne w komentarzach, to warto było kilka razy pod poprzednim wpisem powtórzyć, że setup wcale nie jest spalony, gdyż póki poziom SL jest nietknięty, wszystko może się jeszcze wydarzyć.

Reasumując, setup cały czas jest w grze i choć walor wlecze się jak żółw, to warto pamiętać, że był już taki żółw co wygrał z zającem, a w slangu giełdowym rzeklibyśmy, że: „pieniądze płyną od aktywnych do cierpliwych” 🙂

XXIV „obiad czwartkowy” już za nami :-)

Autor: Marek | Posted in inne | Opublikowano 18-06-2017 1:08 pm

0

Ubiegły tydzień w Krakowie był naprawdę niezwykle intensywny, ale mimo natłoku w grafiku, nie mogło zabraknąć czasu, by spotkać się z Absolwentami na tradycyjnym przeglądzie zagrań w ramach „obiadu czwartkowego” i podyskutować na rozmaite tematy inwestycyjne. Było to już dwudzieste czwarte spotkanie z Absolwentami i pierwsze odbyte w Grodzie Kraka. Dzięki za miło spędzony czas! 🙂

W poprzedni weekend miałem także okazję podzielić się wiedzą ze swojego warsztatu i pragnę zarazem w tym miejscu podziękować wszystkim Adeptom za udział 🙂 Teraz macie już wędki, także wiele ryb, które umieściłem w minionych latach na blogu, nie stanowi już dla Was żadnej tajemnicy. Nie bójcie się solidnej pracy i niechaj wędki nie obrosną kurzem.

Pamiętajcie także, że bycie graczem giełdowym to jeden z najtrudniejszych fachów, gdyż bez względu na zasób posiadanych metod i tak zawsze najważniejsza będzie nasza głowa, która będzie musiała przyjmować wszystko ze spokojem. Chciwość, strach i myślenie życzeniowe będą z pewnością próbowały sporo namieszać, ale najlepszym przeciw nim orężem będzie rzetelne przestrzeganie przedstawionych na szkoleniu żelaznych zasad 🙂

Dwudziesta trzecia edycja „obiadu czwartkowego” już za nami :-)

Autor: Marek | Posted in inne | Opublikowano 17-05-2017 9:08 am

2

Tym razem spotkaliśmy się w stolicy, by już po raz XXIII dokonać merytorycznej debaty w gronie Absolwentów na „obiedzie czwartkowym” 🙂

Tradycyjnie zrobiliśmy przegląd zagrań i pokusiliśmy się na predykcję, które walory mogą być „łakomym kąskiem”.

Dziękuję raz jeszcze wszystkim Absolwentom za miłe spotkanie i do zobaczenia na kolejnej edycji, która będzie prawdopodobnie jedną z ostatnich w tym roku, gdyż za jakiś czas planuję zrobić sobie dużo dłuższy odpoczynek i będę raczej całkowicie niedostępny pod wszelkimi środkami komunikacji 🙂

CHF/PLN – przegląd wykresu i wskazówki dla posiadaczy kredytów frankowych

Autor: Marek | Posted in waluty | Opublikowano 27-04-2017 12:26 pm

24

Wczoraj zakończyłem już rozsyłanie wskazówek dotyczących kursu franka dla znajomych, którzy prosili mnie o pomoc, ale jako, że temat może być pomocny dla szerszego grona, postanowiłem umieścić główną konkluzję na blogu.

Mianowicie, obecnie został osiągnięty rejon pozwalający na nadpłatę kredytu po „uczciwym” kursie. Ostatnio takie miejsce mieliśmy w październiku ubiegłego roku, także jest to pierwsze tego typu miejsce w tym roku.

 

Parę refleksji o pieniądzach na Wielki Tydzień i Wesołych Świąt Wielkiej Nocy

Autor: Marek | Posted in inne | Opublikowano 11-04-2017 1:06 pm

11

Trwa właśnie Wielki Tydzień, także warto wykorzystać ten czas, by się zatrzymać i spędzić go z rodziną, gdyż jest to bezcenne. Zarazem chciałbym złożyć Czytelniczkom i Czytelnikom jak najlepsze życzenia, by Święta Wielkiej Nocy były radosne, pogodne i miło spędzone w rodzinnym gronie.

Na koniec chciałbym pozostawić do własnych refleksji pewien temat, który według statystyk jest niepokojący, gdyż zawsze ze smutkiem reaguję, gdy docierają do mnie wieści, że ktoś z moich przyjaciół natrafił na kryzys w związku i szykuje się rozwód, w którego centrum znajdują się dzieci i to one najmocniej obrywają rykoszetem. Nierzadko są to osoby piastujące bardzo dobrze płatne wysokie stanowiska, także bez względu na zasobność portfela, takie rzeczy się zdarzają. Dlatego tak ważna jest pielęgnacja więzi i systematyczne dbanie o płomień ogniska domowego. Utraconego czasu nigdy nie zrekompensują pieniądze, zatem warto zachować czasem umiar i zamiast na pracę poświęcić czas rodzinie.

Poniżej przytaczam fragmenty niezwykle genialnego artykułu autorstwa Jacka Kaniewskiego, które obrazują dzisiejszy stan rzeczy i czyhające pułapki na przykładzie rodziny Malinowskich.

Andrzej Malinowski jest jednym z głównych elektryków w fabryce. Codziennie o 7.00 rano bierze kanapki i wychodzi do pracy, żeby zdążyć na 7.15. Kiedy wraca do domu po godzinie 15.00, razem z żoną Anną i trójką dzieci siadają do obiadu. Po południu Andrzej odpoczywa, najczęściej zatapiając się w lekturze prasy, dzieci odrabiają lekcje. Wieczorem odwiedzają ich znajomi. Panie rozmawiają o dzieciach, panowie o nowym projekcie, który aktualnie wspólnie opracowują w fabryce.

W sobotę Malinowscy najczęściej odwiedzają rodziców Anny, czasem jadą na dłuższy spacer do lasu za miastem. W niedzielne popołudnie najstarszy syn, Wojtek, niemal rytualnie zasiada z ojcem do warcabów. Wakacje spędzają na wsi u rodziców Andrzeja. Andrzej jest jedynym z siódemki rodzeństwa, któremu udało się porzucić wieś, zdobyć zawód i pracę w mieście. Andrzej i Anna są porządnym, uczciwym, po prostu „dobrym” małżeństwem. Anna dba o dzieci i dom, ale także pielęgnuje więzi z rodziną i przyjaciółmi. Andrzej przede wszystkim zapewnia rodzinie utrzymanie, a także pomaga Annie w rozwiązywaniu poważniejszych problemów wychowawczych i podejmowaniu ważniejszych domowych decyzji. Czasem się kłócą, czasem nie mogą się zrozumieć, ale w takich trudniejszych sytuacjach Anna może zawsze wypłakać się siostrze. Anna i Andrzej są szczęśliwi, że nie dotykają ich takie kryzysy małżeńskie, jak niektórych znajomych.

Wojciech Malinowski, najstarszy syn Andrzeja i Anny, wyjechał na studia do Warszawy, skończył prawo i obrał ścieżkę kariery adwokackiej. W 2010 roku, mając 30 lat, ożenił się z Agnieszką, uroczą absolwentką ekonomii, którą poznał podczas Erasmusa w Lizbonie. Kiedy brali ślub, Agnieszka miała już dobrą pracę jako doradca finansowy w warszawskiej sieci salonów samochodowych. Cztery lata później przyszło na świat ich pierwsze dziecko. Oboje jeżdżą do pracy swoimi samochodami, wymieniając się co tydzień obowiązkiem podwożeniem córeczki do żłobka. Żeby spokojnie dotrzeć do swoich biur na 8.00 muszą wyruszyć około godz. 7.00.

Praca obojga jest trudna, stresująca, wymaga skupienia i szerokich kompetencji, ale nagrodą jest rozwój osobisty i pensja z atrakcyjnymi dodatkami socjalnymi. Młodzi Malinowscy wracają do domu najwcześniej około 18.00 (praca do 17.00 z obowiązkową godzinną przerwą na lunch, po pracy drobne zakupy). Córeczkę ze żłobka odbiera niania.

Zarówno małżeństwo Andrzeja i Anny, jak i Wojtka i Agnieszki, to typowe dobre małżeństwa swoich czasów. Związki ludzi uczciwych, pełnych dobrej woli i zwykłych ambicji, wolnych od patologii, w istocie podobne do tysięcy rówieśników. Co takiego zmieniło się w społeczeństwie, że przeciętne małżeństwa zawierane po II wojnie światowej potrafiły przetrwać trudne chwile i ocalić związki, w kolejnym pokoleniu rozpada się już co piąte małżeństwo, a w następnym co trzecie?

Wśród głębszych przyczyn (czynników) wzrostu liczby rozwodów najczęściej wymienia się m.in. zmiany w systemie wartości, spadek religijności, indywidualizm, seksualizację relacji, społeczne przyzwolenie na rozwody czy konsumpcyjny styl życia.

Przy tak wysokich wskaźnikach rozwodów nie można już przecież powiedzieć, że rozpadają się tylko związki patologiczne, złe, czy takie, w których brakuje dobrej woli małżonków. Nie mamy już do czynienia wyłącznie z marginesem ludzkiej słabości, który obecny jest na obrzeżach wszystkich dziedzin życia. Musi działać jakiś czynnik wzmacniający zwykłe, przeciętne problemy, który sprawia, że kryzysy możliwe do zażegnania w sprzyjających warunkach, masowo stają się przyczyną rozpadu potencjalnie dobrych małżeństw.

Powojenne pokolenie statystycznych państwa Malinowskich (dziadków) mieszkało na wsi. Podział ról w wielopokoleniowej rodzinie był jasny. Więzi wzmacniał wspólny przedmiot troski, jakim było gospodarstwo oraz wychowanie dzieci. Żona czuwała nad mężem, będąc blisko niego, on dawał jej poczucie bezpieczeństwa i stałości rodziny.

Drugie pokolenie, Andrzeja i Anny, zaczyna spełniać marzenie o wygodnym życiu w mieście. Mężczyzna zostaje wyrwany z tradycyjnego, okrzepłego przez setki lat stylu życia i idzie do pracy. Żona zaczyna tracić kontakt z mężem w zakresie  emocji związanych z pracą. W życiu wiejskim dobrze wiedziała, czym w danej chwili się zajmuje, często mu pomagała, wspólnie radzili się  w sprawach dotyczących gospodarstwa. Nie musieli umieć ze sobą szczególnie rozmawiać, wszystko było wiadome, oczywiste, rozumieli się bez słów. W pracy w fabryce przestało to mieć sens. Nie mieli w tej przestrzeni wspólnych tematów. W życiu wiejskim żona dobrze wiedziała, z kim mąż pracuje – z ojcem, braćmi, kuzynami, sąsiadami, synami. Po przeprowadzce do miasta pojawili się obcy koledzy z pracy, jakiś szef, kierownik, sekretarka. Ale głównym celem pracy i stylu życia było utrzymanie rodziny i dobre wychowanie dzieci, co wciąż bardzo scalało więź małżonków. Jednak nikt nie nauczył ich rozmawiać, a trzeba było już sobie dużo opowiadać. Na szczęście był na to wspólny czas – długie popołudnia, wieczory, weekendy. Choć nie wszyscy z niej korzystali, to jednak była jakaś szansa na bliskość.

Tej szansy pozbawieni są już młodzi Malinowscy, Wojtek i Agnieszka. Oni nie mają czasu na uwspólnienie życia, podzielenie się emocjami. Zwłaszcza, że większość przeżyć „dzieje się” poza domem, poza małżeństwem. W poprzednim pokoleniu zwornikiem była mama, która nie pracowała poza domem. Rodzina była całym jej życiem, więc walczyła o przetrwanie, kiedy bywało trudno. Teraz Agnieszka chodzi do pracy, jak większość jej rówieśnic. I w zasadzie niezależnie od tego czy musi, czy tylko chce, niezależnie od tego czy jest dyrektorem w banku, czy obsługuje kasę w wielkim sklepie dyskontowym – nie ma czasu na budowanie więzi z mężem. Żyją w dwóch, często wspaniałych, ale odrębnych światach. Niby mają jeszcze wspólne dzieci, ale ich aktywność wychowawcza sprowadza się do wyboru niani, szkoły, trenera, nauczyciela skrzypiec – oni zrobią już resztę.

Wojtek i Agnieszka Malinowscy są dobrym nowoczesnym małżeństwem. Dobrym w czasie pokoju, choć i wtedy łatwo nie jest. Ale oni teraz są na wojnie. Ich przeciwnikiem jest antymałżeński system układów społeczno-gospodarczych, który narzuca określony antymałżeński styl życia. Bo cóż mogą zrobić – za coś trzeba żyć.

A w tym systemie nie ma już zwykłej pracy. Jest tylko praca dla ambitnych, twórczych, zaangażowanych – w takiej pracy nie da się nie spalać, nie da się udawać, że jest tylko dodatkiem, ona staje się całym życiem, nawet wówczas, gdy się jej nie lubi (choć najczęściej się ją kocha). Praca nie jest dostosowana do potrzeb życia rodziny, to życie rodziny jest dostosowane do pracy. Do tego dochodzą uroki miasta – godziny zmarnowane na dojazdy, nerwy, pośpiech. Z czasem Wojtek Malinowski ma znacznie więcej wspólnych emocji i ważnych przeżyć z koleżanką z kancelarii niż z własną żoną. Wspólna praca, zwłaszcza ciekawa i twórcza, bardzo zbliża. To zbliżenie wzmacniają wyjazdy na delegacje, też przecież potrzebne.

Agnieszka jest w małżeństwie coraz bardziej samotna, czuje obcość swojego męża, brakuje jej czułości, zaangażowania, a drogie perfumy nie zaspokajają jej potrzeby bycia wysłuchaną, bezpieczną i kochaną. Wolne chwile Wojtek stara się poświęcać dzieciom, żeby miały ojca, zwłaszcza, że Agnieszka staje się nieznośna – ciągle ma pretensje o to, że mąż nie ma dla niej czasu, że nie wie jakie problemy mają dzieci w szkole, a prezent na jej urodziny znowu kupowała jego sekretarka. Napięcie rośnie. Wojtek tym bardziej ucieka w pracę, bo tam jest ważny, bezbłędny i wszyscy go podziwiają, Agnieszka gaśnie, zamyka się w sobie, skupia się na dzieciach, ale w głębi serca narasta w niej…

Źródło: http://jagiellonski24.pl/2017/02/14/dobre-malzenstwo-musi-sie-rozpasc/

 

Malta – przepiękna wyspa na Morzu Śródziemnym :-)

Autor: Marek | Posted in Podróże | Opublikowano 06-04-2017 12:26 pm

10

Pewnego dnia Mehmed II mający już w swoim dorobku zdobycie Konstantynopola i wydarcie chrześcijańskiej Europie licznych ziem, postanowił poszerzyć wpływy islamu na Morzu Śródziemnym i uderzyć na Rodos, będące siedzibą Zakonu Rycerskiego Szpitala Św. Jana Jerozolimskiego, który skutecznie przeszkadzał muzułmańskim galerom w łupieniu i nierzadko odbijał uprowadzone niewiasty transportowane do haremów, czy też małych chłopców, na których od dekad było olbrzymie zapotrzebowanie nie tylko u Osmanów, ale i w Sułtanacie Mameluków rezydujących w Kairze, choć jak opisuje James Waterson w książce „The Knights of Islam” już w XIV wieku: „próbowano rozwiązać pewien wstydliwy problem społeczności mameluków, który u schyłku dynastii przybrał już niepokojące rozmiary – mianowicie (prawo) przewidywało karę śmierci dla każdego nowicjusza, który został uwiedziony przez dorosłego mameluka„.

Mieli „rozmach” w ustanawianiu prawa, ale powracając do Joannitów, Mehmed II Zdobywca w maju 1480 przystąpił do działania i w krótkim czasie na wyspie wylądowało ponad 100 tysięcy muzułmańskich żołnierzy pod dowództwem Mezika Paszy, którzy raz na zawsze mieli usunąć niechcianych sąsiadów. Taki był zamysł, ale po 89 dniach oblężenia i ostrych kontruderzeniach rycerzy z Rodos, którzy skutecznie osłabiali morale osmańskiej armii, Mezik Pasza nie widząc dalszych perspektyw postanowił się wycofać, co doprowadziło sułtana do furii, gdyż w kuluarach zaczęto z niego szydzić, zapominając o wielkich dokonaniach a wypominając sromotną porażkę z Joannitami.

To właśnie historia Joannitów, znamienitego Zakonu Rycerskiego, jest od jakiegoś czasu kluczem moich podróży, gdyż podążam ich szlakiem, dokumentuję fotograficznie miejsca związane z dawnymi wydarzeniami i zbieram źródła na miejscu, by w wolnej chwili opisywać wszystko w tworzonej książce historyczno-podróżniczej, której rozmaite fragmenty co jakiś czas lądują w koszu, gdyż jak wszystko czytam po raz kolejny, to uznaję, że można to zrobić lepiej.

Tereny Turcji były już dokumentowane w poprzednich latach, także nadszedł czas na podążenie dalej w basen Morza Śródziemnego, gdzie znajduje się Malta, której historia nada się na kilka rozdziałów, a i może co nieco fragmentów umieszczę na blogu 🙂

Zanim to jednak nastąpi, warto zaznaczyć, że słoneczna i ciepła Malta jest idealnym miejscem na ucieczkę od chłodu i szarugi. Jest tu także sporo atrakcji dla dzieci. Dużo frajdy daje na pewno obserwowanie delfinów

jest też co nieco unikalnych rzeczy do oglądania

a rodzinne spacery brzegiem morza mogą trwać godzinami i się nie nudzą 🙂

Także jest co robić na Malcie, a o jej historii opowiem w kolejnej części 🙂

Dwudziesta druga edycja „obiadu czwartkowego” już za nami :-)

Autor: Marek | Posted in ciekawostki | Opublikowano 30-03-2017 9:39 pm

6

Tym razem już po raz XXII spotkaliśmy się wspólnie w gronie Absolwentów, by omówić zagrania i podyskutować na tematy rynkowe 🙂 Wiele razy na „obiad czwartkowy” przylatywały osoby z odległych zakątków Europy, także nadszedł czas na lokalizację dogodną dla mieszkańców z regionów Morza Śródziemnego i spotkaliśmy w stolicy Malty delektując się potrawami z lokalnej kuchni, gdzie królują potrawy z królika.

Była także okazja, by odwiedzić zarazem kolejną giełdę 🙂

Dzięki wszystkim za przybycie i miło spędzony czas 🙂 Do następnego razu!

JSW – przegląd wykresu

Autor: Marek | Posted in akcje | Opublikowano 24-03-2017 10:42 am

17

Ostatnimi czasy dostaję sporo zapytań dotyczących JSW, także czas rzucić okiem na wykres spółki, która niedawno powróciła do indeksu WIG20 🙂

Na wykresie mamy klasyczną strukturę na grę „od bandy do bandy”, czyli jest to typowa walka byków z niedźwiedziami o przejęcie dominacji i póki co żadna ze stron nie chce odpuścić 🙂

Do tego tak jak pisałem na blogu pod koniec listopada, nastąpiło już pełne wyjście z tego waloru wśród moich Uczniów, a rejony zakupowe były również opisywane na blogu, także była informacji o czasie na zakupy i czasie realizacji zysków. Także JSW można uznać za „zaliczone” i na pewno wchodzenie po bieżących cenach nie przyniesie takiej stopy zwrotu jak zakupy w przedziale 9-9,5zł.

Sam niestety postawiłem swój kapitał wtedy na ropie, o czym też był osobny wpis 😉

Ropa – przegląd wykresu i ocena trafności ubiegłorocznej prognozy

Wracając do JSW, to dodam jeszcze parę swoich spostrzeżeń na temat tego waloru, gdyż moim zdaniem w horyzoncie 10-letnim nadciągają istne czarne chmury.

Pomijamy tutaj wszelkie „dolegliwości” jakie od czasu PRL towarzyszą niektórym spółkom narażonym na „zawirowania polityczne”, gdyż w zależności od rozdania partyjnego, trafiają się rozmaici „eksperci”. Wystarczy tutaj przypomnieć Jarosława Z., byłego prezesa JSW, który pomimo negatywnych prognoz cen węgla, zadłużył w 2014 spółkę na 700 mln złotych oraz 163,75 mln dolarów, by kupić jedną z kopalń od Kompanii Węglowej. Owe zadłużenie omal nie doprowadziło do bankructwa i do tej pory odbija się czkawką, ciążąc niczym kula u nogi. W Chinach mają swoje sposoby na radzenie sobie z nieudolnymi zarządcami. Yu Tieyi, były dyrektor chińskiego państwowego przedsiębiorstwa górniczego za doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzania mieniem państwowym i korupcję został skazany na karę śmierci.

Tak samo zresztą „eksperci” z nadania przysporzyli nie lada problemu dla KGHM. W 2014 roku zaciągnięto bagatela 2,5 mld dolarów kredytu na inwestowanie w przynoszące obecnie gigantyczne straty pokłady w Sierra Gordzie, co do tej pory rzutuje na wynikach.

Jak widać sowicie opłacani ludzie z „nadania” nie zawsze posiadają zmysł strategiczny i nie ma co ukrywać, że oderwanie niektórych od takiego koryta musiało być dla nich naprawdę traumatycznym przeżyciem. Niestety cierpią za to podatnicy, gdyż utopione miliardy mogły pójść na inny cel, choćby na rozruszanie polskiej kinematografii poprzez duży mecenat w produkcje, których nie trzeba będzie się wstydzić, a tematów jest ogrom. Gdyby znaleźć fundusze na bitwę pod Kircholmem z profesjonalnymi scenami batalistycznymi i obsadzić w rolach głównych aktorów z górnej półki (Robert Downey Jr. jako Jan Karol Chodkiewicz i Leonardo DiCaprio jako Karol Sudermański), to mielibyśmy kasowy hit.

Tak wiem, marzyciel ze mnie 🙂

Pominiemy także kwestie pracownicze, które również zaczerpnięte są jeszcze rodem z czasów PRL’u, czyli „lenienie się”. Jakiś czas temu było głośno o tego typu kartkach w KHW, ale wtajemniczeni wiedzą, że to od zawsze był temat tabu.

Chodzi o prosty mechanizm „dodatkowych urlopów”. W jeden tydzień Heniek odbija 4 karty: swoją, Wieśka, Romka i Sebka, dzięki czemu przez resztę miesiąca „ma wolne”, gdyż w kolejnym tygodniu odbija za niego kartę Wiesiek, w następnym Romek a na końcu Sebek. Proceder jest o tyle niebezpieczny, gdyż w razie wypadku wybuchu metanu rejestr pokazuje więcej ludzi niż jest ich faktycznie, czym wprowadza w błąd służby ratownicze. Oczywiście kary są za to dotkliwe, jednak w sytuacji, gdy sporo osób jest beneficjentem, wszystko jest owiane zmową milczenia. Kiedyś jeden ze znajomych górników (obecnie już emeryt) powiedział mi, że gdyby ktoś się miał za to zabrać, to 90% załogi wyleciałoby na bruk. Nie wiem na ile te szacunki są wiarygodne, więc bezpieczniej przyjąć wersję, że ktoś na pewno wyleciałby na bruk.

Tego typu akcje są szczególnie popularne, kiedy buduje się dom, gdyż wtedy samemu można wykonać większość prac i stosunkowo niskim kosztem zrealizować tego typu inwestycję. Choć może trafniejsze byłoby stwierdzenie, że inwestycja jest realizowana „kosztem podatników” 🙂

Kolejna sprawa to kwestie ekologiczne. Choć węgiel nie jest sam w sobie problemem, tylko problemem jest jego nieudolne spalanie o czym pisałem w grudniowym wpisie, kiedy to zaangażowałem się w społeczną akcję walki ze smogiem chodząc na spotkania z władzami samorządowymi i docierając do polityków, by wytłumaczyć merytorycznie w czym jest problem. Niestety było to jak grochem o ścianę, nawet jak przedstawiłem instrukcję obsługi kotłów wiodącego producenta, który zaleca „rozpalać od góry”, to kompletnie nie byli zainteresowani wdrożeniem jakichkolwiek działań edukacyjnych mimo, że zaoferowałem opracowanie materiałów „pro publico bono”, by nie musieli angażować swojego czasu. Przez tego typu krótkowzrocznych polityków węgiel, którego pokłady posiadamy, odchodzi w odstawkę.

Na świecie trend również się zmienia. Chiny, będące niegdyś niekwestionowanym liderem w dewastacji środowiska dokonują gwałtownego zwrotu o 180 stopni i zamykają na potęgę trucicieli, gdyż raz na zawsze zamierzają odciąć się od smogu. Dla przykładu kilka dni temu w Pekinie zamknięto ostatnią już w tym mieście elektrownię węglową, która zużywała ponad 8 000 000 ton rocznie. Czas węgla powoli przemija.

Reasumując, na JSW czas wielkiego rajdu już był i przy obecnych cenach do ugrania jest zdecydowanie mniej niż poprzednio, a do stracenia jest coraz więcej. Nie będę dokonywał tutaj żadnych działań (nawet jeśli gra od bandy do bandy wygląda kusząco) i to nawet nie ze względu na fakt, że do czasu powrotu do Polski z kolejnej wyprawy postanowiłem nie zawierać transakcji na rodzimym rynku akcyjnym 🙂

 

Nie ma chleba bez mąki? Rzut okiem na pszenicę :-)

Autor: Marek | Posted in ciekawostki, Płody rolne | Opublikowano 15-03-2017 11:55 am

50

Kiedy w 1921 roku Armand Hammer, wówczas jeszcze wielki pasjonat systemu komunistycznego, spełnił swoje wielkie marzenie i jako student medycyny udał się do Moskwy, by zasmakować życia w prawdziwym państwie socjalistycznym, a przy okazji pomóc miejscowej ludności walczyć z tyfusem, doznał lekkiego szoku. Jego idealistyczne wyobrażenia dotyczące ZSRR okazały się wybujałą fantazją i czar prysł. Puste sklepy, ludzie odziani w łachmany i wszechobecny głód, to wszystko było na porządku dziennym.

Hammer mając ze sobą grube pliki dolarów nie miał jak z nich skorzystać, gdyż wszystko było na kupony, a to co nazywano żywnością przypominało resztki wygrzebane ze śmietnika. Po udaniu się do Jekaterynburga spotkał go kolejny wielki wstrząs. Na stacji kolejowej piętrzyły się stosy zwłok ludzi zmarłych na skutek głodu, które przed transportem na prowizoryczny cmentarz obdzierano z ubrań, gdyż odzież była również deficytowa.

Po otrząśnięciu się z szoku, postanowił wykorzystać rodzinną smykałkę do interesów i zainwestować swój pierwszy milion, który zarobił na produkcji syropu na kaszel. Był to oczywiście dosyć specyficzny syrop, gdyż składał się on ze spirytusu z dodatkiem imbiru, a biorąc pod uwagę fakt, że w owym czasie panowała prohibicja, to tego typu syrop stał się szybko hitem i jak na osobę z żydowskimi korzeniami przystało, Hammer szybko stał się bardzo majętny. Pieniądze zainwestował w zakup pszenicy i dostarczenie jej do ZSRR. Interes okazał się hitem i w 1930 roku Hammer powracając do kraju był w posiadaniu olbrzymiej ilości dzieł sztuki należących ongiś do carskiej rodziny Romanowów, miał między innymi drogocenne jaja, których twórcą był Carl Gustawowicz Fabergé.

Produkcja żywności była zawsze w systemach komunistycznych wielkim problemem i pomimo, iż niegdyś carska Rosja była jednym z największych eksporterów produktów rolnych, to za czasów ZSRR niedobory były na porządku dziennym i wraz z upływem czasu było coraz gorzej. Utworzenie obowiązkowych sowchozów i kołchozów, wraz z konfiskatą ziemi, narzędzi i całego inwentarza żywego było kolejnym gwoździem do trumny. Głodujący rolnicy jak tylko się dowiedzieli, że muszą oddać swoje zwierzęta hodowlane do kołchozów, postanowili je niezwłocznie pozabijać i najeść się do syta. W wyniku tych działań liczba bydła spadła z ponad 30 milionów sztuk do niecałych 17 milionów, a entuzjazm do pracy drastycznie spadł. ZSRR w późniejszych latach stał się największym na świecie importerem żywności.

Jak opisywał Jegor Timurowicz Gajdar: „Kolektywizacja, pozbawienie rolników wolności w zakresie miejsca zamieszkania i wyboru wykonywanego zawodu, a także zmuszanie rolników do pracy bez wynagrodzenia, oznaczało w praktyce powrót pańszczyzny”. Czyli historia zatoczyła koło, najpierw omamiono masy, że czas na rewolucję, by obalić cara w obronie uciskanych, po czym powrócono do stanu poprzedniego i  dodatkowo dokręcono śrubę jeszcze mocniej.

Każdy komunistyczny system jest zły, gdyż jedynie pracując na własny rachunek przejawia się prawdziwą pasję, dba o jakość i przykłada do wykonywanego zawodu, wszakże słaba wydajność punktuje po kieszeni a kiepskie standardy usług odstraszają klientów. Natomiast kiedy pracuje się na „wszystkich” to nie ma żadnej motywacji, przecież „czy się stoi, czy się leży” każdy dostaje to samo.

Wróćmy jednak do sedna wpisu, czyli waloru, na którym w poprzednim stuleciu krocie zarobił Armand Hammer. Z pszenicy produkuje się mąkę, a z mąki chleb, zatem warto rzucić okiem na wykres, by wiedzieć jakich cen chleba będzie się można spodziewać 🙂

WHEAT – interwał tygodniowy

Pewne formacje z geometrii euklidesowej mają swoje wybicia, ale mają także ruchy powrotne, które czasem przynoszą na czekoladę i taki właśnie ruch powrotny się realizuje. Wykres pozostawiam do samodzielnych przemyśleń i suwerennych decyzji 🙂

Wzrosty na giełdzie i poszukiwanie „cynków”

Autor: Marek | Posted in indeksy | Opublikowano 05-03-2017 9:12 pm

11

Ostatnimi czasy dostaję olbrzymie ilości maili, w których powtarzają się mniej lub bardziej bezpośrednie prośby o „cynk”, a z giełdą jest jak z pracą na roli. Jest czas siania i jest czas zbiorów. Największą uwagę przyciągają pola, kiedy dojrzewają na nich dorodne kłosy i popularne są wtedy jako plenery dla sesji fotograficznych. Podobnie jest z giełdą, największą uwagę przyciąga ona, kiedy są pobijane historyczne rekordy cenowe (czyli dorodne wyrośnięte kłosy) i każdy by chciał od razu taki kłos zapominając, że zanim on wyrośnie trzeba uprzednio zasiać ziarna na odpowiednio żyznym gruncie 🙂

Kiedy był na giełdzie czas siania, dałem o tym znać na blogu, tak by każdy z Czytelników mógł w odpowiednim momencie wsiąść do pociągu i ruszyć na zakupy akcji, gdy był na to odpowiedni czas potwierdzony niskimi cenami. WIG – indeks szerokiego rynku – oscylował wówczas w okolicy 37 000 punktów. Owe ujawnione na blogu miejsce na zakupy zostało oznaczone na poniższym wykresie.

WIG - interwał dzienny

Obecnie indeks WIG ma nieco ponad 59313 punktów, czyli jesteśmy ponad 22 000 punktów wyżej, a kilkadziesiąt walorów zanotowało już swoje rajdy dające po kilkaset procent zysku (m.in. JSW). Był szereg czytelnych sygnałów, także było w czym wybierać na rynku akcyjnym i spokojnie pomnażać kapitał.

Jednak czas łatwych zysków już był i niestety ze stosunkowo bezpiecznych walorów (tzw. „pewniaków”) już nic nie ma. Teraz pozostały już tylko walory, gdzie zysk jest po prostu premią za poniesione ryzyko i każdy powinien kalkulować wszystko mając świadomość możliwych strat.

Nie ma co ukrywać, mamy już 9 rok hossy, także niestety kto późno na giełdę przychodzi, ten sam sobie szkodzi. Najlepsze kawałki tortu zostały już zjedzone, także teraz pozostaje już tylko walka o to co pozostało (a co nieco walorów ma jeszcze pewien niewykorzystany potencjał).

Cześć i chwała Bohaterom!

Autor: Marek | Posted in Patriotyzm | Opublikowano 01-03-2017 12:04 pm

3

„Krwawa okupacja sowiecka bestialstwem przewyższyła niemiecką. Aresztowania w każdej wsi, mordy, gwałcenie dziewcząt, grabież. Aresztowanych dziesiątki tysięcy; wywożą w nieznanym kierunku na amerykańskich samochodach lub torturują nagich w lochach z wodą.” — raport ppłk Władysława Liniarskiego do Centrali i Komendy Głównej Armii Krajowej, 27 marca 1945 roku

„Berlingowcy i NKWD stosują niesłychany terror do ludności polskiej. Grabieże, mordy, gwałty. Dnia 7.3. spalono wieś Futy, pow. Ostrów Mazowiecki. Ludność wymordowano. Dzieci i kobiety żywcem rzucano w ogień.” — Raport Komendanta Okręgu Białystok do Naczelnego Wodza w Londynie, 2 maja 1945 roku

Przeglądając dokumenty podziemia niepodległościowego, jak również raporty i sprawozdania UB i MO  ciągle natrafiałem na nazwiska ofiar „władzy ludowej”. Byli to zarówno oficerowie i żołnierze Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Batalionów Chłopskich i Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, jak również mieszkańcy wiosek i miast chełmskich nie zaangażowani w działalność konspiracyjną. Ci ostatni ginęli najczęściej tylko za to, że byli Polakami, lub też mieszkali w wioskach uważanych przez  sowietów i ubeków za „reakcyjne”.

W wielu przypadkach jedyną winą ofiary  NKWD/UB/MO było udzielenie schronienia żołnierzom podziemia antykomunistycznego, czy przekazanie im bochenka chleba. Strzelano zarówno do mężczyzn, jak i kobiet i dzieci (najmłodsza ustalona przeze mnie ofiara Anna Dziachan miała 4 lata), nie oszczędzano też całych  rodzin. Dla wzbudzenia postrachu u innych mieszkańców okolicznych wiosek zabudowania ofiar palono, a ich ciała wrzucano do ognia.

– Jerzy Masłowski, historyk, absolwent Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, badacz archiwów UB

Właśnie taki niezwykle smutny obraz codzienności zastali powracający do domów żołnierze. Czerwoni gwałcili kobiety i mordowali ludzi dla zabawy, a do tego byli bezkarni. Często dokonywano aresztowań ludzi z ulicy, by rodzina musiała zbierać środki za wykupienie. Kto nie miał ukrytego majątku, z reguły zostawał zakatowany na śmierć, a w protokole wpisywano przesłuchanie „elementu wywrotowego”. Panowało olbrzymie bezprawie, dlatego Żołnierze Niezłomni podjęli walkę, by pokazać ubeckim karierowiczom, że nie są bezkarni i za zbrodnie dosięgnie ich ręka sprawiedliwości. Był to jasny sygnał dla ubeków, że za każdy mord będzie czekała ich kara.

To była walka o godność Polski i o godność Narodu. Czy ktoś wracając z wojny do domu i widząc na własne oczy jak robiące zawrotną karierę pachołki strzelają do 4-letniej dziewczynki mógłby pozostać wobec tego obojętny? Ktoś liczący na szybkie wzbogacenie i ciepłą komunistyczną posadkę na pewno by pozostał. Żołnierze Niezłomni do takich osób nie należeli.

Dziś 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Data nie jest przypadkowa, gdyż to właśnie pierwszego marca 1951 roku w mokotowskim więzieniu komuniści strzałem w tył głowy zamordowali Łukasza Cieplińskiego, Mieczysława Kawalca, Józefa Batorego, Adama Lazarowicza, Franciszka Błażeja, Karola Chmiela i Józefa Rzepkę. Polskich patriotów, przywódców IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (WiN). Sprzeciwiali się oni sowietyzacji Polski i dewastacji kraju przez wojska radzieckie. To właśnie ta organizacja poinformowała także Radę Bezpieczeństwa ONZ o sfałszowanym referendum ludowym w 1946.